Wysłany: Sro Wrz 06, 2006 8:16 am Re: [P] Zeppelin
kwidzin napisał/a:
luanda napisał/a:
DLACZEGO W POLSCE „KNAJPY” ŚWIECĄ PUSTKAMI?!
Proponuję skonfrontować menu/cennik z "kwitkiem" przeciętnego Polaka.
O tak! Ta uwaga jest słuszna!
Niestety obawiam się, że restauratorzy pragną zysku tak bardzo, że odstraszają klientów.
Pokutuje ciągle popularny pogląd, że nie obrót, a zysk.
Szkoda...
wcale nie świecą pustkami i coraz większa ich liczba świadczy o tym, że da się na tym zarobić
no chyba że mówisz o ekskluzywnych lokalach, tam za to wystarczy kilku klientów, żeby wyjść na swoje
wcale nie świecą pustkami i coraz większa ich liczba świadczy o tym, że da się na tym zarobić
no chyba że mówisz o ekskluzywnych lokalach, tam za to wystarczy kilku klientów, żeby wyjść na swoje
MIkołaju, zgadzam sie z Tobą. Wystarczy wyjechać do Krakowa, Poznania czy Wrocławia by zobaczyc jak funkcjonują tam knajpy, knajpki i knajpeczki. Na tym tle Nasz Gdańsk wypada niestety baaaardzo slabo. Myśle, że jest to problem zarówno mentalno-ekonomiczny (brak potrzeby wyjścia na "starówkę (300 km>>)" w powiązaniu z może nieco uboższym społęczeństwem), ale i brak pewnej spójnej polityki władz miasta.
Stare Miasto czy Głowne Miasto winny tętnić zyciem przez cały rok, a nie tylko w króytkim sezonie turystycznym. Należy propagować pewien styl życia wiążacy sie z "wizytowaniem" na codzień serca Miasta a nie tylko od swieta. Krakusy mają głeboko zakorzenioną tradycję "wyjścia na rynek" i wypicia "pół czarnej" co powoduje permanentny wzrost zarowno liczby owych przybytków szaleństwa gastronomicznego, jak i umiarkowane ceny. U nas.... smutek...
Wyskoczcie w październiki po 18.00 na Miasto..... pusto, cicho , szaro.... a tam.... tętni zycie.
Jak knajpiarz ma dziennie 5 klientów zamiast 50-ciu to z tych pięciu juz na wejściu zdejmuje z nich skórę razem z butami....
Trza coś robić w "tem temacie".... (ja sie staram i zblizam sie do ideału, którego fizycznym odpowiednikiem jest kształt kuli) ..... wsparcia potrzeba
_________________ Pozdrawiam Zdzisław
Vivere est cogitare
Ostatnio zmieniony przez Zdzislaw Sro Wrz 06, 2006 7:32 pm, w całości zmieniany 1 raz
Hmmm, fakt, bez obrazy, ale świecą faktycznie - tylko w Gdańsku....
Powiem tak - rok temu, czerwiec, godzina 22.00 z groszami, wieczór z soboty na niedzielę, czyli środek weekendu, Długi Targ, pogoda - ciepluchno i przyjemnie...
Siedzę ze znajomym na kawce, i - co w P-niu jest nie do przyjęcia - wygania nas kelner, bo "fajrant".
No wybaczcie... Może to jest odpowiedź na pytanie dlaczego knajpy (w Gdańsku) świecą pustkami?
Ja rozumiem, bliskość Sopotu. Ale nie samym Sopotwem człowiek żyje ;) Nie chciało mi się wierzyć, kiedy ktoś powiedział, że w Gdańsku życie nocne nie istnieje - ale szybciutko zmieniłam zdanie...
W Poznaniu bywam na Starym Rynku w środku nocy - i bez względu na porę roku tłumek przeważnie jest spory. Zwłaszcza latem.
Hmmm, fakt, bez obrazy, ale świecą faktycznie - tylko w Gdańsku....
Powiem tak - rok temu, czerwiec, godzina 22.00 z groszami, wieczór z soboty na niedzielę, czyli środek weekendu, Długi Targ, pogoda - ciepluchno i przyjemnie...
Siedzę ze znajomym na kawce, i - co w P-niu jest nie do przyjęcia - wygania nas kelner, bo "fajrant".
No wybaczcie... Może to jest odpowiedź na pytanie dlaczego knajpy (w Gdańsku) świecą pustkami?
Ja rozumiem, bliskość Sopotu. Ale nie samym Sopotwem człowiek żyje ;) Nie chciało mi się wierzyć, kiedy ktoś powiedział, że w Gdańsku życie nocne nie istnieje - ale szybciutko zmieniłam zdanie...
W Poznaniu bywam na Starym Rynku w środku nocy - i bez względu na porę roku tłumek przeważnie jest spory. Zwłaszcza latem.
Syrenko, z bólem serca (bo chciałbym by było inaczej) przyznaję, że "mosz recht".
kwidzin, podobnie ma rację bo zaiste knajpek z charakterem jest niewiele. Za moich mlodych lat Mariacka i Chlebnicka ze "Pod Holendrem" "szkotem i innymi była swoistą rewelacją, ale to byly latka siermiężne i każda nowinka cieszyła, mam czasem wrazenie ze wtedy sie częściej bywalo w kafejce czy cukierni niźli teraz. Sam nie wiem co o tym wszystkim sądzić. Myślę, iż po prostu ludziom musi sie chcieć "chcieć".
No, moi drodzy, macie pole do popisu ;)
Zapotrzebowanie na dobrą knajpkę jak widać jest, więc kto ma kapitalik i łeb do interesów... ;) (ja niestety nie posiadam ani jednego, ani drugiego )
Pewien wyjątek w Gdańsku stanowi Jarmark Dominikański, ale czymże jest picie na wpół ciepłego piwa w plastykowym kubku, od przyjemności popijania chłodnego napoju w pubie z prawdziwego zdarzenia...
Przypomniało mi się, jak chętnie chadzałem jeszcze rok temu z MmS do Literatów na Mariacką. Straszny bałagan, raczej brudek, ale w piwnicy oprócz stolików, z których każdy tworzył oddzielny - jak mawiała MmS - pokój, jakaś maszyna do pisania, zakurzone gazetki. Zawsze ta sama tajemniczo uśmiechnięta barmanka, serwująca drinki w zasadzie bez słowa.
Kręte schody na dół i namiętności w ciemnym rogu ;-)
Wizyta na początku roku, właśnie się skończył tam remont, zmieniono wszystko!
Zrobiło się jasno, na ścianach jakieś obrazy na sprzedaż, NIC wspólnego z literatami (poza nazwą).
Pusto - rzuca się na nas obsługa, my po sobie wzrokiem i ... w długą!
Klimat przepadł i miejsce w sercu dla "U Literatów" też ;(
Cóż to tylko subiektywne odczucie, ale ...
Hmmm, fakt, bez obrazy, ale świecą faktycznie - tylko w Gdańsku....
Powiem tak - rok temu, czerwiec, godzina 22.00 z groszami, wieczór z soboty na niedzielę, czyli środek weekendu, Długi Targ, pogoda - ciepluchno i przyjemnie...
Siedzę ze znajomym na kawce, i - co w P-niu jest nie do przyjęcia - wygania nas kelner, bo "fajrant".
No wybaczcie... Może to jest odpowiedź na pytanie dlaczego knajpy (w Gdańsku) świecą pustkami?
Ja rozumiem, bliskość Sopotu. Ale nie samym Sopotwem człowiek żyje ;) Nie chciało mi się wierzyć, kiedy ktoś powiedział, że w Gdańsku życie nocne nie istnieje - ale szybciutko zmieniłam zdanie...
W Poznaniu bywam na Starym Rynku w środku nocy - i bez względu na porę roku tłumek przeważnie jest spory. Zwłaszcza latem.
Potwierdzam. Jakiś czas temu wygoniono nas z knajpki przy Motławie o 21:00. Zabraliśmy się w taksówkę i pojechaliśmy do Sopotu. Od tamtej pory omijam te rejony duży łukiem.
_________________ ...........................................
Pomóż Hanusi jeśli możesz
http://dzieciom.pl/5002
...........................................
(...)od przyjemności popijania chłodnego napoju w pubie z prawdziwego zdarzenia...
Tylko, że lokali z piwem a nie produktem przypominającym piwo jest niestety nie wiele. Na Stary Mieście jedynie dwa/trzy lokale serwują piwo a nie jakieś tam masowe "barachło".
Inni idą przetartą już drogą i w zwiazku z tym lokale są prawie takie same czyli nijakie i właśnie z tej przyczyny dopartywałbym się tych"pustek w lokalach".
Ja miałem podobna przygodę co pozostali. Zaprosiłem znajomych z Gorzowa bądź, co bądź miasto „zaścianek” w porównaniu z Gdańskiem a że był to okres Jarmarku Dominikańskiego tak około godziny 22.30 postanowiliśmy, że przejdziemy się wieczorem na starówkę (300 km>>). W drodze na Stare Miasto podjęliśmy decyzje, że gdzie siądziemy napijemy się piwka i zatańczymy. Po dojściu do ul. Długiej szukaliśmy miejsca gdzie można „ zakręcić nóżką. Powiedziałem idziemy do Pubu Złota Kamienica. A tam …….., ku mojemu a zwłaszcza moich gości zdziwieniu …… półmrok cisza atmosfera niemalże grobowa, przy barze nawet kelnerki nie było. Po minucie wychodzi z zaplecza zaspana i mówi, że już zamykamy. No to wychodzimy i przemieszczamy się dalej. Nie opodal Jazz Pub a tam , o zgrozo techn. Łysi ludzie w dresach. No to wychodzimy. Stojąc przed podejmujemy decyzję, że dajemy sobie spokój z tańcami i zaproponowałem Klub Aktora. Piękna sceneria ul. Mariacka klimat, miły nastrój. Zamawiamy piwo siedzimy przy stoliku. Po około 30 minutach czyli było gdzies około godziny 23. 15 Pani Basia właścicielka podchodzi i mówi , „”…bardzo Państwa przepraszam, ale zamykamy..” , pytam się o co chodzi a ona na to, że lokatorzy z góry się skarżą, ze jest głośno i co jakiś czas przychodzi Straż Miejska i wlepia jej mandaty za zakłócanie ciszy nocnej. Chcąc nie chcąc wypiliśmy piwo i ruszyliśmy dalej. Kolejna knajpka z „klimatem” „Duszek” tego nie będę komentował stęchlizna, smród i szkoda gadać. Wychodzimy. Doszliśmy do Targu węglowego i co, wszystko w trakcie zamykania. Koniec końców skończyliśmy vis a vis byłego Komitetu Wojewódzkiego PZPR. A kto tam był wie jak tam jest. Plastikowe kubeczki piwko zawsze nalane pod kreskę 0,5 l. Po wypiciu jednego płynu, który przypominał piwo wróciliśmy do domu. Miałem szczęście, że goście byli wyrozumiali i potraktowali to jako miła i wesołą przygodę z naszego kochanego Gdańska. Po prostu szkoda gadać.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum