660 tys. zł wyda w tym roku wojewódzki konserwator zabytków na dofinansowanie remontów szczególnie cennych obiektów w Pomorskiem.
Prawie dwie trzecie tej kwoty - dokładnie 413 371 zł - dostaną właściciele 10 nieruchomości. Najwięcej, aż 225 tys., trafi do Kartuz.
165 tys. wydane zostanie na remont elewacji i wieży dawnego kościoła zakonu kartuzów. 60 tys. będzie kosztował remont dachu zabytkowej kamienicy, 80 tys. przeznaczono na remont kościoła w Garczynie. Dziesięciokrotnie mniej kosztować będzie wymiana słomy na tradycyjnej chacie kaszubskiej w Hopowie.
Wśród dziesiątki beneficjentów znalazł się tylko jeden obiekt z Trójmiasta. Jest nim kamienica w Oliwie.
Pozostałe ponad 200 tys. zł postanowiono przeznaczyć na konserwację obrazów, nagrobków i ambon, pochodzących między innymi z kościołów św. Katarzyny, św. Piotra i Pawła czy św. Trójcy w Gdańsku. Ciekawym wydatkiem jest 6 tys. zł, przeznaczone na remont gotyckich kafli ceramicznych w kościele św. Walentego na Matarni.
- W tym roku udało się nam powiększyć pulę dotacji o 150 tys. zł. Patrząc na takie same budżety innych wojewódzkich urzędów konserwatorskich, jesteśmy gdzieś w środku stawki - mówi Marian Kwapiński, pomorski wojewódzki konserwator zabytków.
Według Mariana Kwapińskiego, wiele wskazuje na to, że być może tegoroczna pula dotacji jest jedną z ostatnich w historii urzędu. W przyszłym roku ma się bowiem zacząć zmieniać jego rola. Pieniądze na dokumentację i prace remontowe będzie rozdzielać Ministerstwo Kultury. Część obowiązków, w tym systematyczną kontrolę stanu budowli, mają zaś przejąć na siebie samorządy.
Konkurs na projekt imitacji witraża do kościoła św. Jana w Gdańsku
Do 15 maja wysyłać można graficzne projekty, które mają imitować witraż w kościele św. Jana w Gdańsku. Zwycięska praca zdobić ma świątynię co najmniej przez miesiąc czasu.
Projekt zostanie zrealizowany w czerwcu tego roku. Instalacja zostanie umieszczona w południowym oknie kościoła. Wykonany z folii witraż za dnia widoczny będzie głównie wewnątrz budynku, kiedy oświetlony przez promienie słoneczne. Z kolei w nocy praca będzie podświetlana od środka. Zgodnie z założeniem witraż będzie można podziwiać przez miesiąc. Jeśli jednak pomysł się sprawdzi, może powisi on dłużej.
Wcześniej w ramach festiwalu swoje prace w kościele św. Jana prezentowali Dominik Lejman, Jacek Staniszewski oraz Mirosław Filonik. Akcja jest częścią festiwalu „Świętojańskie świętowanie”, jaki organizuje Nadbałtyckie Centrum Kultury, Duszpasterstwo Środowisk Twórczych oraz Państwowa Opera Bałtycka.
W konkursie uczestniczyć mogą studenci oraz absolwenci ostatnich czterech lat wyższych uczelni artystycznych w kraju. Projekty należy nadsyłać albo składać osobiście w siedzibie Nadbałtyckiego Centrum Kultury do 15 maja 2008 roku. Do wygrania 3 tys. zł. Więcej szczegółów na stronie Nadbałtyckiego Centrum Kultury.
Na dotowanie prac konserwatorskich przy gdyńskich zabytkach miasto wyda w tym roku ponad 1 mln zł. Ponad połowę tej sumy w środę radni mają podzielić pomiędzy pięć budynków.
W środę, na najbliższej sesji rady miasta, zapadnie decyzja w sprawie dotacji na prace konserwatorskie przy gdyńskich zabytkach. Co roku miasto przeznacza kilkaset tys. zł na wspieranie właścicieli zabytkowych budynków, którzy dbają o swoje nieruchomości, chcąc zachować ich historyczny charakter. W tym roku do podziału jest rekordowy budżet: ponad 1 mln zł. Dwa razy w roku miejski konserwator zabytków ogłasza nabór wniosków o dotacje.
Pod koniec zeszłego roku z prośbą o pieniądze zwróciło się sześciu właścicieli zabytków. - Wszyscy oni otrzymają pieniądze. Z tym tylko zastrzeżeniem, że wniosek właścicieli willi "Opolanka" na Kamiennej Górze został uwzględniony już rok temu. Jednak ze względu na problem z wykonawcami, pieniądze przesunęliśmy do tegorocznego budżetu - tłumaczy Robert Hirsch, miejski konserwator zabytków w Gdyni.
Modernistyczna willa "Opolanka" przy ul. Piotra Skargi - wzniesiona przed wojną dla bogatej rodziny Dutkiewiczów, a zaprojektowana przez znamienitą parę architektów: Włodzimierza Prochaskę i Tadeusza Jędrzejewskiego - otrzymała 175 tys. na remont elewacji oraz balkonów, kominów, dachu i tarasu oraz prace izolacyjne.
Wśród pozostałych pięciu zabytków, które w tym roku będą dotowane przez miasto, najwięcej środków (155 tys.) dostanie utrzymana w tym samym stylu willa przy ul. Inżynierskiej 111 w Orłowie. Jej właściciel, Tomasz Płocke, wcześniej dostał z kasy miasta 67 tys. na renowacje okien, drzwi i dachu. - Prawie wszystkie okna wytrzymały w niezłym stanie ponad 70 lat, bo wykonano je z doskonałej jakości drewna - opowiada Płocke, który teraz planuje remont elewacji. - Kompleksowego odnowienia wymagają zewnętrzne ściany obłożone cegłami klinkierowymi i płytkami ceramicznymi. Potrzebne jest pieczołowite oczyszczenie i zabezpieczenie specjalistycznymi metodami konserwatorskimi. Koszty renowacji takich struktur są porównywalne z renowacją muru z cegły gotyckiej - mówi Robert Hirsch.
Po raz kolejny pieniądze na prace konserwatorskie otrzymają dwie kamienice w śródmieściu: modernistyczny budynek przy ul. 3 Maja 27-31 (52 tys. na renowację okien i drzwi na klatce) oraz utrzymana w stylu okrętowym kamienica przy Świętojańskiej 122 (75 tys. na odnowienie klatki schodowej i okien). Pierwszy raz pomoc finansową dostanie narożna kamienica rodziny Hundsdorffów u zbiegu ul. Starowiejskiej i Abrahama, która dzięki 151 tys. z kasy miasta chce odnowić nieremontowaną od lat frontową elewację. Natomiast przedwojenny budynek na Grabówku przy ul. Morskiej 67 (dawny dom podoficerski Funduszu Kwaterunku Wojskowego) za 147 tys. z kasy miasta dokończy remont elewacji.
Właściciele zabytkowych budynków z Gdyni mogą już przygotowywać kolejne wnioski o dotacje. Miejski konserwator zabytków czeka na nie do 31 marca
- Ostatnia konserwacja malowidła miała miejsce kilkadziesiąt lat temu. Dlatego wystarczyło go tylko lekko odświeżyć. W znacznie gorszym stanie znajdowała się srebrna koszulka, która okrywa Maryję od 1741 r. Trzeba było ją nie tylko wyczyścić i zakonserwować, ale także zlikwidować głębokie wżery - mówi ks. Grzegorz Rafiński, proboszcz parafii w Łęgowie.
Przy okazji konserwacji koszulki zinwentaryzowano, po raz pierwszy w kolorze, elementy malowidła, zakrywane na co dzień przez srebrną szatę. Pozłocono też srebrną dotąd koronę. Zrobiono to z dwóch powodów. Po pierwsze, w XIX-wiecznych inwentarzach konserwatorskich jest wzmiankowana jako pokryta złotym kruszcem. Po drugie zaś, jej forma nawiązuje do złotych koron królewskich, którymi ozdobiono wiele polskich wizerunków Maryi. W ten sposób nawiązano do tradycji historycznej.
- Królewskie insygnium władzy to znak, że obraz został ukoronowany przed wiekami przez lokalną społeczność. Taki sposób koronacji nazywamy "ludowym" - mówi ks. dr Mirosław Gawron, historyk zajmujący się dziejami podgdańskich świątyń. - Obrazy koronowane przez Watykan noszą korony papieskie, które mają zupełnie inną formę.
Matka Boska z Łęgowa trafiła na podgdańską wieś około 1741 r. Umieszczono ją, wraz z kilkoma innymi XVII-wiecznymi elementami, w nowym, barokowym ołtarzu, w którym przetrwała kasatę zakonu cystersów, zabory i okres Wolnego Miasta Gdańska. Obraz jest jednym z kilku powstałych w ramach jednej z pierwszych zorganizowanych akcji szerzenia kultu Maryi Królowej Polski. Do dziś zachowało się kilka malowideł, które wyszły z warsztatu cystersów z Bledzewa. Możemy je oglądać w niemieckim kościele St. Marienstern na Łużycach, w Bledzewie, Wieluniu, Kalsku, Licheniu, Łęgowie i Koszutach Małych.
- Ostatnia konserwacja malowidła miała miejsce kilkadziesiąt lat temu. Dlatego wystarczyło go tylko lekko odświeżyć. W znacznie gorszym stanie znajdowała się srebrna koszulka, która okrywa Maryję od 1741 r. Trzeba było ją nie tylko wyczyścić i zakonserwować, ale także zlikwidować głębokie wżery - mówi ks. Grzegorz Rafiński, proboszcz parafii w Łęgowie.
Przy okazji konserwacji koszulki zinwentaryzowano, po raz pierwszy w kolorze, elementy malowidła, zakrywane na co dzień przez srebrną szatę. Pozłocono też srebrną dotąd koronę. Zrobiono to z dwóch powodów. Po pierwsze, w XIX-wiecznych inwentarzach konserwatorskich jest wzmiankowana jako pokryta złotym kruszcem. Po drugie zaś, jej forma nawiązuje do złotych koron królewskich, którymi ozdobiono wiele polskich wizerunków Maryi. W ten sposób nawiązano do tradycji historycznej.
- Królewskie insygnium władzy to znak, że obraz został ukoronowany przed wiekami przez lokalną społeczność. Taki sposób koronacji nazywamy "ludowym" - mówi ks. dr Mirosław Gawron, historyk zajmujący się dziejami podgdańskich świątyń. - Obrazy koronowane przez Watykan noszą korony papieskie, które mają zupełnie inną formę.
Matka Boska z Łęgowa trafiła na podgdańską wieś około 1741 r. Umieszczono ją, wraz z kilkoma innymi XVII-wiecznymi elementami, w nowym, barokowym ołtarzu, w którym przetrwała kasatę zakonu cystersów, zabory i okres Wolnego Miasta Gdańska. Obraz jest jednym z kilku powstałych w ramach jednej z pierwszych zorganizowanych akcji szerzenia kultu Maryi Królowej Polski. Do dziś zachowało się kilka malowideł, które wyszły z warsztatu cystersów z Bledzewa. Możemy je oglądać w niemieckim kościele St. Marienstern na Łużycach, w Bledzewie, Wieluniu, Kalsku, Licheniu, Łęgowie i Koszutach Małych.
Do Sanktuarium Matki Boskiej Patronki Pojednania w Łęgowie powrócił dzwon, zarekwirowany przez hitlerowców w 1944 r. Zabytek mógł powrócić na dawne miejsce dzięki zaangażowaniu społeczności niemieckiej.
Fot. Beata Kitowska / AG
Dzwon przyjechał w sobotę w zbitej dla niego, specjalnej skrzyni. Przeniesienie go do kościoła odbyło w asyście kamer niemieckich telewizji ZDF i ARD.
- Na początku postawiliśmy go na drewnianym postumencie - mówi proboszcz Grzegorz Rafiński z Łęgowa. - Chcemy, aby zabrzmiał pierwszy raz podczas uroczystości dziękczynnej z udziałem delegacji z Niemiec, która odbędzie się w sobotę, 14 czerwca. Przed II wojną światową na wieży łęgowskiej świątyni wisiały trzy dzwony. Wszystkie trafiły do Niemiec. Najmniejszy - sygnaturka z 1717 r. Abtsgmünd, został przetopiona w latach 70. ub. wieku. Największy, pochodzący z 1625 r., znajduje się w kościele pw. św. Marcina w Augsburgu. Średni, mający dwadzieścia lat więcej, udało się zaś odzyskać na mocy porozumienia z parafią w Viersen.
- Porozumienie, oddające polskiej stronie dzwon w użytkowanie na czas nieokreślony, to owoc wielomiesięcznych starań przede wszystkim czwórki niemieckojęzycznych mieszkańców naszej wsi - Richarda Pawloskiego, Volkera Luksa, ks. Johannesa Goedeke i Magdaleny von Minchov - mówi proboszcz Rafiński. Niemcy z Łęgowa oficjalnie zapowiadają, że Viersen tylko otwiera listę rewindykacyjną. Pełną parą ruszyły już przygotowania do odzyskania zabytku wiszącego na wieży w Augsburgu.
- Augsburg jest twardy, ale i z nim powinno nam się udać. Uważamy, że wszystko, co pochodzi z Łęgowa, powinno tu wrócić - mówi Volker Luks. - To tutaj, a nie na terenie rdzennych Niemiec, znajduje się przecież nasza mała ojczyzna.
.....
Obiekt znajdujący się na skrzyżowaniu ulic 3 Maja i 10 Lutego został zaprojektowany w 1927 r. przez znanego architekta Stanisław Filasiewicza. Jego budowę ukończono w 1929 r.
Projekt sali operacyjnej (ze sklepieniami krzyżowymi wspartymi na kolumnach, sufitami ozdobionymi rozetami i półkoliste okna i reprezentacyjnych schodów w stylu Art Déco wykonał Tadeusz Rytarowski. Gmach powstał na zamówienie Banku Polskiego (Gdańskiego) i nigdy nie zmienił swojej funkcji. Do połowy 2003 r. znajdowała się tutaj siedziba banku Millenium.
Najbardziej charakterystycznym elementem zabytku jest wysoka sala operacyjna na drugiej kondygnacji. Uwagę przyciągają też główne drzwi wejściowe - obrotowe, ozdobione kryształowym szkłem. Bryła budynku łączy cechy klasycyzmu akademickiego z formami neorenesansowymi. Na piętro, z zaokrąglonej klatki schodowej, prowadzą marmurowe schody. Do lat osiemdziesiątych w prawym skrzydle budynku, znajdowały się mieszkania kierowniczej kadry.
"Jeśli nasi następcy kiedyś odnajdą to pismo, chcemy by wiedzieli, że nawet w grobie uraduje nas, że posesja będzie w gospodarnych i bogobojnych rękach" - to słowa pochodzące z napisanego pod koniec XIX wieku listu, jaki archeolodzy znaleźli w ścianie jednej z gdańskich kamienic.
Autorem listu jest gdańszczanin Jacob Salomon, lub - jak sam pisze - po zniemczeniu Georg Michaelson.
Kim był? Najprawdopodobniej bogobojnym gdańskim Żydem, na pewno szczęśliwym mężem i ojcem. "Żyje szczęśliwy i zadowolony żoną z Goldine, z domu Vogel" pisze o sobie Jacob vel Georg. "Dziecko, którym Bóg obdarzył małżonków, urodzone 14 sierpnia 1880 r. w Gdańsku, nosi imię Betty".
Mała Betty miała więc niespełna dwa lata, gdy jej tata pisał list (widnieje na nim data 19 kwietnia 1882 r.) i umieszczał w ścianie domu, w którym mieszkał przy Langgarter Wall – dziś Długa Grobla. W tym samym miejscu, ale 126 lat później odnaleźli ją archeologowie pracujący pod kierownictwem Moniki Kasprzak.
- List znajdował się w murze budynku, na wysokości posadzki piwnicy - opowiada archeolog Jakub Prager. - Rękopis był mocno zawilgotniały i nieco zniszczony, więc oddaliśmy go do konserwacji. Wcześniej jednak udało się go odczytać.
Odczytanie pisanego dziewiętnastowieczną niemczyzną listu, nadgryzionego w dodatku zębem czasu to zasługa jednego z członków internetowej Akademii Rzygaczy, zrzeszającej znawców i miłośników historii Gdańska.
- Kilka niejasności wciąż pozostaje - przyznaje tłumacz. - Nie wiemy na pewno, czy nazwisko Michaelson było dodatkiem do imion Jacob Salomon, czy też autor posługiwal się nim wyłącznie razem z imieniem Georg.
Autor listu zapewniał, że będzie się radował, jeśli jego posesja trafi w "gospodarne i bogobojne ręce". Jeśli chodzi o gospodarność, to nie jest źle. Na jego dawnej działce warszawski deweloper przygotowuje się właśnie do budowy osiedla mieszkaniowego.
- To bardzo dobra informacja! Cieszę się, że mieszkała tu żydowska rodzina, bo to znaczy, że ten teren jest naprawdę dobry - mówi Anatol Samobrod z firmy deweloperskiej Long Bridge, która na działce przy Długiej Grobli wybuduje dwie kamienice. - Dzięki naszej inwestycji historia zatoczy koło: tam gdzie kiedyś mieszkał pan Salomon znowu będą mieszkania, a nie fabryczka, która działała tu przez kilkadziesiąt lat.
Prace archeologiczne przy Długiej Grobli prowadzone są od marca. Do tej pory poza listem znaleziono tu m.in. kilka srebrnych średniowiecznych monet, oraz szelągi z czasów saskich. Archeolodzy są przekonani, że prowadzone przez nich prace wzbogacą naszą wiedzę XIX-wiecznym układzie urbanistycznym Gdańska.
List znaleziony w ścianie kamienicy przy Długiej Grobli w Gdańsku
Budowniczym tej posesji jest kupiec Jacob Salomon (po niemiecku zwany Georg Michaelson), który ze swoją żoną Goldine, z domu Vogel, żyje szczęśliwy i zadowolony w małżeństwie. Dziecko, którym Bóg obdarzył małżonków, urodzone 14 sierpnia 1880 r. w Gdańsku, nosi imię "Betty".
Jeśli nasi następcy kiedyś odnajdą to pismo, chcemy, by wiedzieli, że nawet w grobie uraduje nas, jeśli posesja będzie w gospodarnych i bogobojnych rękach. Nie oddawajcie czci pieniądzowi, nie oddawajcie czci bogactwom – czcijcie Słowo Boże. Trwajcie w wierze waszych praojców, bo na tego, kto porzuca swoją wiarę, spada klątwa.
Własnoręcznie przez małżonków podpisane,
Gdańsk 19 kwietnia 1882 r.
Jacob Salomon zwany Georg Michaelson
Goldine Michaelson
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum