Dawny Gdańsk Strona Główna Dawny Gdańsk


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  DownloadDownload

Poprzedni temat :: Następny temat
Ciekawy napis z Hohe Seigen
Autor Wiadomość
Pietrucha 
onomasta-gangsta
Pietruszy


Dołączył: 07 Gru 2003
Posty: 1307
Wysłany: Sob Wrz 18, 2004 9:04 pm   Ciekawy napis z Hohe Seigen

Dość orginalny napis, raczej powojenny :hihi:

tn_P1010003.JPG
Plik ściągnięto 6238 raz(y) 29,45 KB

_________________
Peter von Danzig
 
 
knovak 
Wanoga


Dołączył: 21 Paź 2003
Posty: 1418
Wysłany: Nie Wrz 19, 2004 8:12 am   

To "kultowy" cytat z "Psów wojny", filmu wg. Frederica Forsytha, w roli głównej Christopher Walken, prod. 1980.
Należy go wypowiadać głosem a'la Himilsbach, w tonacji grobowej...
:wink:
_________________
"A ja sobie jeżdżę na motorowerze i nocą na szosie łapię w worek jeże..." (Jan Krzysztof Kelus)
 
 
Mikołaj 
Idi Admin


Dołączył: 13 Paź 2003
Posty: 8107
Wysłany: Nie Wrz 19, 2004 11:17 am   

Prawdę mówiąc nie skojarzyłem, że to z tego filmu. Zangaro, gdzie akcja ma miejsce to w rzeczywistości Gwinea Równikowa. O tej historii i całej Afryce fascynująco pisze Olga Stanisławska w książce "RONDO DE GAULLE'A" .
Oto fragment artykułu z GW pt. "PSY WOJNY 2 Wigilia w Malabo", który potem znalazł się w książce.


Wigilia w Malabo

(***)

Przed wielu laty w hotelu Bahia wynajął pokój Frederick Forsyth. Patrzył z okna na port i miasto i wyobrażał sobie, jak w pałac prezydencki, otoczony wysokim murem, walą granaty. Nocny desant na plaży, brama wywalona bazuką, przeraźliwe wycie syreny. Ośmiu ludzi przemyka się w ciemnościach wśród pocisków z moździerza i serii z poniemieckich schmeisserów. Wszystko dookoła zionie i krwią i strachem, i śmiercią, a w powietrzu unosi się ulubiona woń najemników - ostry zapach prochu. Na dziedzińcu pałacu kona Janni Dupree, potomek francuskich hugenotów, który porzucił rodzinną winnicę koło Kapsztadu, żeby poczuć ten zapach. Janni Dupree umiera szczęśliwy.

Dzięki "Psom wojny" Forsytha, które od razu po wydaniu w 1974 roku zostały bestsellerem, a potem trafiły na ekrany kin, Gwinea Równikowa zamieszkała w naszej wyobraźni. Stało się to poniekąd bez naszej wiedzy - skrywała się przecież pod maską fikcyjnej republiki Zangaro, która - choć sądziliśmy, że jest całkiem wymyślona - wydawała się nam ogromnie rzeczywista. Podawaliśmy sobie pod ławką wymęczoną książkę owiniętą w biblioteczny szary papier i staliśmy w kolejce po bilety do najlepszego w naszym mieście kina Bałtyk.

Daleko w Gwinei Równikowej jeden z najkrwawszych tyranów Afryki odciskał trwałe piętno na kraju, za którym nikt się nie ujmował, bo taki był mały, taki nierzeczywisty - skrawek lądu, kilka wysp wulkanicznych, dżungla, deszcz. Nie więcej niż czterysta tysięcy ludzi, zamkniętych w swoim państwie jak w pułapce.

Tak, miejsce zupełnie jak z Forsytha.

(***)

"Psy wojny" kończyły się bardzo moralnie. Cat Shannon, irlandzki najemnik o szlachetnym sercu, postanowił wystrychnąć na dudka finansistów z londyńskiego City, którzy, chcąc dobrać się do platyny odkrytej w tajemniczej Kryształowej Górze, zlecili mu zamach stanu. Oddał władzę zaprzyjaźnionemu doktorowi filozofii z Oksfordu, politycznemu przywódcy zagranicznych robotników, którzy w republice Zangaro stanowili jedyny aktywny element.

Forsyth znał dobrze historię Gwinei, która była w dużej mierze historią poszukiwań siły roboczej. Bubi z wyspy jakoś nie czuli zapału do kakao. Fangowie z kontynentu mieli dość energii do podporządkowywania sobie mniej energicznych Bubi, ale nie do pracy na plantacjach. Dawni niewolnicy z Kuby i Sierra Leone, których ściągnęli Hiszpanie, bardzo szybko przerodzili się w lokalną elitę i kiedy znów nie było komu uprawiać kakaowców, sprowadzono z Nigerii robotników Ibo.

O tym, jak przedsiębiorczy potrafią być Ibo, Forsyth miał okazję się przekonać, gdy jako dziennikarz Reutersa pisał doniesienia prasowe z wojny domowej w nigeryjskiej Biafrze. Miał wszak przyjaciół wśród dowódców Ibo i wśród europejskich najemników, którzy, niczym Cat Shannon, walczyli po stronie Biafry.

To właśnie oni chcieli ponoć obalić władzę Maciasa Nguemy. Projekt zamachu stanu, który opisał Forsyth, istniał naprawdę, był statek o dźwięcznej nazwie "Albatros", byli najemnicy, ale plan spalił na panewce - podobno z winy pewnego niemieckiego handlarza broni i gorliwości hiszpańskich celników, którzy przechwycili "Albatrosa" na wysokości Wysp Kanaryjskich. Kto wysłał statek i dlaczego, nigdy do końca nie było wiadomo. Forsyth ponoć wiedział więcej niż inni i uparta pogłoska twierdzi, że sam należał do tych, którzy plan ten zainicjowali.
Tak czy owak, nie mógłby, jak Cat Shannon, oddać władzy zagranicznym robotnikom. Macias Nguema był człowiekiem przewidującym i wszystkich Ibo wydalił zaraz po Hiszpanach.
 
bazyli 


Dołączył: 19 Lis 2004
Posty: 80
Wysłany: Wto Gru 28, 2004 5:07 pm   

Wiem że to zabrzmi głupio - ale może to także cytat z piosenki niejakiej Formacji Nieżywych Schabów - która się wąłśnie tak nazywała Welcome to Zangaroo - pierwsza płyta...
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Dawny Gdańsk Strona Główna

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template subTrail v 0.4 modified by Nasedo. adv Dawny Gdansk