Obelisk z 1899 roku poświęcony niemieckiemu kanclerzowi stał w Nakomiadach do lat 60. Później został zasypany ziemią. Latem grupka Niemców spędzających wakacje w Nakomiadach zainteresowała się kamieniem wystającym z gruntu. Poprosili o jego wykopanie mieszkańca wsi Franciszka Hensza. Spod warstwy ziemi wyłonił się obelisk. Do jego wyeksponowania doprowadzili wójt i miejscowa radna Halina Szara, córka Niemki i Polaka.
(...)
W głosowaniu za pomnikiem było 34. mieszkańców, przeciw - 16. - Ta decyzja jest wiążąca, wojewoda nie może nas zmusić do usunięcia pomnika - powiedział Jarosik. - To właśnie demokracja.
i mam nadzieje, zamykajaca dyskusje wypowiedz Roberta Traba:
Cytat:
W Prusach Wschodnich kamienie poświęcone Bismarckowi stały niemal w każdej wsi. Każda epoka czci swoich bohaterów i Bismarck w pewnym okresie był nim dla Mazurów, którzy utożsamiali się z państwem niemieckim. Oczywiście inaczej postrzegają Bismarcka Polacy, a inaczej Mazurzy. Ale takie cokoły to część krajobrazu kulturowego tej ziemi. W żadnym razie nie należy ich niszczyć. Z ich pomocą powinno się uczyć historii regionalnej. Dlatego przy pomniku mogłaby być tabliczka z informacją, kim był Bismarck i dlaczego ten kamień tu stoi. Należy szanować odczucia miejscowych. Jeśli kamień ich razi, powinien trafić do muzeum.
Kwestią czasu jest, kiedy pojawią się na tym pomniku nasprejowane swastyki.
A nie sądzę, z powyższych reportaży wynika że tamtejsza ludność jest przychylnie nastawiona do pomnika. Ja bym obstawiał, że gdyby pojawił się jakiś matoł ze sprajem to by dostał nieźle w gębę od miejscowych...
_________________ "A ja sobie jeżdżę na motorowerze i nocą na szosie łapię w worek jeże..." (Jan Krzysztof Kelus)
A nie sądzę, z powyższych reportaży wynika że tamtejsza ludność jest przychylnie nastawiona do pomnika. Ja bym obstawiał, że gdyby pojawił się jakiś matoł ze sprajem to by dostał nieźle w gębę od miejscowych...
Ludność Trójmiasyta jest przychylnie nastawiona do czystych stacji kolejowych, czystych pociagów czystych zabytków, czystych przystanków... A jednak wsyzstkie te obiekty są notorycznie obfajdywane sprayami. I żaden matoł ze sprayem nie dostaje za to w gębę.
Miałem sobie odpuścić ale niech tam...
Przede wszystkim nie można porównywać Bismarcka ze zbrodniarzami wojennymi (Hitler i inni) bo........zbrodniarzem nie był.
Działał dla dobra swojego państwa i gdyby była wtedy Polska i miała takiego męża stanu, działającego tymi samymi metodami i tak samo skutecznie......dzisiaj byłby on bohaterem narodowym.
Nikt mu pomników w Polsce stawiał nie będzie, ale to nie znaczy że należy je burzyć jeżeli już są. (Byłby to zresztą dowód, że mamy kompleksy, a niby dlaczego?)
Pomnik jest świadectwem historii tej ziemi, a tej historii nie zmienimy. Chyba nikt nie wpada na pomysł niszczenia pierwszowojennych cmentarzy w tych okolicach chociaż leżą na nich głównie zaborcy. Nikt nie chce równać z ziemią pałaców których tam jest sporo, tylko dla tego, że były siedzibą tychże zaborców. Nie burzymy przecież zamków krzyżackich chociaż byli "wredni" . A może jest jakiś przedział czasowy od którego już nie niszczymy? Traktujmy ten pomnik jak odrestaurowany zabytek i to wszystko.
Pozdrawiam
P.S.
Był okres kiedy chciano w imię idiotycznie pojętego patriotyzmu rozebrać zamek malborski, na szczęście nawet wtedy ten pomysł "nie przeszedł".
_________________ "śmieciarz historyczny to brzmi dumnie"..:-)
To kolejny etap walki o pomnik Bismarcka, wystawiony w 1899 roku przez mieszkańców pruskiego Eichmedien (dziś wieś Nakomiady w gminie Kętrzyn). Do 1965 r. stał w spokoju. Wtedy to przypadkowo przewróciła go cofająca się ciężarówka. Miejsce niszczało przez wiele lat.
Młody przedsiębiorca Piotr Ciszek, właściciel nakomiadzkiegopałacu i parku, od kilku lat odnawia zabytek; uratował już park i aleje starych drzew. Zmienił też same Nakomiady. Wieś wypiękniała, bo co roku Ciszek organizuje konkurs na najpiękniejszy ogród i balkon. Mieszkańcy zaczęli rozglądać się wokół siebie. Radna Halina Szara przypomniała sobie o obalonym kamieniu.
- Kilku mieszkańców rzuciło hasło, by ustawić obelisk na dawnym miejscu. Wójt pomógł kamień podmurować i odnowić napis - opowiada Piotr Ciszek.
Odnowienie pomnika stało się okazją do wiejskiego święta. Nakomiady zaczęły odwiedzać niemieckie wycieczki. Gospodarze zrozumieli, że na obelisku kanclerzamożna zarobić. Zaczęli planować otworzenie kwater agroturystycznych. Nie wszystkim jednak spodobał się kamień ku czci Bismarcka, znanego z antypolskiej polityki. Jeden z mieszkańców zażądał od wójta usunięcia pamiątki. Podobnie zareagował Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Pomnikiem Bismarcka zainteresowały się ogólnopolskie media.
Wójt Sławomir Jarosik uznał, że tylko wieś ma prawo decydować, czy chce u siebie mieć obelisk. I wieś zdecydowała. W październiku odbyło się w Nakomiadach tajne głosowanie. Za pozostawieniem kamienia w obecnym miejscu były 34 osoby, przeciw - 16. - Pokazaliśmy,że my, Polacy, działamy inaczej niż Bismarck - cieszył się Waldemar Woda, którego rodzina mieszka we wsi od pokoleń.
Urzędnikom z województwa nie spodobała się taka demokracja. W lutym Maria Powroźnik, powiatowy inspektor budowlany w Kętrzynie, nakazała rozebranie postumentu i usunięcie kamienia. Wójt Sławomir Jarosik odwołał się do wojewódzkiego inspektora budowlanego.
- Zaskoczyła mnie liczba błędów w decyzji. Nawet adresat był wskazany nieprawidłowo. Mam wrażenie, że sprawy by nie było, gdyby nie inspiracja organów nadzorujących inspekcję budowlaną. Dlatego w razie nieuznania odwołania pójdziemy do NSA - zapowiada Sławomir Jarosik.
Wójt już wystąpił do wojewódzkiego konserwatora zabytków o wpisanie obelisku do ewidencji zabytków.
- Takie rzeczy muszą być zachowane, bo to historia tej ziemi - mówi.
Wójta wspierają nie tylko mieszkańcy Nakomiad, ale i Towarzystwo Miłośników Ziemi Kętrzyńskiej.
- Ten kamień to świadectwo przeszłości, której nie zmienimy, ale o której powinniśmy pamiętać - uważa historyk Tadeusz Korowaj, prezes kętrzyńskiego towarzystwa i wiceprezes Towarzystwa Opieki nad Zabytkami.
Zwraca uwagę, że tej samej pani inspektor, której przeszkadza obelisk w Nakomiadach, nie wadzi odnowiony przez burmistrza Kętrzyna cokół pomnika regimentu grenadierów króla Prus Fryderyka Wielkiego, jednego w uczestników rozbiorów Polski.
IWONA TRUSEWICZ
_________________ "A ja sobie jeżdżę na motorowerze i nocą na szosie łapię w worek jeże..." (Jan Krzysztof Kelus)
Na Pomorzu Zachodnim, Mazurach i Śląsku czci się kanclerza Bismarcka, twórcę cyklonu B i najsłynniejszego niemieckiego lotnika.
Wspaniałe dzieło architektoniczne Maksa Berga, jakim jest olbrzymia żelbetowa hala zostało wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO pod niemiecką nazwą Hala Stulecia. Nazwa ta upamiętnia symboliczne narodziny pruskiego patriotyzmu w obliczu inwazji napoleońskiej i 100. rocznicę bitwy narodów pod Lipskiem. Bitwy, w której Prusacy pokonali Napoleona i sprzymierzonych z nim Polaków, grzebiąc nasze marzenia o końcu zaborów. Budowlę nazwano po wojnie Halą Ludową, a niemiecką nazwę przywrócono jej kilka lat temu przy nikłych protestach historyków. Podobnie jest w wielu miejscach Polski.
Na Wałach Chrobrego w Szczecinie umieszczono tablicę z przedwojenną nazwą Hakenterrasse upamiętniającą przedwojennego burmistrza Hakena. Na Mazurach zaś jeden z miłośników historii rzucił hasło odbudowy nazistowskiego pomnika i symbolu pruskiego militaryzmu, jakim było mauzoleum Hindenburga - człowieka, który mianował Adolfa Hitlera kanclerzem Niemiec.
Kilka tygodni temu na cmentarzu centralnym w Szczecinie uroczyście pochowano po raz drugi przedwojennego burmistrza miasta Hermanna Hakena. Okazją do jego powtórnego "pochówku" było otwarcie lapidarium, do którego trafiło 150 niemieckich nagrobków. W uroczystości wzięły udział władze Szczecina, przyjechali też niemieccy mieszkańcy Szczecina. Tego samego dnia odbyła się promocja niemieckojęzycznej książki o mieście.
Czerwony baron
Niemiecka historia staje się w wielu miastach strategią marketingową. Świdnica, gdzie mieszkał Manfred von Richthofen, "Czerwony Baron", najsłynniejszy lotnik Luftwaffe podczas I wojny światowej, chce go ponownie uhonorować. Głaz upamiętniający tego lotnika do wiosny leżał w parku, ale jeden ze świdniczan -Jerzy Gaszyński przeniósł go za zgodą władz pod dom, w którym mieszkał von Richthofen. Problem w tym, że w III Rzeszy legendarny lotnik otoczony był niemal kultem. Przyczynił się do tego nie kto inny, tylko Hermann Goering - ostatni dowódca pułku Richthofena.
Świdnica może zafundować sobie podobny kłopot do tego, jaki kilka lat temu miał Wrocław z tutejszym noblistą Fritzem Haberem. Tego przedwojennego autora syntezy amoniaku umieszczono w Galerii Wielkich Wrocławian. Wkrótce potem wyszło na jaw, że Haber opracował recepturę cyklonu B. Ostatecznie powieszono portret Habera do góry nogami.
Musieli zdjąć Bismarcka
Protesty przeciwko germanizacji przestrzeni publicznej odezwały się po sprawie głazu poświęconego Otto von Bismarckowi w Nakomiadach.
- Dla mnie to jest niezrozumiałe. Wstyd mi, że postępujemy jak zaborcy, którzy starali się niszczyć ślady przeszłości. Za czasów komuny na Mazurach zniszczono pałace, dwory, parki, cmentarze, pomniki. To wszystko są ślady przeszłości tej ziemi - uważa Piotr Ciszek, przedsiębiorca, który własnym kosztem ratuje pałac w Nakomiadach. Zdawał sobie sprawę z kontrowersji, jakie wywołuje Bismarck. Dlatego zaproponował, by przy głazie umieścić tabliczkę tłumaczącą turystom (przede wszystkim Niemcom), że Polacy nie mają powodów, by czcić Bismarcka.
Mało kto zwraca uwagę, że w Polsce od pewnego czasu w przewodnikach turystycznych pojawiły się nowe-stare zabytki, jakimi są tzw. wieże Bismarcka. Wznoszone były ku czci twórcy Kulturkampfu na terenie całych ówczesnych Niemiec. W Polsce coraz częściej promowane są jako atrakcja turystyczna.
Polacy w mundurach SS
Fascynacja Polaków niemieckością zadziwia nawet samych Niemców. Uczestnicy zjazdu pojazdów militarnych w Darłowie, którzy przybywali do Polski zza Odry, byli zdumieni wszechobecnymi mundurami nazistowskimi noszonymi przez Polaków. W Niemczech paradowanie w mundurze SS grozi więzieniem. Dopiero w ubiegłym roku wydano zakaz eksponowania nazistowskich symboli. Nie całkowity mundury hitlerowskie są dopuszczalne pod warunkiem, że na... prawą rękę włoży się białą opaskę.
Gdzie jest granica?
Odkrywanie historii niemieckiej i jej popularyzacja ma przeciwników i zwolenników. - Fascynacja hitleryzmem przekracza w Polsce granice dobrego smaku i prawa. Ktoś miał pretensje do lotników alianckich za bombardowanie Szczecina - mówi antykwariusz dr Wojciech Lizak.
Zdaniem socjologa dr. Waldemara Urbanika ta fascynacja to zwykłe szukanie tożsamości miasta. - Pojawiło się pokolenie ludzi, którzy tu się urodzili i szukają jego tożsamości - ocenia. - To także próba odniesienia historii Szczecina do bylejakości jego historii powojennej.
Wojewoda dolnośląski Krzysztof Grzelczyk uważa, że kierunek nie jest właściwy. - Niemiecki wpływ na polskie ziemie zachodnie w sensie prawnym obejm uje raptem 200 lat - podkreśla. Czy przyjdzie czas na ponowne, intensywniejsze poszukiwanie polskich znaków historii Śląska? - To już się dokonuje, tyle że na pierwszym planie jest wciąż zaspokojenie niedosytu wiedzy na tematy do niedawna przemilczane - mówi Maciej Łagiewski, dyrektor wrocławskich muzeów.
MICHAŁ STANKIEWICZ, Jarosław Kałucki, Iwona Trusewicz
Na Wschodzie szanują swoją historię
Litwini i Ukraińcy, którym po wojnie przypadły ziemie związane z polską historią, bardzo dbają, by podkreślać wszelkie ślady swoich narodów na tych ziemiach. Na Litwie nawet nazwiska polskich poetów poddawane są lituanizacji. Typowym przykładem jest Adam Mickiewicz, który czczony jest jako litewski poeta piszący po polsku. Prawdziwym kultem otoczeni są na Litwie wielcy książęta z czasów przed unią z Koroną. Jagiełło znany w Wilnie jako Jogajła nie jest darzony specjalnym uczuciem ze względu na swoją polonizację. Bohaterem jest natomiast Algirdas znany w Polsce jako Olgierd uważany za wiernego Litwie. Mało kto zwraca też uwagę, że jedno z województw litewskich nazywa się Suvalkija, choć Suwałki należą do Polski. Ukraińcy, szczególnie na dawnych kresach polskich, również dbają o nadanie Ukrainie narodowego charakteru. Nie ma miasta, gdzie nie byłoby ulicy i pomnika ukraińskich wieszczów - Tarasa Szewczenki lub Iwana Franko czy Lesi Ukrainki. Propozycja przywrócenia Iwanofrankiwsku jego historycznej nazwy Stanisławów nadanej na cześć jednego z Potockich jak do tej pory nie spotkała się z akceptacją władz. O tym, jak Ukraińcy potrafią dbać o własną wizję historii, świadczy też trwający przez lata spór o Cmentarz Orląt Lwowskich.
co do Fritza Habera i cyklonu B: autorzy posługują się, moim zdaniem, wywoływaniem prostych lecz niekoniecznie słusznych skojarzeń. o ile się nie mylę, Wrocław nie "czci" przecież pomysłodawców wykorzystania gazu do mordowania ludzi, tylko chemika, któremu pewnie do głowy by nie przyszło, na co wpadną kilka lat po jego śmierci hitlerowcy.
któremu pewnie do głowy by nie przyszło, na co wpadną kilka lat po jego śmierci hitlerowcy
Hm, raczej przyszło, bo zdaje się, że przyczynił się on bardzo mocno do produkcji i zastosowania gazów bojowych podczas pierwszej wojny (m.in. osobiście nadzorował zastosowanie praktyczne na polu walki), i Hitlerowi potem też oferował swoje usługi - tylko że temu z kolei to nie pasowało, bo Haber był eksżydem...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum