Dawny Gdańsk

Żuławy, Kaszuby, Kociewie i inne miejsca bliższe lub dalsze - Mennonici w okolicy Gdańska

doti - Sro Lis 07, 2007 5:13 pm
Temat postu: Mennonici w okolicy Gdańska
witam, pisze(zaczynam) prace dyplomową na temat mennonitów zamieszkujących okolice
Gdańska. Chodzi mi o lokalizacje domu menonickiego ,który znajduje się
najbliżej Gdańska .Potrzebuje wejść do takiego domu i zrobić
inwentaryzacje(praca jest projektowa).Zastanawiam się czy te domy, są zamieszkiwane czy jest jakiś bardziej „otwarty” bo nie wiem na ile mieszkańcy pozwolili by mi ingerować w ich przestrzeń. Jeśli komuś jest bliski ten temat i mógł by mi pomóc to proszę
o kontakt. pozdrawiam

fritzek - Sro Lis 07, 2007 7:07 pm

Proponuję najpierw się przywitać :arrow: wątek powitalny :D
A jeżeli chodzi o Twoje pytanie, to może trochę bliżej byś sprecyzował zagadnienie. O jaki okres Ci chodzi, z jakich materiałów już korzystałeś? Z góry mogę powiedzieć jedno, jeżeli chodzi o "wpraszanie" się do cudzych domów. To jest kwestia dobrej gadki, wzbudzania sympatii, zainteresowania itd.

Mikołaj - Sro Lis 07, 2007 10:13 pm

jest jeden "dom otwarty", Langfuhrterek, pomóż, gdzie to było? wewnątrz są makiety... Trutnowy, prawda?

Cytat:
Chodzi mi o lokalizacje domu menonickiego ,który znajduje się
najbliżej Gdańska

a czemu akurat o taki? chodziojedynie o to, żeby nie trzeba było długo jechać, czy jest w tym jakaś "metoda"?

Znasz album "Mennonici na Żuławach. Ocalone dziedzictwo"? Widziałaś wystawę w Oddziale Etnografii Muzeum Narodowego w Gdańsku?

jest sporo stron, które mogą pomóc, to pierwsza z brzegu:
http://rowery.trojmiasto....l?id_news=23392

fritzek - Sro Lis 07, 2007 10:41 pm

Ja nie Marcin, ale jak wiem, to powiem :wink: W Trutnowach można się "wprosić" i dom obejrzeć.
btw/Wg mnie człowiek, który chce pisać/pisze pracę dyplomową o mennonitach, to mógłby nam coś ciekawego powiedzieć... Ale poczekajmy na wpis pytacza...

doti - Czw Lis 08, 2007 12:50 am

nastąpił mały błąd przy logowaniu, w każdym razie jestem kobietą ;)
Już tłumacze jak sprawa wygląda: mój dyplom polega na projekcie architektonicznym w którym punktem wyjścia jest dom mennonitów, przyznam że wcześniej się tym nie interesowałam(teraz zaczynam), więc za dużo nowości Wam nie wprowadzę. Dla mnie to jest pretekst do projektu który ma być w duchu Ich kultury, odnosić się do formy, chcę w jakiś sposób „wskrzesić” tego ducha bez tworzenia „skansenu”. I na ten etap potrzebuje miejsca które istnieje i jest , realne do zobaczenia. A jak najbliżej Gdańska, dlatego że nie jestem mobilna i wyprawy np. na wsie pod Elblągiem nie bardzo są dla mnie możliwe. Książkę znam, na wystawie byłam, ale postanowiłam popytać dalej,czy może ktoś zna rodzinę która mieszka w takim domu, czy ma jakieś inne informacje. I wielkie dzięki za info o domu w Trutnowach, już znalazłam więcej na necie, że dom sprzyja turyście, więc studentowi może też :)
Dostałam jeszcze informacje o hotelu w Przmysławiu, budowla mennonicka, która została zaadaptowana przez jakąś Niemkę, czy ktoś może zna nazwę tego hotelu, bo niestety Przemysław nie posiada swojej strony(w każdym razie ja nie znalazłam) a potrzebuje budynków o podobnej problematyce-ruszonej przez współczesność.
Dzieki bardzo, pozdrawiam

fritzek - Czw Lis 08, 2007 1:25 am

A mogę się wiedzieć co to za dyplom, na jakiej uczelni i kto jest promotorem?
Średnio mi się to wszystko kupy trzyma, i stąd moje pytania.

parker - Czw Lis 08, 2007 9:09 am

A co tu ma do rzeczy nazwisko promotora Doroty?
Może jeszcze PESEL, wyciąg z konta i skan indeksu?

Zrozumiałam, że chodzi o projekt architektoniczny domu, do którego punktem wyjścia musi być inwentaryzacja jakiegoś istniejącego budynku. Uzależniasz udzielenie informacji i pomocy od nazwy uczelni i osób uczestniczących?

parker - Czw Lis 08, 2007 9:31 am

Myślę, ze nie powinno byc problemu z wejściem do domu podcieniowego w Krzywym Kole - mieści siętam Caritas i prowadzone są warsztaty terapii zajęciowej, pewnie w gminie Suchy Dąb można dostać więcej informacji, w tym o godzinach otwarcia. No i niedaleko.
doti - Czw Lis 08, 2007 11:50 am

fritzek napisał/a:
A mogę się wiedzieć co to za dyplom, na jakiej uczelni i kto jest promotorem?
Średnio mi się to wszystko kupy trzyma, i stąd moje pytania.



wiesz serio, rozwaliło mnie to pytanie.. Wchodzę na forum z dobrymi zamiarami, mam konkretne pytania, liczę na pomoc a tu takie tektsy?? czy to forum jest tajne, czy ja się muszę tłumaczyć kim dokładnie jestem i co robie, nie znam Cię? Myślę że moje poprzednie wyjaśnienie jest wystarczające, a ze Tobie to się KUPY nie trzyma to nie mój problem, i nie mam obowiązku się spowiadać. Przepraszam jeśli się uniosłam ale zrobiło mi się co najmniej nie miło...

Parker- dziękuję za cynk odnośnie domu !!:) i fotkę, naprawdę super

knovak - Czw Lis 08, 2007 11:55 am

parker napisał/a:
A co tu ma do rzeczy nazwisko promotora Doroty?
Może jeszcze PESEL, wyciąg z konta i skan indeksu?

Zrozumiałam, że chodzi o projekt architektoniczny domu, do którego punktem wyjścia musi być inwentaryzacja jakiegoś istniejącego budynku. Uzależniasz udzielenie informacji i pomocy od nazwy uczelni i osób uczestniczących?
Hmm, ja pytanie Fritzka odczytałem zupełnie inaczej...
I też jestem ciekaw jaka uczelnia i jaki konkretnie promotor daje swoim dyplomantom takie ciekawe tematy? Tematy wchodzące przecież w krag naszych zainteresowań, i to mocno.
I co w tym złego???

parker - Czw Lis 08, 2007 1:36 pm

Doti - w sprawie ewentualnej pomocy przy projekcie odezwij się do mnie na priva albo emaila podanego w moim profilu.

Może lepiej rozumiem koleżankę niż Wy, bo ja studiowałam architekturę, wiem jak wygląda zbieranie materiałów do pracy dyplomowej (i do każdego innego projektu robionego na studiach) i jak mały wpływ na sprawę ma osoba promotora.
Poza tym reakcja Fritzka była zwyczajnie niegrzeczna.

renekk - Czw Lis 08, 2007 2:26 pm

Dużo ciekawego materiału znajdziesz w książce Bertrama, Kloeppla, La Bauma "Das Weichsel-Nogat-Delta" z 1924 roku - m. in. typologię zuławskich zagród, rysunki elewacji, zdjęcia. Poza tym warto zajrzeć do pracy W. Zirkwitza "Das dorf um Danzig" z 1940 roku - dostępna jest m. in. w Bibliotece Gównej PG.
fritzek - Czw Lis 08, 2007 3:48 pm

Moje pytanie jest podyktowane zdziwieniem. W moim świata pojmowaniu praca dyplomowa jest podsumowaniem okresu studiów, błyśnięciem wiedzą i erudycją w temacie, który się zna najlepiej. I w związku z tym dziwnym mi się wydaje wybór tematu, o którym ma się raczej niewielkie pojęcie. A wniosek wysnułam z tego, że autorka wątku pyta się gdzie w pobliżu Gdańska znajduje się budowla mogąca być podmiotem badania, i gdzie szukać źródeł informacji. A pytanie o uczelnię? Ot trochę inaczej się "robi" dyplom z architektury na politechnice, a inaczej na asp. I kończąc tą część posta, to ja prosząc o pomoc w takim zakresie, najpierw napisałabym co już wiem, gdzie byłam, jakie źródła znam. Przemyślenia na temat mojej grzeczności, a raczej jej braku proszę zachować dla siebie. Nie odnoszą się one ani do samego procesu powstawania pracy dyplomowej, ani jej tematu.

A teraz merytorycznie.
Polecam skontaktować się z Klubem Nowodworskim. Skupia ludzi, którzy są kopalnią wiedzy o Żuławach.
Literatura: Wspomniana przez renekk pozycja Das Weischel-Nogat-Delta.
Opracowania Stankiewicza w "Ochronie Zabytków" i "Roczniku Gdańskim".
"Katalog Zabytków Sztuki w Polsce" t.V, z.1.
Mączak "Gospodarstwo chłopskie na Żuławach(...)"
Kizik "Mennonici (...)"
Pol "Na lodach, na wyspie, na groblach (...)".
Artykuły o Żuławach są też min.w "Zeszytach Żuławskich", "Pomeranii", "Jantarowych Szlakach".
Tyle co na szybko sobie przypomniałam.

parker - Czw Lis 08, 2007 5:07 pm

fritzek napisał/a:
W moim świata pojmowaniu praca dyplomowa jest podsumowaniem okresu studiów, błyśnięciem wiedzą i erudycją w temacie, który się zna najlepiej.


A więc Twoje pojmowanie jest błędne. Temat pracy dyplomowej w dziedzinie architektury nie musi mieć żadnego związku z czymkolwiek, czym student architektury zajmował się przez poprzednie 4 lata - z wyjątkiem wiedzy dotyczącej procesu projektowania, którą w tym czasie zdobywał.
Stanowi odrębny, całościowy projekt i jako taki jest oceniany. Tak więc można zacząć od zbierania bardzo podstawowych informacji o domach na Żuławach i stworzyć coś bardzo dobrego. Albo bardzo złego, jeżeli do zbierania materiałów nie podejdzie się z należytą starannością.

doti - Czw Lis 08, 2007 5:18 pm

widzisz fritzek, na to wygląda że mamy inne świata pojmowanie;) Nie rozumiem tylko Twojego wgryzania się w ten temat, po co Ci to? Po raz drugi piszę, że pytanie i wnioski Twoje nie obligują mnie do tłumaczenia się i cytując Ciebie „Nie odnoszą się one ani do samego procesu powstawania pracy dyplomowej, ani jej tematu.” bo to chyba ja się powinnam o to martwić, prawda? I jeszcze fritzek, ja nie jestem Tobą i proszę o pomoc na takim etapie i w taki sposób jaki wydaje mi się najsłuszniejszy i na ten czas potrzebny. Ja zadałam konkretne pytanie i otrzymałam od Ciebie i innych odpowiedź za co jestem wdzięczna, więc dalsze pytanie powinny raczej wychodzić ode mnie a nie od Ciebie na temat mojej pracy.
A przemyślenia na temat Twojej niegrzeczności nie pozostawię dla siebie, jeśli mnie to obraża, nie mam zamiaru pozwalać sobie na takie uwagi.
I myślę że tym postem powinnyśmy zakończyć „nasz” wątek bo zaczyna się robić niezły kwas, a ja nie mam zamiaru być ta złą-nową i siać ferment, bo wiem że na pewno jest tu dużo sympatycznych osób z pasją, których takie rzeczy nie interesują.
Wielkie dzięki Wszystkim za pomoc, serio to doceniam

p.s dzięki parker za wsparcie ;) widzę że mnie rozumiesz

parker - Czw Lis 08, 2007 6:27 pm

Doti, w ramach dobrej współpracy z FDG obiecaj po prostu, że jak już zaprojektujesz, to się pochwalisz dokonaniami (o ile nie boisz się krytyki). Z pewnością wszyscy chętnie obejrzą.
doti - Czw Lis 08, 2007 11:21 pm

dobrze, obiecuję mam nadzieje że nastąpi to w pierwszym terminie ;)
i jeśli natrafię na jakieś ciekawe rzeczy odnośnie tematu to też dam znać

peace ;)

doti - Pon Lis 12, 2007 1:38 pm

znalazłam ciekawy artykuł w gazecie 30dni z lipca 1999roku nr7(9) "W domu dawnego olędra" jeśli ktoś już nie przeczytał tego;)
danziger - Pon Lis 12, 2007 7:13 pm

Nie przypuszczałem, że ktoś może potraktować pytanie o uczelnię czy promotora jako obraźliwe, czy uwłaczające - jak mnie tu kiedyś o to pytano, to po prostu odpowiedziałem. Przecież to normalne, że jeśli prosi się ludzi o pomoc, to zwykle zainteresuje ich do czego ta pomoc potrzebna. Nie ma w tym nic złego. W dodatku często pisanie pracy na ten sam temat wymaga kompletnie odmiennego podejścia ze względu na wymagania promotora/specyfikę uczelni itd. Ale być może na architekturze jest inaczej...
parker - Pon Lis 12, 2007 9:20 pm

Ale co może wiedzieć Fritzek o wymaganiach promotorów z dziedziny architektury? I czy to do niej należy ocena, co się do pracy magisterskiej może przydać a co nie, nawet jeśli pozna nazwę uczelni i tytuł pracy?
Przecież Doti wyraźnie napisała, jakich informacji i w jakim celu poszukuje.

Sabaoth - Pon Lis 12, 2007 10:43 pm

parker napisał/a:
Ale co może wiedzieć Fritzek o wymaganiach promotorów z dziedziny architektury? I czy to do niej należy ocena, co się do pracy magisterskiej może przydać a co nie, nawet jeśli pozna nazwę uczelni i tytuł pracy?
Przecież Doti wyraźnie napisała, jakich informacji i w jakim celu poszukuje.

Parker, nie obrażaj innych uczestników Forum. Każdy ma prawo zadać pytanie w takim przypadku. Nie jest to przecież pytanie obraźliwe, jak zauważył Danziger. Wiele osób szukając na Forum pomocy przy poszukiwaniu materiałów do prac naukowych podaje wszystkie informacje mogące ułatwić podanie odpowiedzi. Komu zresztą szkodzi odpowiedzieć na pytanie dotyczące uczelni i pracy magisterskiej? Kolejne osobiste wycieczki skończą się ostrzeżeniem.

seestrasse - Pon Lis 12, 2007 10:54 pm

Parker Samo Zło... :uuaaa: :hihi:
Marcin - Wto Lis 13, 2007 12:13 am

To ja w takim razie zapraszam do obejrzenia i zinwentaryzowania mojego domu podcieniowego. Z dojazdem nie powinno być problemu ponieważ znajduje się we Wrzeszczu, ale są też pewne wady… Jest niesklejony i dwieście razy mniejszy od oryginału… :wink:



No dobrze, dość tych żartów – bo chciałem rozluźnić troszku atmosferę przed gorzkimi słowami które zaraz napiszę.
Po dłuższym wyjeździe nadrabiam zaległości w nieprzeczytanaych postach na FDG i dopiero natrafiłem na ten wątek. Przyznam szczerze, że z zażenowaniem czytałem niektóre wypowiedzi.
Doti – takich użytkowników jak Ty było już bez liku. Nie jesteś pierwsza i niestety zapewne nie ostatnia. Wpadacie tu niczym meteory, nie przedstawiacie się w ogóle lub nieporządnie – a następnie wysuwacie listę swoich pytań/żądań. Od razu widać po tych pytaniach, że zazwyczaj nikt wcześniej nie postarał się by poszukać odpowiedzi gdzie indziej… bo i po co wkładać własny wysiłek skoro „ciocie i wujkowie dobra rada” z FDG odwalą brudną robotę i podadzą gotowe rozwiązanie na tacy…
Ale i tak to nie najbardziej uderzyło mnie to w całej dyskusji…
Dla kontrastu opowiem o sytuacji sprzed kilku tygodni – gdy zgłosiła się do mnie pewna dziewczyna pisząca pracę doktorską. Temat tejże dotyczył pośrednio starych dzielnic Gdańska, więc bez chwili wahania zgodziłem się na rozmowę. Doktorantka nie wstydziła się swojej uczelni – odpowiedziała na me pytania: jaka uczelnia, wydział, promotor, skąd pomysł, co już wie, itp. Ona nie widziała nic zdrożnego w powyższych pytaniach i nie zareagowała w stylu „a po co Ci to, z ABW jesteś, nie oczekuje pytań – a odpowiedzi, to ja zadaje pytania itd.”. Była to bardzo otwarta osoba – i nawet zadając konkretne pytania pozwalała na dygresje z których także dowiedziała się wielu interesujących ją szczegółów.
Jeśli my mamy pomóc Tobie – to chcieliśmy dowiedzieć się czegoś więcej tak o Tobie jak i o pracy dyplomowej – bo weszłaś do forum gdzie użytkownicy znają się dobrze, a w wielu przypadkach nie tylko wirtualnie. Jednak doti swoją roszczeniową i arogancką postawą spowodowałaś, że kilka osób które mogły Tobie sporo pomoc już tego nie uczynią…
Nie podzielą się z Tobą swoimi archiwaliami i zbiorami, a także informacjami, których nie znajdziesz w żadnej publikacji, nie dołączysz do kolejnej żuławskiej wyprawy kilku forowiczów, więc…
„Farwell miss doti, farwell”

I dołączam się do prośby Saba…

seestrasse - Wto Lis 13, 2007 1:13 am

na miły Bóg, Marcin... czymże Ciebie osobiście doti uraziła, że napisałeś tego posta? nie chcesz jej pomóc, no to nie pomożesz, to przecież Twoja sprawa, masz do tego święte prawo...
:cooo:

Marcin - Wto Lis 13, 2007 1:37 am

Ale o co chodzi? Iza, czytałaś co drugie zdanie, czy co? :wink:
seestrasse - Wto Lis 13, 2007 1:52 am

przeczytałam zwłaszcza to:
Cytat:
Jeśli my mamy pomóc Tobie – to chcieliśmy dowiedzieć się czegoś więcej tak o Tobie jak i o pracy dyplomowej – bo weszłaś do forum gdzie użytkownicy znają się dobrze, a w wielu przypadkach nie tylko wirtualnie. Jednak doti swoją roszczeniową i arogancką postawą spowodowałaś, że kilka osób które mogły Tobie sporo pomoc już tego nie uczynią…
Nie podzielą się z Tobą swoimi archiwaliami i zbiorami, a także informacjami, których nie znajdziesz w żadnej publikacji, nie dołączysz do kolejnej żuławskiej wyprawy kilku forowiczów, więc…

„Farwell miss doti, farwell”


A dajcie mi wszyscy święty spokój...

Marcin - Wto Lis 13, 2007 2:21 am

Polecam jednak czytanie całości, a nie zwłaszczy. :wink:
seestrasse - Wto Lis 13, 2007 2:53 am

po blisko czterech latach bytności na Forumie, i krótkotrwałej, niemniej burzliwej przygodzie moderatorskiej wiem jedno - że nie warto wysyłać na drzewo nowych userów tylko dlatego, że się nie przedstawili, a przy okazji ośmielili się zadać kilka pytań. to niczemu nie służy. jeśli ktoś będzie chciał pomóc doti, to zrobi to bez afiszowania się na forum. po prostu to zrobi, nie czytając niczyich narzekań.
sama zmuszałam userów do obowiązkowych przywitań. i co? niektórzy mnie po prostu olali :hihi:
bijemy pianę. a makietka domu podcieniowego ładna! już ją masz? :aaale:

Marcin - Wto Lis 13, 2007 3:20 am

Ja widocznie jestem wciąż walczącym moderatorem idealistą... :mrgreen: :wink: i nie zmienię się w tej kwestii.
A tak na poważnie - to jak wiadomo jestem miłośnikiem Żuław - i ucieszył mnie post , że powstaje taka praca. Ale niestety "postawa" doti zraziła mnie do niej i o tym napisałem szczerze i otwarcie - bo to nie pierwszy raz pojawia się "roszczeniowy" użytkownik. Dlaczego ja mam się dzielić swoją wiedzą skoro osoba pytająca robi wielką tajemnicę z podstawowych informacji. Nie podoba mnie się niegrzeczna wobec nas postawa "ja zadałam konkretne pytanie i otrzymałam odpowiedź za co jestem wdzięczna, więc dalsze pytanie powinny raczej wychodzić ode mnie a nie od Ciebie na temat mojej pracy", więc...
„Farwell miss doti, farwell”

Jeśli Poczta Polska nie zrabuje :wink: to jeszcze w tym tygodniu powinien dotrzeć do mnie również nieistniejący już holender z Wikrowa.


seestrasse - Wto Lis 13, 2007 3:30 am

no ładne, ładne... dużo czasu schodzi przy klejeniu czegoś takiego? :hmmm: :D

a kończąc wątek moderatorsko-grzecznościowy - byłam po obu stronach "barykady", i zdecydowanie lepiej jest tutaj. nie muszę nikogo z obowiązku pouczać, nie muszę wysyłać do powitalni. i łapię dystans, czego mi ostatnio brakowało. ale polecam go i Tobie, i innym "walczącym". tak jest zdrowiej :wink:
no to D-noc, bo za chwilę spadnę z krzesła, uaaaa...

pawel.45 - Wto Lis 13, 2007 3:45 am

Marcin napisał/a:
...Jeśli Poczta Polska nie zrabuje :wink: to jeszcze w tym tygodniu powinien dotrzeć do mnie również nieistniejący już holender z Wikrowa...

Obyś tego nie wykrakał :hihi: - jeśli jakiś wielbiciel żuławskich wiatraków (pracownik PP) wyczuje co zawiera przesyłka - to może zrobić Ci przykrość, bo na składzie JSC zabrakło tego pięknego modelu.Pozdrawiam.

knovak - Wto Lis 13, 2007 7:07 am

Wracając do (prawie meritum), czyli postu Marcina - myślę, że nie do końca masz rację. Co winna biedna doti, że w naszym kraju panuje psychoza ochrony danych osobowych (nawet w stosunku do oficerów z Katynia - przykład sprzed paru dni, gdy kancelaria prezydenta nie chciała przekazać listy awansów rodzinom katyńskim zasłaniając się ustawą) i proste pytanie "gdzie się uczysz?" nawet doświadczonym forumowiczom kojarzy się z "adresy, kontakty, nr pesel i buta, już!" ?
:hihi:
A tak serio - pod postem Marcina podpisuję sie obiema rękami, ta dyskusja sprawiła mi po prostu przykrość... :II

I jeszcze ad rem - wydaje mi się (niech mnie ktoś poprawi), że nie każde siedlisko mennonitów = dom podcieniowy, no i nie każdy dom podcieniowy był mennonicki.

parker - Wto Lis 13, 2007 8:55 am

Sabaoth napisał/a:
Kolejne osobiste wycieczki skończą się ostrzeżeniem.


Sabaoth, rozumiem, że za osobiste wycieczki dostaną ostrzeżenia również Fritzek i Marcin, jeśli takowe się powtórzą? (gdybyś miał problemy z odnalezieniem, patrz wątki o cmentarzu krematoryjnym i o głupich aukcjach). Zresztą nie widzę nic obraźliwego w tym, co napisałam.

Przepraszam, że nie w głównym temacie wątku (w tym się wypowiedziałam, ale niektórzy zdają się tego nie zauważać). Podtrzymuję zdanie, że nie ma obowiązku tłumaczenia się z takich szczegółowych informacji, w końcu fora internetowe mają to do siebie, że człowiek może być trochę anonimowy i nie spowiadać się każdemu ze wszystkiego, co ten chce wiedzieć. Zawsze pomagaliśmy/ście osobom, które szukały informacji przez to forum (bo przecież między innymi na tym polega jego działalność, a nie tylko na głaskaniu się wzjamnie po główkach moderatorów i ich sympatyków) i nie rozumiem, czemu w tym przypadku nagle potrzebne jest takie przesłuchanie.

Sabaoth napisał/a:
Wiele osób szukając na Forum pomocy przy poszukiwaniu materiałów do prac naukowych podaje wszystkie informacje mogące ułatwić podanie odpowiedz


Jeśli mógłbyś mi wskazać miejsca na forum, gdzie poszukujący informacji podawali nazwę uczelni, temat pracy i nazwisko promotora, zanim otrzymali jakiegolwiek informacje, bo nie przypominam sobie ich zbyt wielu, będę bardzo wdzięczna.

villaoliva - Wto Lis 13, 2007 1:01 pm

Mam teraz dylemat czy wydzielić posty z tego tematu do bla bla czy dopisać się tu. :hmmm:

Myślę, że cały dym spowodował sposób i ton zadania pytania o uczelnie itp. a nie sama treść pytania.

O to samo można pytać na różne sposoby.
W stylu przesłuchania sugerującym złe intencje pytanego lub w stylu życzliwego zainteresowania i ciekawości.
Zastosowanie tych róznych sposobów ma prawo powodować odmienne reakcje u pytanego.

Spójrzcie na to z tej strony. Powściągnijmy emocje i bądźmy merytoryczni.
Skończmy te piaskownicowe kłotnie.
Jak ktoś nie chce pomagać i udzielać informacji to niech sie nie odzywa. Wszystkim nam przyda się chłodna głowa.

seestrasse - Wto Lis 13, 2007 1:07 pm

:ok:
Marcin - Wto Lis 13, 2007 1:38 pm

Ależ Villa... :D
I właśnie wymagamy merytoryczności od doti (i jej podobnych) - i byłoby dobrze gdyby ona również powściągnęła emocje w swoich odpowiedziach na bardzo proste pytania w których nie ma naprawdę nic złego...
Cytat:
I jeszcze ad rem - wydaje mi się (niech mnie ktoś poprawi), że nie każde siedlisko mennonitów = dom podcieniowy, no i nie każdy dom podcieniowy był mennonicki.

Nie będę poprawiał. :wink:
Z mennonitami to równie mocno kojarzy się także inny typ domu (zagrody)...

Mikołaj - Wto Lis 13, 2007 3:29 pm

Dobra chłopaki i dziewczyny, dosyć bicia piany.
Każdy sobie we własnym zakresie wnioski wyciągnie z tego co napisano.

A teraz albo o Menonnitach albo wcale.

Struś - Sro Lis 28, 2007 1:07 am

Na początku roku prowadziłem wycieczkę po szlaku "Domów podcieniowych". Jeśli chcesz obejrzeć parę zdjęć to zapraszam do relacji tutaj - http://www.babelki.pl/ind...7&str2=20070121
No i bardzo polecam odwiedzenie domu w Trutnowych i porozmawianie z panem Danielem Kuflem i panią Elżbietą Kufel. Myślę że to będzie dla Ciebie najlepsze rozwiązanie, bo ci ludzie mają wielką i "prawdziwą" wiedzę, którą chętnie się dzielą. No i blisko Gdańska
:hihi:
No i dzięki rozmowie z gospodarzami domu w Trutnowach dowiedzieliśmy się (co słusznie zauważył Krzysiek N.) że domy podcieniowe to nie są domy Mennonitów tylko bogatych chłopów. Sami Mennonici mieszkali z wyboru w znacznie gorszych warunkach.
Jeśli naprawdę szukasz prawdy o Mennonitach to zajrzyj do państwa Kufli (czyż nie miłe nazwisko? :D ) a dowiesz się wszystkiego i do tego podane w miły i przystępny sposób.
Nie zapomnij gospodarzy pozdrowić od Bąbelków :hiihihi: :co_jest:

Dostojny Wieśniak - Pią Sty 04, 2008 11:28 pm

Witam.

Przegapiłem taką smaczną awanturkę. Może też załapałbym się na jakiś fajny pasek. Ale było minęło.

Do meritum sprawy - fot. podcieniowego domu w Przemysławiu masz na otwarciu mojego wątku o podpatrywaniu Żuław. Wysiadasz z autobusu w Przemysławiu i idziesz w kierunku, w którym odjechał. Napotkasz strzałkę wyrzucającą na Izbiska. Idź przed siebie a trafisz do celu.

Możesz też wysiąść wcześniej w Żuławkach i pójść na początek albo koniec wsi. Na końcu, przed mostem znajdziesz jeden dom. Jeżeli pójdziesz w kierunku z którego przyjechałaś, dojdziesz do tablicy informującej o szkółce krzaczastej. Tam szybciej Cię wpuszczą do środka.

O ile szukasz domów podcieniowych. Bo możesz jeszcze spotkać na każdym kroku zagrody holenderskie i może o to Ci chodzi?

Powodzenia o ile temat aktualny.

P.S. Fajnie, że jakiś tajemniczy ktoś wymyśla Wam takie tematy.

Dostojny Wieśniak - Nie Paź 05, 2008 2:29 am

Właśnie się dowiaduję, że Doti broni się 10.10, chyba o 11.00 ... i tu ciekawostka dla Fritzka, o ile tu jeszcze zagląda... przy Targu Węglowym. :P
Powodzenia Doti :heej:

pi - Czw Lis 06, 2008 1:42 pm

parker napisał/a:
obiecaj po prostu, że jak już zaprojektujesz, to się pochwalisz dokonaniami [...] Z pewnością wszyscy chętnie obejrzą.


Bardzo czekam na bliższe informacje o finale sprawy. Gratulacje Doti i pochwal się nam trochę!

doti - Czw Lis 06, 2008 7:02 pm

witam...praca powinna się niedługo pojawić w sieci, zamieszczę info.
dostojny- dzięki za dobre słowa, na szczęście poszło wszystko dobrze..
pi- mam nadzieje że mejl doszedł, dzięki za gratulacje

Dostojny Wieśniak - Czw Lis 06, 2008 8:45 pm

Ja tez gratuluje. Widzialem fragmenty Twojej pracy u zrodla, w NDG. Bajer. Wieszaj i pochwal sie swiatu. Chetnie naumialbym sie obslugi programow w jakich te bajery powstaly. :D
DemonicznyGuzik - Sro Lis 12, 2008 6:55 pm

HA ! Jestem tu nowa, ale o domu Państwa Kufli (owszem miłe nazwisko) coś powiem - chata świetna, Doti koniecznie powinnaś zajrzeć, jednak Pan Kufel ma swój własny pogląd na dzieje domu,( nie mennonicki, polski) - uwierzyliśmy mu, owszem, acha, jeszcze naopowiadał o mennonitach mnóstwo niepochlebnych brzydkości - ale potem znalazłam w necie że pan Kufel siedział w pace za podrabianie 20-złotowych banknotów (bowiem jest jako ja jestem ,,plastykiem" Buhaha.... Zatem czy wiarygodnym jest on ? :)
Swoją drogą chałupa w Trutnowych jest fenomenalna, i niewątpliwie warto obejrzeć, słowa Gospodarza traktować z przymrużeniem oka - polecam !!!

Irek - Sro Lis 12, 2008 8:40 pm

Tutaj odnowiony dom podcieniowy we wsi Kolnik kolo Pszczolek.Tez sluzy jako Instutucja charytatywna.Rok budowy szacowany na 18 wiek.
ruda - Sro Lis 12, 2008 9:48 pm

Irek napisał/a:
Tutaj odnowiony dom


A nie masz fotek poprzedniego stanu?Przedremontowego :hmm:

Irek - Czw Lis 13, 2008 9:05 am

Bardzo mi przykro,ale nie posiadam musze sie rozejzec.
ruda - Czw Lis 13, 2008 10:23 am

Szkoda, bo takie zestawienie fotek daje pojecie o wykonanej robocie :D
ruda - Sob Mar 07, 2009 1:57 pm

Ostatnia mennonitka na Pomorzu

Cytat:
Ksiądz pisał do Rzymu o pozwolenie na udzielenie ślubu mennonitce i katolikowi. No i papież odpisał, że się zgadza. Daliśmy więc na zapowiedzi i 14 listopada 1948 r. sobie ślubowaliśmy - opowiada Krystyna Weilandt
Elbląg, podniszczona kamienica z widokiem na zaniedbane ogródki. Wśród suchych chaszczy wyróżnia się smukła brzoza.

- To ja ją posadziłam. Rośnie nam pięknie od lat - mówi Krystyna Weilandt, gdy wyglądamy z okna jej kuchenki. - A tam zaraz po lewej, na Warszawskiej widać kościół. Mój pradziad go zaprojektował.



Pradziadek był mennonitą, mówił po niemiecku. Ona zresztą też. Dopóki się nie zakochała - wtedy przeszła na katolicyzm, nauczyła się polskiego i w przeciwieństwie do reszty swojej rodziny została w Polsce.

Pokój gościnny tonie w szydełkowych serwetkach. Na ścianach gęsto od zdjęć, obrazków, wśród nich herb rodziny Wiehler.

- Przyjechali z Holandii. Polacy ich tu przyjęli. Rodzice o nich dużo nie opowiadali, choć to nasze dziady-pradziady - mówi pani Krystyna.

Bo my Niemcami byliśmy

Aleksandra Kozłowska: Dla ukochanego zmieniła pani wiarę. Trudno było?

Krystyna Weilandt: Nie. Jak się człowiek zakocha, to wszystko gotów jest zrobić. A on przystojny był, miły, rozmowny. Na imię miał Leonard. Jego urodziny były 6 listopada, a 14 listopada mieliśmy rocznicę ślubu. W zeszłym roku byłoby 56 lat. Ale on już nie żyje.

Poznaliście się państwo, tu w Elblągu?

- Nie. Och, to jest cała wielka historia. Ja jestem urodzona w Elblągu, w 1923 roku, ale moi rodzice mieli gospodarstwo w Markusach, 17 km za Elblągiem. No i jak 24 stycznia 1945 r. front się zbliżał, to wszyscy pouciekali z Markus. Myśmy też wyjechali. Schowaliśmy się koło Słupska, bo Ruski już kocioł zamknęli i koniec był. Mojego ojca zabrali i już więcej nie wrócił. Całą wojnę przeżył i dopiero Ruski go nam odebrali. A mój starszy brat na Węgrzech leży pochowany, na wojskowym cmentarzu. On był w Grecji w niemieckim wojsku. Bo my Niemcami byliśmy.

A teraz?

- Teraz Polką jestem. Po wojnie przeszłam na katolicyzm, wyszłam za Polaka, przy dzieciakach, jak zaczęły chodzić do szkoły nauczyłam się po polsku mówić. Bo wcześniej ani słowa nie umiałam... Ale nie tak od razu. Najpierw, zaraz po wojnie szukaliśmy za pracą, inaczej człowiek by z głodu umarł.

A w gospodarstwie w Markusach nie mogliście znowu mieszkać?

- Nie. Tam nic nie zostało. Bo tam była ruska komendantura i oni wszystko pozabierali: kartofle, bydło, świnie. Wszystko co było, poszło precz. No więc z siostrami, drugą mamą i dwoma małymi braćmi szukałam pracy. Miałam wtedy 21 lat. Pojechaliśmy do Szaleńca. Tam poznałam męża, Leonarda znaczy się, on tam też do pracy przyjechał. Z Czerska pochodził. Przystojny chłopak z niego był, uprzejmy. Zabrał mnie do przyszłych teściów do Czerska, żeby mnie przedstawić. Stamtąd pojechaliśmy do Elżbietowa. To był taki majątek, gdzie dostałam pracę w kuchni. Gotowałam obiady dla pracowników sezonowych, ponad dziesięć osób ich było. Mieszkaliśmy w roboczym domu. Jedna kobieta za każdym razem jak mnie widziała, syczała: "niemiecka świnia, niemiecka świnia". Nie wiedziałam co to znaczy, bo nie znałam polskiego, ale zapytałam zarządcę. I wtedy on porozmawiał z tamtą kobietą i więcej już tak do mnie nie mówiła. Później chcieliśmy z Leonardem ślub brać, ale co z tego - ja byłam mennonitką, on był katolik.

Mąż nie mógł przejść na mennonityzm?

- A skąd! Wtedy to już nikt z moich krewnych tu nie został, z kim byśmy tu byli? Zresztą wszyscy tutejsi mennonici powyjeżdżali: do Danii, Ameryki, Kanady, Australii, nawet do Urugwaju - dzwonili do mnie stamtąd w zeszłym roku, na 85. urodziny. Jeden kuzyn w Ugandzie działa, pomaga biednym. A rok temu dostałam nagle list z Kanady. To kuzyn Udo napisał, a widzieliśmy się ostatnio, kiedy miał siedem lat!

To jak udało się pani wziąć ślub?

- Musiałam przejść na katolicyzm. Pół roku na nauki chodziłam do Debrzna, dwa razy w tygodniu, cztery kilometry leśną drogą. Na naukach były modlitwy i w ogóle wszystko. Ksiądz potem pisał do Rzymu, do papieża o pozwolenie na udzielenie ślubu mennonitce i katolikowi. No i papież napisał, że się zgadza. Leonarda rodzina też nic nie miała przeciwko. Daliśmy więc na zapowiedzi i 14 listopada w Debrznie w 1948 sobie ślubowaliśmy. Byłam ubrana w białą suknię, kwiaty, welon Jak to do ślubu trzeba. Ale ślubu cywilnego nie mogliśmy dostać, nie miałam obywatelstwa polskiego. Pomogła mi taka znajoma, pani Wiśniewska, która perfekt umiała po niemiecku i potłumaczyła dokumenty. Po roku w Chojnicach dostałam to obywatelstwo, a w Czersku wzięliśmy ślub cywilny. I tam mieszkaliśmy do 1951 roku. Potem przeprowadziliśmy się do Elbląga.

Nie tęskniła pani za swoją wiarą?

- Zawsze trochę tęskniłam. Zawsze też byłam przeciwna temu, że w tej wierze trzeba chodzić do księdza i się spowiadać. Ksiądz też przecież grzeszy i on ma dawać mi rozgrzeszenie? Od tego jest Bóg, który zna wszystkie moje winy.


U mennonitów lejce złotem wykańczane

Brakowało pani Markus?

- No pewnie. 21 lat tam mieszkałam. Przed wojną w wiosce gospodarze to przeważnie sami mennonici byli. Chodziliśmy do kościoła w miejscowości Jezioro - pieszo albo bryczką jechaliśmy, albo na rowerach. Rodzice w tym kościele brali ślub. Dawał go im mój dziadek, Rudolf Wiehler. Był pastorem u mennonitów w Markusach, miał czternaścioro dzieci. Podczas ślubu, jak ręce składał na błogosławieństwo to zawału dostał. I za cztery dni zmarł. Po wojnie Polacy z tego kościoła zrobili magazyn zbożowy.

Nabożeństwa mennonickie były tylko w niedzielę, bo pastor też gospodarstwo miał, musiał pracować. Komunię też przyjmowaliśmy, wino było w kieliszku. Komunię tylko dwa razy do roku: na Zielone Świątki i na Wszystkich Świętych. W tym samym kościele ja się ochrzciłam, bo mennonici chrzczą się jako dorośli, i bez świadków, na własną odpowiedzialność. Rodzice imię tylko wybierają. Dali mi Krystyna, a właściwie po niemiecku to Krysta. 14 lat miałam, jak się ochrzciłam.

Jak wyglądało życie w Markusach?

- Przed wojną każdy miał gospodarstwo. Domy piękne były, każdy miał bydło, gęsi, pole. My mieliśmy szesnaście dojnych krów. Szkoła była i "dom ogrodowy" - kiedy rodzice oddali synowi gospodarstwo, to sami szli mieszkać do tego właśnie budynku. Mieliśmy bryczkę na co dzień, bryczkę na niedzielę, do tego lejce pięknie złotem wykańczane. Ojciec w kapeluszu jeździł. I była też kryta kareta. Nie każda rodzina tak miała, tylko ci najbardziej pracowici (śmiech). A z naszym domem to taka historia była: W gościnnym pokoju, tak jak to w tych dawniejszych budynkach bywało, nad drzwiami taki pasek z tapety był farbą pociągnięty. I kiedyś ojcu coś do głowy strzeliło i zaczął w nim grzebać. A matka: "Nie rób, bo wszystko zepsujesz". Ale on nie dał spokoju i jak później chwycił to cały ten pasek wyciągnął. Patrzymy a na drewnie wyrzeźbiony napis po niemiecku: Budowniczy Franz von Riesen i jego żona. Żeby Pan Bóg ich wynagradzał w duszy i w ogóle. A wszystkie literki tak ładnie wyrzeźbione. A dom pobudowali w 1775 roku!

Miałam dziesięć lat, gdy tata drugi raz się żenił, moja mama zmarła w wieku 42 lat. Pochowana jest na cmentarzu mennonickim Agrykola w Elblągu, mój dziadek go zakładał. Ale teraz nic z niego nie zostało, nawet nagrobki się nie zachowały. Po wojnie trawa tam rosła, krowy się pasły...

Tata i druga mama ślub brali w mennonickim kościele w Malborku. Ale jakie wesele było! Wieczorem o godzinie 12 teatrzyk odgrywaliśmy, a ciotka nasza Lidia, można powiedzieć, że była to taka poetka, teksty do tego teatrzyku napisała. No i my, dzieci byliśmy przebrani jako krasnoludki: Puki, Schnuki i Luki. Dzieci zrobiły teatrzyk na ślubie taty. I to pod lampionami! Coś pięknego!

Jak przeżyliście wojnę?

- Pracowaliśmy do końca. Menonici nie używają broni i nie chodzą na wojnę. Choć pod koniec, jednego z braci, Rudolfa wzięli do wojska, to ten co na Węgrzech, blisko granicy jugosłowiańskiej jest pochowany.

Jest pani szczęśliwa?

- Tak. Teściowie byli dla mnie bardzo mili i dzieci mam dobre: cztery córki i czterech synów. Jeden syn kawaler ze mną mieszka, ale opiekują się wszystkie.

Jaki dzień był w pani życiu najważniejszy? Taki, który najbardziej pani pamięta?

- Spotkanie w prezydium, tu w Elblągu. Na zjeździe rodziny Wiehlerów.

Opowieść córki: skromność, posłuszeństwo, praca

Podczas rozmowy panią Krystynę odwiedza jej córka - także Krystyna. Przynosi zakupy i gazety.

A pani od dzieciństwa wiedziała, że wywodzi się z mennonickiej rodziny?

Krystyna Zarzędska: Nie. Urodziłam się sześć lat po wojnie, a do tego mama późno zaczęła nam o tym mówić. O mennonitach, rodzinie Wiehler wiemy z książek, w Niemczech są wydawane i mama je ma. Co pięć lat organizowane są spotkania rodziny Wiehler, w 2005 było w Elblągu. W czasie tego spotkania mennonici podarowali muzeum w Elblągu oryginał swego katechizmu wydrukowanego w 1837 roku i kronikę rodziny Wiehlerów. 400 lat naszej historii! W przyszłym roku taki zjazd będzie w Kanadzie.

Pewne zasady swojego wychowania mama od początku nam wpajała: skromność, posłuszeństwo, praca. Byliśmy nauczeni pracy. W domu każda z nas, czterech córek - no, bo to córki najbardziej były gonione do pracy domowej - miała swoje zadanie, na przykład wycieranie kurzu, a było z czego: zawsze mieliśmy dużo obrazków: zdjęcia rodzinne, i inne. No i posłuszeństwo - wtedy nie było tak jak dzisiaj, że rodzic coś pięćdziesiąt razy dziecku powtarza. Rodzic powiedział raz i trzeba było to zrobić. Nie można było też ukroić kromki, dopóki nie zrobiło się znaku krzyża na chlebie. A jak kromka chleba spadła, trzeba ją było podnieść zaraz i pocałować. Przed każdym posiłkiem i po posiłku była modlitwa, od stołu się dopiero wtedy się odchodziło, gdy wszyscy zjedli. O oglądaniu telewizji w czasie obiadu mowy nie było. Potem sama, we własnej rodzinie też ten zwyczaj przejęłam, ale dzieci dorosły, każdy jadł szybko, albo o różnych porach i się skończyło. Choć dzisiaj uważam, że to wspaniałe. To jednoczy rodzinę.

Krystyna Weilandt: - Ta modlitwa po posiłku tak brzmiała: „Dziękujmy Panu za ten dar, co otrzymaliśmy i oby trwał on wiecznie”.


Krystyna Zarzędska: Pamiętam jak obchodziliśmy Boże Narodzenie. Na stole biedniutko, ale prezenty zawsze czekały. Mama sama je robiła: rękawiczki, szalik, takie rzeczy. Ale zanim ten prezent dostaliśmy, musieliśmy zaśpiewać piosenkę. Strasznie nie chciałam jej śpiewać, bo była po niemiecku: „O, Tannenbaum, o Tannenbaum ” Mama śpiewała ją w dzieciństwie i młodości, miała w ogóle piękny głos, w chórze była.

Krystyna Weilandt: Tak, moja rodzina była muzykalna: ciocia to na organach w mennonickim kościele na Oruni grała. A mój ojciec i dziadek bardzo ładnie śpiewali.

Krystyna Zarzędska: Tak, mama miała zdolności. Robiła dla nas przedstawienia: kukiełkowe, cieniowe, dzieciaki z całego bloku przychodziły... I bajki pięknie nam opowiadała. Z bratem oczywiście umieliśmy mówić po niemiecku. Ale dzieci w szkole, na podwórku bardzo nam dokuczały. To, co przeżyliśmy, trudno zapomnieć. Hakenkrojce nam mazali na tornistrach, wyzywali od hitlerowców. Jak mam mówiła żebyśmy po niemiecku rozmawiali, to myśmy na nią krzyczeli: „Ty do nas po niemiecku nie mów, bo my po hitlerowsku nie będziemy mówić!". I przestawaliśmy się do niej odzywać. To mama po niemiecku też już nie mówiła. Dzisiaj wiem, że o własnych korzeniach powinno się mówić, ale wtedy to ukrywaliśmy. Pamiętam jak w drugiej klasie siedziałam w ławce, nauczycielka usiadła naprzeciwko mnie, a poszłam wtedy do szkoły w nowym sweterku, który babcia przysłała mi z Niemiec. I nauczycielka tak mu się przygląda, przygląda i z taką wzgardą mówi: „O, nowy. Z Niemiec pewnie!" A później, w latach 80. jak wszyscy chcieli na Zachód wyjeżdżać i szukali na gwałt niemieckiego pochodzenia, to ciągle ktoś mamę prosił, żeby mu jedno, drugie pismo po niemiecku napisała. Ale ona sama, ani nikt z naszego rodzeństwa nie chciał do Niemiec jechać. I zostaliśmy.



AnWe - Pon Mar 09, 2009 11:37 pm

ciekawe czy ta Pani nie ma już dosyć bycia pytana ciągle o to samo....

ale taki chyba los "ostatnich" :cry:

ruda - Wto Mar 10, 2009 10:37 am

Zapytaj Ją :hihi:
AnWe - Wto Mar 10, 2009 11:31 am

ruda napisał/a:
Zapytaj Ją :hihi:


i będzie to mój ostatni wywiad.... :hiihihi:

dandola - Pon Sty 25, 2010 11:54 am

Dopiero dotarłem do tego tematu, ale jeśli są zainteresowani to mogę przedstawić wyciągi z mennonickiej księgi adresowej z 1936 roku, w której można znaleźć zarówno adresy mennonitów z Gdańska i innych dzielnic oraz Żuław.
Kasia_57 - Wto Sty 26, 2010 1:28 pm

dandola napisał/a:
Żuław


A skąd z Żuław ?? ja jestem zainteresowana :D
pozdrawiam

dandola - Wto Sty 26, 2010 1:33 pm

Kasiu jeśli trzeba to i z całej Polski. Część już dałem na WFG, ale za sposób w jaki mi podziękowali za współpracę nie dostaną już nic.
A przy okazji jeśli można poza tematem pozdrowienia z Suwałk. Może znów się spotkamy w kościele Mariackim w lecie.
Prośba do admina - czy jest możliwość opublikowania tych adresów jako .pdf, gdyż jest to kilkanaście stron. No i jakie miejsca konkretnie potrzebne.

Kasia_57 - Wto Sty 26, 2010 5:32 pm

dandola napisał/a:
podziękowali za współpracę


no cóż, jedni są taktowni inni tylko są :haha:


A co do miejsc - to bardzo zależy mi na Oberlandzie (okolice Morąga), jeśli chodzi o Żuławy to - właściwie całe :???:

A może wrzuć na chomika???
www.chomikuj.pl i po sprawie.
na jednym z forów w ten sposób dostępne mapy :wink:

pozdrawiam serdecznie i dzięki za odzew

dandola - Wto Sty 26, 2010 7:13 pm

Poczekam na Mikołaja. Może da się opublikować w .pdf. Strona tytułowa też potrzebna?
Mikołaj - Wto Sty 26, 2010 7:24 pm

no pewnie że się da, prześlij mi na maila
dandola - Wto Sty 26, 2010 8:18 pm

Kasiu przykro mi, ale Adressbuch nie wykazuje mennonitów w Mohrungen. Poza tym, o które Żuławy chodzi. Dla mnie są znane w miarę Gdańskie.
Kasia_57 - Wto Sty 26, 2010 8:22 pm

hm... A z okolic Pasłęka? z okolic tzw. Żuław Pasłęckich ?
Jak nie ma, to się mówi trudno :???:

jeśli mogę w takim razie - o Żuławy poproszę :D

dandola - Wto Sty 26, 2010 8:31 pm

Nie ma to znaczy nie zanotowano lub w ogóle nie mieszkali. Wedle życzenia Pasewalk. Proszę o podanie miejscowości z jego okolic, które są potrzebne . I na początek zeskanowałem stronę tytułową. Resztę przygotuję jako .pdf. Jeśli ktoś potrzebuje jakąś miejscowość pilnie, to proszę pisać na adres: kartuzjanin@wp.pl
Miro - Wto Paź 19, 2010 9:30 am
Temat postu: Mennonitisches Adresbuch 1936
Na stronie Mennonite Library and Archives jest w cołości Mennonitisches Adresbuch 1936 , są tam też nazwiska mennonitów z Wolnego Miasta Gdańska.

Miro

pumeks - Pon Gru 20, 2010 3:47 pm

A tu gdański bankier - mennonita Abraham Dirksen, narysowany przez Daniela Chodowieckiego:
Miro - Wto Gru 21, 2010 11:11 am

Szpital przy Kościele Mennonitów w Gdańsku 1817 - 1901.

Miro

dandola - Wto Gru 21, 2010 8:24 pm

Coś z niego pozostało i przy jakiej ulicy się mieścił?
francula - Wto Gru 21, 2010 9:27 pm

Nic - już go nie ma.
Miro - Sro Sty 26, 2011 12:47 pm

Rada i reprezentanci Gdańskiej Gminy Mennonitów rok 1904.

Miro

Miro - Nie Lut 27, 2011 12:59 pm

Nie wiem kiedy zostało zrobione to zdjęcie cmentarza Menonnitów w Wiślinie.
Jak widać stan zabytkowej bramy-dzwonnicy jest już bardzo nadszarpnęty czasem.
Czy obecnie pozostał jakiś ślad po tym obiekcie?

Miro

Fenix - Nie Lut 27, 2011 1:36 pm

Jest odrestaurowana ale zamknięta.
Krzysztof - Nie Lut 27, 2011 3:12 pm

Tu: http://www.chem.univ.gda.pl/~tomek/zulawy jest pokazany wygląd z przed i po ostatniej renowacji
Widać, że również wcześniej zaniedbywano ten obiekt :nerwus:

Miro - Pon Lut 28, 2011 7:40 am

Jedna z atrakcji Szlaku Mennonickiego, dzwonnica w Mikoszewie.
Jak widać bardzo podobna do tej z Wiślinki.

Miro

Jerry - Sro Lis 14, 2012 11:23 pm

Jak ktoś ma ochotę zobaczyć dzwonnice w wiślinie od srodka to podaje tel do kontaktu 605588714.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group