Wykłady sobie lecą i lecą cegły z komina domu w Żuławkach. Przy kolejnym silniejszym wietrze poleci najmniej połowa komina. I tak nam jakoś leci na Żuławach. Dobrze że są młodzi ludzie, którym to wszystko nie lata.
Najgorsze ,że ten stan rzeczy jest dość powszechny - ileż pięknych domów i kamienic powoli przestaje istnieć
Niestety... Nie rozumiem takiego postępowania i mentalności, że co nowe to lepsze. Nie mówię o życiu w głębokim średniowieczu, ale jeśli chodzi o architekturę to uważam, że stare budynki powinny być odpowiednio chronione, bo to tworzy spójność miasta i regionu... Rzecz jasna mam tu na myśli budynki przedwojenne, nie wątpliwe perły budownictwa komunisztycznego ;) Nawet w takim gupim UK starsze obiekty ulegające modernizacji mają zachowywaną fasadę - jeśli reszta idzie do kompletnej demolki. Rozwiązanie nie idealne, ale na pewno będące mniejszym złem. Nie potrafię sobie wyobrazić, co siedzi w ciasnych umysłach osób odpowiedzialnych za zachowywanie tak ważnych obiektów, skoro nie mogą one zadać sobie trudu, by uchronić tak piękne miejsca przed zniszczeniem.
Nie potrafię sobie wyobrazić, co siedzi w ciasnych umysłach osób odpowiedzialnych za zachowywanie tak ważnych obiektów, skoro nie mogą one zadać sobie trudu, by uchronić tak piękne miejsca przed zniszczeniem.
Wiesz co, nie wiem, jak jest na Żuławach, ale mogę ci wytłumaczyć pewne zjawisko na przykładzie z Gdańska:
- zarząd województwa koniecznie chce sprzedać byłą przychodnię kolejową. Teoretycznie na sprzedaż jest konieczna zgoda organu ochrony zabytków, organ chce wydać zgodę ale pod warunkiem, że na przyszłego nabywcę zostaną nałożone wymagania co do ochrony wartości zabytkowych obiektu. Zarząd województwa protestuje że nie można takich rzeczy ustalać zanim nie będzie znany nabywca; ostatecznie przetarg dochodzi do skutku, nie jestem pewien ale prawdopodobnie organ ochrony zabytków musiał wydać decyzję bez jakichkolwiek warunków;
- przychodnię kupuje przedsiębiorca X który zapowiada że oczywiście będzie dbał o zabytek, po czym natychmiast zaczyna domagać się uzgodnienia całkowitej przebudowy obiektu polegającej m. in. na dobudowaniu części o kubaturze odpowiadającej obiektowi istniejącemu, ale o architekturze skrajnie kontrastującej. Organ ochrony zabytków podejmuje negocjacje, ale domaga się jednocześnie programu konserwatorskiego dla istniejącego obiektu zabytkowego. Inwestor dostarcza kolejne ekspertyzy od "niezależnych rzeczoznawców" które wykazują, że zachowanie czegokolwiek z dawnego obiektu jest praktycznie niemożliwe, i w zasadzie należy budynek rozebrać, ew. pozostawić ściany (ale usunąć historyczne stropy, klatki schodowe, nie mówiąc już o tak "nieistotnych detalach" jak zabytkowa stolarka (m. in. schody, drzwi, okna). Konserwator ucina negocjacje.
- w mediach zaczyna się nagonka na konserwatora jako "hamulcowego", który blokuje rozwój miasta;
- budynek od 3 albo więcej lat stoi nieużywany i, co najistotniejsze, nieogrzewany zimą, przez co ulega stopniowej degradacji, ale oczywiście nie ma sposobu by zmusić jego właściciela do jakichkolwiek działań konserwatorskich.
Oczywiście najłatwiej jest obwiniać za ten stan "ciasne umysły osób odpowiedzialnych za zachowywanie obiektów", ale wydaje mi się, że to dość krzywdzący pogląd.
Oczywiście najłatwiej jest obwiniać za ten stan "ciasne umysły osób odpowiedzialnych za zachowywanie obiektów", ale wydaje mi się, że to dość krzywdzący pogląd.
Nie miałam na myśli tylko konserwatora, ale ogół osób przyczyniających się do takiego, a nie innego stanu rzeczy. Wg mnie konserwator obdarzony epitetem "hamulcowy" to dobry konserwator, bo jeśli mieliby przepuszczać każdego potworka dla świętego spokoju i w imię "rozwoju miasta"... Ojoj...nawet nie chcę myśleć.
ruda napisał/a:
A ileż miejsca na bannery reklamowe - takie rusztowanie toż żyła złota
Ogladalem nie dawno program o zabytkowych domach w Swidrze k. Warszawy. Tam rozwiazaniem na konserwatora byly i sa podpalenia.
Oby ta metode nie przeniesli na Zulawy.
ale oczywiście nie ma sposobu by zmusić jego właściciela do jakichkolwiek działań konserwatorskich.
Są takie sposoby. Zaś o umysłach osób zajmujących się z urzędu zabytkami, można wiele powiedzieć, ale z całą pewnością ciasnoty zarzucić im się nie da.
Programu o Świdrze nie widziałem. Do niedawna warszawski WKZ nakazywał takim cwaniaczkom odbudowę spalonego zabytku. Skutecznie ograniczyło to nieszczęśliwe wypadki w okolicy Warszawy. Widać coś się zmieniło, albo ktoś.
A tutaj, nie jeden dom wzgardzony. Wieś cała znikająca z powierzchni ziemi. Całe założenie wpisane do rejestru zabytków, jak pisze Kolekcjoner. Pozostawiam bez komentarza. Kto ma czas i ochotę, niech zajrzy, nim jest na co patrzeć.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum