|
Dawny Gdańsk
|
 |
Gdańsk - Sopot - Gdynia - Co można przywieźć do Gdańska
roland - Nie Cze 25, 2006 11:58 am Temat postu: Co można przywieźć do Gdańska Przeglądając Przewodnik po Gdańsku z roku 1938 znalazłem ciekawą informację dotyczącą przepisów przywozowych i wywozowych w ruchu granicznym.
rispetto - Nie Cze 25, 2006 12:27 pm
muszę uważać, jak drugie śnaidanie do pracy zabieram
Tequilla - Nie Cze 25, 2006 12:51 pm
To prawie tak samo jak obecnie na WOCu
Zoppoter - Nie Cze 25, 2006 1:53 pm
A kto to kontrolował?
Skoro WMG był włączone w polski obszar celny, to na granicy WMG i PL nie powinno byc celników.
roland - Nie Cze 25, 2006 2:28 pm
Nie wiem czy kontrolowali ilości dozwolone. Wiem, że kwitł handel żywnością realizowany przez "zieloną granicę". Tak było w okolicach Kolbud. Informacje mam od znajomych z Lublewa, którzy w ten sposób zaopatrywali się w dobrą polską wędlinę.
turecki - Nie Cze 25, 2006 11:08 pm
a te Zarówki to Piła,Polam , Osram?
Zdzislaw - Sro Sie 16, 2006 9:26 pm
Zoppoter napisał/a: | A kto to kontrolował?
Skoro WMG był włączone w polski obszar celny, to na granicy WMG i PL nie powinno byc celników. |
Drogi Zoppoterze, nie wiem żart to czy fałszywa skromność....
Jest oczywistym, że jakkolwiek WMG włączone było do polskiego obdzaru celnego to właśnie owi polscy celnicy sprawowali kontrolę celną na granicy WMG. A zatem sprawowali kontrole zarówno w imieniu RP jak i WMG bacząc by nie przywozic (wywozić) ponad ustalone normy.
Przykłądem niech bedzie Komora Celna w Kałdowie i jej funkcjonariusze, tak naprawde chyba pierwsze ofiary (przynajmniej na Pomorzu) II WŚ.
Zoppoter - Sro Sie 16, 2006 9:37 pm
Zdzislaw napisał/a: | Przykłądem niech bedzie Komora Celna w Kałdowie i jej funkcjonariusze, tak naprawde chyba pierwsze ofiary (przynajmniej na Pomorzu) II WŚ. |
Kalthof to była granica gdańsko-niemiecka, czyli tam była też granica celna. A tu była mowa o przemycie przez granicę gdańsko-polską, która granicą celna nie była. Tak jak dzisiaj nie ma granicy celnej ani celników na granicach wewnątrz UE..
Zdzislaw - Sro Sie 16, 2006 10:15 pm
poddaję sie
roland - Czw Sie 17, 2006 11:04 am
Zdzislaw napisał/a: | poddaję sie |
Zdzisławie nie poddawaj się Z Zoppoterem dyskusje są trudne...........
Zoppoter - Czw Sie 17, 2006 12:02 pm
roland napisał/a: |
Zdzisławie nie poddawaj się Z Zoppoterem dyskusje są trudne........... |
Eeee tam
Ja naprawdę jestem ciekaw, kto to sprawdzal. Teoretycznie mogli to byc Grenzschutze, ale oni w takie szczególy by sie wdawali?
Zdzislaw - Czw Sie 17, 2006 6:09 pm
Dzięki Rolandzie za slowa wsparcia, zdązylem sie zorientować, zę bywa ciężko, ale nie poddaję sie
Ja tez jestem ciekaw, jak mnie Zoppoter "sprasował", to się zaparłem i spędzilem ze trzy godziny szukając w necie czegoś nt. organizacji sluzby celnej w WMG i ........... kicha.
Niechcący trafilem nawet na tematy związane z "Berlinką" (polecam bo to ciekawe), ale o celnikach nic nie ma....
Mogę jednak podejrzewać, że mimo wszystko pomiędzy Polską a WMG byla "granica" celna bo obiło mi sie o uszy i oczy to, że dość powszechny był przemyt na teren WMG polskich produktów spozywczych....,
To jednak tylko domniemanie....
Zoppoter - Czw Sie 17, 2006 7:59 pm
Zdzislaw napisał/a: | Mogę jednak podejrzewać, że mimo wszystko pomiędzy Polską a WMG byla "granica" celna |
Z całą pewnoscia nie. Wewnątrz jednego obszaru celnego nie moze byc granic celnych bo po prostu jedno przeczy drugiemu. Obszar celny, to terytorium otoczone jedną granicą celną.
Jedyne wyjątki to składy celne i wolne obszary celne - czyli takie jakby "zagraniczne" enklawy dla obrotu towarami. W praktyce skład celny to poprostu magazyn lub plac składowy, gdzie towary maja status "zagranicznych", a Wolny Obszar Celny (zwana czasami strefą wolnocłową) to strefa, gdzie "zagraniczne" towary sa również przetwarzane, lub konfekcjonowane. Handel i inne czynności w składach i obszarach celnych dokonuje sie pod dozorem celnym, często przy takich miejscach tworzone są specjalne oddzielne posterunki celne.
Wolne Miasto Gdańsk nie było wolnym obszarem celnym, jedynie na jego terenie w Neufahrwasser był WOC, zresztą tam gdzie i dzisiaj. Ów przemyt z Polski nie mógł dotyczyc WOC.
Wychodzi wiec na to, że litry piwa i papierosy liczyli strażnicy graniczni - niemajacy nic wspólnego z celnikami. Dosyc to musiało komicznie funkcjonować....
Zdzislaw - Czw Sie 17, 2006 8:53 pm
Drogi Zoppoterze, doskonale rozumiem to co napisaleś albowiem użyłem slowa "granica" w cudzysłowiu.
Ponieważ zaczynem niniejszego watku była (co jest niekwestionowane) "instrukcja turystyczna" czy też "celna", jest oczywistym że jakieś organa funkcjonujące w WMG były zobowiązane i uprawnione do kontroli celnej w tym zakresie. Wydaje mi sie, iż odpowiedzi na nasze wątpliwości należy szukac w treści art. 14 Konwencji między Polską a Wolnem
Miastem Gdańskiem zawarta w Paryżu d. 9 listopada 1920 r. ("Wolnem" - pisownia oryginału), w którym to postanowieniu stwierdza sie expresis verbis, iż cyt. "art 14. Terytorjum Wolnego Miasta Gdańska stanowić będzie pod względem celnym jednostkę administracyjną, powierzoną urzędnikom Wolnego Miasta i działającą pod jeneralną kontrolą Centralnego Zarządu Celnego Polski; Rząd Polski będzie brał udział w nadzorze służby celnej przez polskich inspektorów, przydzielonych do personelu gdańskiego. Inspektorzy ci, opłacani bezpośrednio przez Rząd Polski, będą komunikowali swoje spostrzeżenia Centralnemu Zarządowi Celnemu Polski.
Formularze celne, których część drukowana winna być sporządzona po niemiecku i po polsku, będą mogły być wypełniane bez różnicy w języku niemieckim lub polskim.
W celu zapewnienia sprawności służby celnej Wolne Miasto winno posiadać dostateczną liczbę urzędników znających język polski." (wytłuszczenia moje - zachowałem pisownię oryginału)
Co ciekawe zgodnie z art. 15 ww. Konwencji cyt. "Gdański Zarząd Celny będzie zobowiązany do zdawania rachunku Zarządowi Cel Polskich z wpływów celnych i będzie odpowiedzialny za ich pobór również jak i za wykonanie ustaw celnych.
Wydatki administracyjne, ponoszone wskutek tego przez Wolne Miasto, będą potrącane z sumy ogólnej wpływów celnych, pobranych na terytorjum Wolnego Miasta.
Opłaty celne będą, stosownie do woli osób, które je będą ponosić, uiszczane bądź w walucie gdańskiej, bądź w walucie polskiej.
Rachunki będą zamykane w końcu każdego kwartału i Polska wypłacać będzie Wolnemu Miastu stały odsetek czystego zysku, określony w myśl przepisów art. 17.
Czy w istocie WMG stworzyło jakąś wydzieloną organizację urzędników celnych o ktorych w art. 14 konwencji - tego niestety nie wiem i nie potrafię tego ustalic. Nie wykluczone, że taką rolę spełniali po prostu funkcjonariusze dokonujący "odprawy" na przejściach pomiędzy WMG a RP.
Wracam jednak do tego o czym słyszałem, iż powszechnym był przemyt polskich art. spożywczych na teren WMG. Zjawisko przemytu (czy tego chcemy czy nie) jest integralnie związane z istnieniem "granicy celnej" (niezależnie czy nam sie owo pojęcie podoba czy nie) na ktorej dokonywano by kontroli.
Treść art. 14 konwencji wskazuje dośc wyraźnie, iż polscy inspektorzy celni mieli za zadanie sprawowanie nadzoru na "celnikami" WMG, a nie sprawowanie bezpośredniej kontroli na konkretnym przejściu itp.
roland - Pią Sie 18, 2006 12:10 am
Nakręcony tym tematem próbowałem dzisiaj nawiązać kontakt z osobami, które mogłyby odpowiedzieć na nurtujące nas pytania. Udało mi się spotkać z Hipolitem Śmierzchalskim, niezwykle barwną osobowością (zasługującą na osobny forumowy temat).
Pan Hipolit od roku 1925 jest mieszkańcem Gdyni. W roku 1939 uniknął wysiedlenia ponieważ jego ojciec - były mieszkaniec Wielkopolski "zaszczycił swoją obecnością" armię Cesarza Niemiec.
Pan Hiopit opowidał, że wielokrotnie przekraczał granicę w Kolibkach, udając się na zakupy do Sopotu i Gdańska. Mimo obecności celników oraz policjantów gdańskich na granicy nigdy nie był kontrolowany.
Podobno największy ruch graniczny odbywał się w sobotę, ponieważ w tym dniu wielu bogatych przedsiębiorców gdyńskich przekraczało to przejście graniczne udając się do kasyna w Sopocie!?. Ciekawostka: -przelicznik walut 1 złoty równał się 1 guldenowi.
W poniedziałek jestem umówiony z panem Brunonem Zwarrą, ciekaw jestem co ma do powiedzenia na ten temat.
Zoppoter - Pią Sie 18, 2006 8:06 am
Wszytko rozumiem. Ale nadal pytam: czy na granicy gdańsko-polskiej byli celnicy czy straznicy graniczni? Celnicy powinni być wyłącznie na granicach celnych. Miedzy Polską i WMG granicy celnej nie było, więc nie było tam i cleników. Wymieniani przez Was polscy "funkcjonariusze" musieli yc funkcjonariuszami strazy granicznej (nie wiem jaka była oficjalna nazwa) która zapewne miała cos wspólnego z policją albo z wojskiem, ale nie z Urzędem Celnym.
Przepisy przytoczone przez Zdzisława nic nie mówią o istnieniu granicy celnej między Gdańskiem i Polską, ani o kontroli przepływu towarów przez tę granicę.
Dzis na granicach Polski z krajami UE też nie ma żadnych celników a jest tylko straż graniczna. I to własnie oni mają kontrolować ewentualny "przemyt" toqwarów, których przewóz jest zabroniony, na przykład zabytków albo narkotyków. Wiec pytam, czy to mozliwe, zeby tacy straznmicy zajmowali się takimi głupotami jak ilość kiełbasy w tornistrach i walizkach....
roland - Pią Sie 18, 2006 8:52 am
Zoppoter napisał/a: |
Dzis na granicach Polski z krajami UE też nie ma żadnych celników a jest tylko straż graniczna. I to własnie oni mają kontrolować ewentualny "przemyt" toqwarów, których przewóz jest zabroniony, na przykład zabytków albo narkotyków. Wiec pytam, czy to mozliwe, zeby tacy straznmicy zajmowali się takimi głupotami jak ilość kiełbasy w tornistrach i walizkach.... | .
Nie ma polskich celników. Ale po stronie niemieckiej są lotne brygady, które mogą zatrzymać i kontrolować pojazdy. Urzędy celne nie są zlikwidowane. Są zlikwidowane graniczne posterunki celne. Ale to jest dzisiejsza rzeczywistość. Dzisiaj nikogo nie interesują "kiełbasy w tornistrach i walizach", chyba, że jest akcja związana z ptasią grypą lub chorobą szalonych krów
Zastanawiam się nad sensem ustanowienia przepisów, które wcześniej zamieściłem?.
Przepisy były - to fakt bezsporny, a czy były respektowane!?
Zoppoter - Pią Sie 18, 2006 9:03 am
roland napisał/a: |
Nie ma polskich celników. Ale po stronie niemieckiej są lotne brygady, które mogą zatrzymać i kontrolować pojazdy. |
Takie "lotne patrole" to sa i w Polsce, ale oni kontrolują samochody ciężarowe, towary bedące w obrocie handlowym. Nie zajmuja sie oni ruchem podróżnym. A przytoczone przez Ciebie przepisy dotycza ruchu podróżnmego.
I na razie, to ja uważam, że były one bezsensowne, nieegzekwowane i martwe.
Zdzislaw - Pią Sie 18, 2006 11:08 am
Zoppoter napisał/a: | roland napisał/a: |
Nie ma polskich celników. Ale po stronie niemieckiej są lotne brygady, które mogą zatrzymać i kontrolować pojazdy. |
Takie "lotne patrole" to sa i w Polsce, ale oni kontrolują samochody ciężarowe, towary bedące w obrocie handlowym. Nie zajmuja sie oni ruchem podróżnym. A przytoczone przez Ciebie przepisy dotycza ruchu podróżnmego.
I na razie, to ja uważam, że były one bezsensowne, nieegzekwowane i martwe. |
Niestety mylisz sie Zoppoterze. Zarówno w Polsce jak i w Niemczech owe "lotne patrole"zajmują sie kontrolą celną w zakresie znacznie przekraczającym zainteresowanie "samochodami ciężarowymi". Miałem wątpliwa przyjemność "bycia" obiektem zainteresowania Zollamtu po stronie niemieckiej jak i UC po stronie Polskiej. Co ciekawe niemiecka kontolona "dotknęla mnie w okolicach Frankenwaldu (granica owszem ale pomiędzy Turyngią a Bawarią), a polska kontrola w okolicach Kątów Wrocławskich. Obie kontrole były tzw. kontrolami doraźnymi i incydentalnymi. Znam więcej takich przypadków. a więc owe kontrole nie sa "nieegzekwowalne i martwe".
Nawiązując do treści zasadniczego wątku naszej dyskusji pozwalam sobie zwrócić uwagę, iż wszystko zaczęło sie od postu zawierającego coś w rodzaju instrukcji celnej. Skoro zatem owa instrukcja obowiązuwała to po pierwsze - musiała być wydana w oparciu oa jakieś przepisy obowiąazującego wówczas "prawa celnego", a po drugie jest dla mnie oczywistym, iż instrukcja ta musiałą być a jakimś miejscu (technicznie okreslonym) - egzekwowana. Takim miejscem, co wydaje sie natuiralne iż musiała być granica pomiędzy WMG a RP. Inaczej owa instrukcja była by bezsensowa.
tplucinski - Pią Sie 18, 2006 11:47 am
Drogi Zoppoterze, nie wiem żart to czy fałszywa skromność....
Jest oczywistym, że jakkolwiek WMG włączone było do polskiego obdzaru celnego to właśnie owi polscy celnicy sprawowali kontrolę celną na granicy WMG. A zatem sprawowali kontrole zarówno w imieniu RP jak i WMG bacząc by nie przywozic (wywozić) ponad ustalone normy.
Przykłądem niech bedzie Komora Celna w Kałdowie i jej funkcjonariusze, tak naprawde chyba pierwsze ofiary (przynajmniej na Pomorzu) II WŚ.
Interesujące (i emocjonujące) opracowanie o stosunkach Polski i FSD przez pryzmat Polskich Służb Celnych znajdziecie w A.Męclewski "Celnicy Wolnego Miasta". Niestety, nie pamiętam dokładnie kiedy wydane (chyba 70-te). Jak wrócę z urlopu to streszzcę.
tpluciński
danziger - Pią Sie 18, 2006 4:59 pm
A więc tak:
1. Pomijając początkowy okres przejściowy, kiedy to WMG i jego relacje z Polską dopiero się kształtowały, granica celna między WMG a RP nie istniała (WMG było włączone do polskiego obszaru celnego). Istniała natomiast granica skarbowa - kontroli podlegały więc towary monopolowe i obłożone podatkami pośrednimi (akcyza) - żeby było śmieszniej lista towarów monopolowych i obłożonych podatkami pośrednimi w Polsce różniła się od tej w Wolnym Mieście - stąd różnie mogła wyglądać kwestia wwozu i wywozu danego towaru przez granicę.
2. Służbę celną na terenie WMG sprawowali celnicy gdańscy. Polska służba celna nadzorowała jedynie pracę celników gdańskich. Kontrolę pracy celników gdańskich w terenie sprawowali polscy funkcjonariusze - inspektorzy (inspektorowie?) celni, ale nie prowadzili oni sami kontroli osób przekraczających granicę - mogli tylko obserwować i zwracać uwagę funkcjonariuszom gdańskim, a w przypadku naruszeń przez nich przepisów - raportować o tym "do góry".
Na granicy polsko gdańskiej kontrolę sprawowała po stronie polskiej Straż Skarbowa, a po stronie gdańskiej - administracja celna. Niemniej mimo, że byli to funkcjonariusze celni, nie przeprowadzali kontroli celnej, a jedynie skarbową. Funkcjonariusze ci pełnili też niejako funkcję straży granicznej - sprawdzali paszporty itp. Natomiast po stronie polskiej Straż Skarbową wspierała jeszcze Policja Państwowa, ale nie wiem czy stale, czy tylko w jakichś określonych latach.
Zdzislaw - Pią Sie 18, 2006 6:47 pm
THX Danziger
Wreszcie jakies konkretne informacjie. Odnośnie roli inspektorów to zgadza sie to co do joty z cytowanym art. 14 konwencji Polsko Gdanskiej.
Zrobiło sie jaśniej w mózgownicy
tplucinski - Pon Wrz 11, 2006 11:19 am
Zgodnie z obietnicą przytaczam pokrótce kilka tez z interesującej książki A.Męclewskiego „Celnicy Wolnego Miasta”, WMON (tu przepraszam za podłą dość instytucję wydawniczą) 1971.
Gdańsk zamieszkały przez większość niemiecką nie został włączony do Niemiec; za nadrzędne uznano interesy polskie. Miasto włączono do polskiego obszaru celnego. Ta kompromisowa decyzja okazała się rozwiązaniem najgorszym z możliwych, stanowiła źródło nieustannych konfliktów. Zawarta potem konwencja paryska uznała je za odrębną jednostkę administracji celnej, mającą własnych podległych Senatowi urzędników, podporządowanych generalnemu nadzorowi polskiego Zarządu Ceł. Konwencja z 1921 ustaliła, że Senat WMG zorganizował własną sieć placówek celnych, podległych gdańskiej dyrekcji ceł, kontrolowanej przez delegaturę gdańską polskiego Min. Skarbu (potem: Inspektoratu Ceł). Obok siebie stanęli dwaj przyszli przeciwnicy: gdański celnik - Niemiec - i polski inspektor. Polak nie jako bezpośredni zwierzchnik, ale - to było chyba gorsze - jako kontroler Niemca i jego instruktor.
Senat WMG w dowolny sposób interpretował polskie przepisy celne. Gdańsk otrzymał przywilej sprowadzania bez cła z Niemiec towarów na potrzeby własne (”kontyngent”). Firmy gdańskie nagminnie nadużywały tego, sprzedając do Polski bez ceł sprowadzone w taki sposób towary; począwszy od śledzi, filmów fabularnych, szkła kryształowego, skończywszy na lokomotywach.
Pierwsi oficerowie Straży Celnej (od 1928 Straży Granicznej) przybyli do WMG w 1922 roku, i zostali mianowani inspektorami celnymi. Nie nosili mundurów, ale mieli legitymacje umożliwiające im niespodziewane docieranie do odpraw celnych.
W 1929 utworzono w Gdańsku polską Ekspozyturę Ceł do rozszyfrowania mechanizmu przemytniczego, w tym przemytu broni z Prus Wschodnich, na wielką skalę (Piekło, Jagow Brucke, lotnisko w Lanfuhr).
Polscy urzędnicy celni byli przedmiotem szczególnie nasilonych szykan i prowokacji ze strony gdańskiej. Szczególnie w placówkach granicznych Sztutowo, Nowy Dwór, Kałdowo, Piekło. Tam padli pierwsi zabici, jeszcze w ostatnich dniach sierpnia 1939.
http://www.chem.univ.gda.pl/~tomek/pieklo
Męclewski w dramatyczny sposób opisuje ostatnie godziny po godzinach, przed 1.09.1939 - przez pryzmat sytuacji polskich służb celnych na granicy FSD i Prus Wschodnich.
I na marginesie: koleje na terenie WMG pozostawały pod zarządem polskim. Jedynie koleje na terenie Portu były pod zarządem Senatu WMG; dla wygody dzierżawiła je zesztą również Polska. Koleje wąskotorowe na terenie Żuław były prawdopodobnie pod zarządem WMG (na teren Prus Wsch. miały przeprawę w Kałdowie - Malborku). Sugeruje to zresztą „instrukcja” jak wjechać na teren WMG bez polskiej wizy. http://www.chem.univ.gda....oppotoczysz.jpg
Bardzo interesujący był problem przejazdu tranzytowego koleją przez WMG, np Warszawa - Gdynia. Pociąg w Tczewie był dzielony na 2 części: jedna jechała do Gdyni bez zatrzymywania się (również Hbf Danzig), i bez kontroli celnej - i nie trzeba było okazywać polskiej wizy. Druga część z Tczewa wyruszała nieco później zatrzymując się na wszystkich stacjach, ale przechodząc kontrolę dokumentów i odprawę celną. Męclewski opisuje incydent dyplomatyczny z posłem H.Goeringiem na Hbf Danzig. Podobnie interesująca była podróż poprzez „Korridor” z Berlina do Konigsbergu, co w swoisty sposób opisuje Wańkowicz w „Na tropach Smętka” (kto nie przeczytał, niech szybko to naprawi!). STARE ROZKŁADY JAZDY WARTO WIĘC UWAŻNIE STUDIOWAĆ...
http://www.chem.univ.gda.pl/~tomek/koleje.htm
Inne wzmianki (tu: mniej sympatyczne) o funkcjonowaniu odpraw celnych na trasie Hohenstein (Pszczółki) - Skarszewy oraz Dzg Langfuhr (Wrzeszcz) - Stara Piła, podaje B. Zwarra, a również M.Orłowicz. http://www.chem.univ.gda....kprzewodnik.htm
Oj, udał się Anglikom ten dziwaczny twór, jakim było WMG... Podobnie jak państwo Izrael (diabeł tkwi w szczegółach)... Tyle, że nie przewidzieli wszystkich skutków jakie one przyniosły. Jeszcze mniej wyobraźni miały elity polityczne i intelektualne Francji - zarówno przedwojennej, jak i najnowszej A.D. 2006. A dziś są oni pierwsi w pouczaniu nas w dziedzinie polityki i etyki politycznej... W końcu powiedzonko „o umieraniu za Gdańsk” - w oryginale brzmiało po francusku. Można się tylko obawiać, że ciąg dalszy owej głupoty i błędów może nastąpić niebawem...
tpluciński
danziger - Pon Wrz 11, 2006 12:59 pm
tplucinski napisał/a: | I na marginesie: koleje na terenie WMG pozostawały pod zarządem polskim. Jedynie koleje na terenie Portu były pod zarządem Senatu WMG; |
To Męclewski taką bzdurę napisał?
tplucinski - Wto Wrz 12, 2006 5:56 pm
danziger napisał/a: | tplucinski napisał/a: | I na marginesie: koleje na terenie WMG pozostawały pod zarządem polskim. Jedynie koleje na terenie Portu były pod zarządem Senatu WMG; |
To Męclewski taką bzdurę napisał? |
Pisz dokładniej o co chodzi? Czy chcesz rozpocząć dyskusję prawniczą o znaczenie określeń ”zarząd” „władanie” „użytkowanie” „własność” „administrowanie” „posiadanie” ?
Bo fakt własności WMG (ściślej:Rady Portu) niektórych odcinków kolei nie budzi wątpliwości. Jednoznaczniej byłoby napisać wyraźniej: "własność WMG" A sprawa eksploatacji i zarządzania jest bardziej skomplikowana. Początkowo stan był nierozstrzygnięty (a więc chyba zarządzał ten kto był właścicielem), a dopiero od 1921 Wysoki Komisarz dokonał regulacji praktycznej.
No to jeszcze kilka szczegółów...
"75 lat Północnego Okręgu Kolei Państwowych" praca zbiorowa Wyd PDKP, 1996 ISBN 83-906119-0-2
15.0.1921 Wysoki Komisarz LN gen. R.Haking postanowił, że Polska powinna otrzymać administrację całej sieci kolejowej normalnotorowej w granicach WM, z tym że winno być zagwarantowane formalne prawo własności kolei, na wskazanym przez niego obszarze, ciału sprawującemu dotąd administrację nad kolejami obsługującymi specjalnie port - tj Radzie Portu i Dróg Wodnych. Dołączony przez Komisarza do decyzji plan zawierał wrysowaną czerwoną linią granicę dokładnie określającą zasięg własności Rady Portu.
Na parowozach i wagonach towarowych przydzielonych Radzie Portu umieszczono dwujęzyczne napisy „PKP - Hafen Danzig - Port Gdański”. Wagony osobowe używane wyłącznie w komunikacji podmiejskiej otrzymały napisy „PKP - Hafen Danzig”.
Sieć Wolnego Miasta obejmowała następujące odcinki:
1/ Przyznane na własność Polsce: od granicy z Polską koło Tczewa do granicy z Polską a Sopotem z wyjątkiem odcinka Gdańsk Południe - Brama Oliwska, przyznanego Radzie Portu od dworca Gdańsk Wrzeszcz w kierunku Starej Piły do granicy z Polską; od dworca Pruszcz w kierunku Starej Piły do granicy z Polską; od dworca Pszczółki w kierunku Kościerzyny do granicy z Polską; linia Tczew - Malbork; Szymankowo - Nowy Dwór.
2/ Przyznane na własność Radzie Portu: z odcinka Tczew - Sopot fragment od sygnału wjazdowego dworca przetokowego Gdańsk Południe od strony Tczewa do Sygnału wjazdowego dworca Brama Oliwska od strony Sopotu wraz z torami rezerwowymi na dworcu Brama Oliwska; odcinek od dworca Gdańsk Główny - Brama Oliwska do Nowego Portu przez dworzec przetokowy Zaspa; od dworca Brama Oliwska do dworca Wiślanego z łącznicą do Zaspy i „składów węglowych”; od dworca przetokowego Gdańsk Południe do dworca Kanał Kaszubski z odgałęzieniem do dworca Gdańsk Grobla i odgałęzieniem na wyspę Holm i Wisłoujście
"Przewodnik po Gdańsku Nakładem Gdańskiej Macierzy Szkolnej", 1938
Cała sieć kolei normalnotorowych położonych na obszarze WMG, łącznie z należącym do niej majątkiem ruchomym i nieruchomym, znajduje się w zarządzie i eksploatacji Polskiego Zarządu Kolejowego, który jest bądź to ich właścicielem, bądź też jedynie użytkownikiem (o ile chodzi o sieć w obrębie portu, która to sieć stanowi własność Rady Portu).
"Polskie Koleje Państwowe 1918-1928". Wyd Min. Komunikacji Wwa 1929Państwo Polskie nabyło na własność i z dniem 1 grudnia 1921 objęło w posiadanie linje kolejowe, położone na obszarze WMGdańska, z wyjątkiem tramwajów i kolei, służących wyłącznie do celów miejscowych i położonych w obrębie samego miasta, a pozostających we władaniu Rady Portu.
tpluciński
danziger - Wto Wrz 12, 2006 6:09 pm
tplucinski napisał/a: | Pisz dokładniej o co chodzi? Czy chcesz rozpocząć dyskusję prawniczą o znaczenie określeń ”zarząd” „władanie” „użytkowanie” „własność” „administrowanie” „posiadanie” ? |
Nie mam zamiaru, bo i nie ma po co - różnice między wymienionymi pojęciami są olbrzymie i chyba dość oczywiste?
tplucinski napisał/a: | Bo fakt własności WMG (ściślej:Rady Portu) niektórych odcinków kolei nie budzi wątpliwości. Jednoznaczniej byłoby napisać wyraźniej: "własność WMG" |
I o to właśnie chodzi.
W wielkim skrócie - zasadniczo koleje służące do transportu lokalnego należały do WMG, w porcie - RPiDW, a pozostałe do Polski.
Ale w żadnym wypadku nie można stawiać równości RPiDW=Senat albo RPiDW=WMG.
RPiDW była organizacją polsko-gdańską, a nie gdańskim urzędem.
To tak jakby napisać np. ...bo fakt własności Polski (ściślej:OECD)
villaoliva - Pią Lut 16, 2007 3:48 pm
Ożywiając nieco temat, kilka informacje o losie dawnej siedziby Ekspozytury Inspektoratu Ceł w Wolnym Mieście
Cytat: | Stuletnia willa przy ul. Orzeszkowej we Wrzeszczu jest w fatalnym stanie - zaalarmowali "Gazetę" Czytelnicy. Dom skontroluje nadzór budowlany. W tej części Wrzeszcza nie brakuje pięknych domów, ale rezydencja przy ul. Orzeszkowej 2 jest wyjątkowa - to dwukondygnacyjny budynek z użytkowym poddaszem z początku XX wieku. Dziś stanowi opłakany widok - pozrywana blacha z dachu, powybijane okna (w niektórych z nich zachowały się jeszcze drewniane, zewnętrzne żaluzje), na kamiennym balkonie brakuje balustrady, w murze zakorzeniły się drzewa. Brakuje detali, które zdobiły elewację.
- Blacha z dachu jest rozkradana, od wczoraj zauważyłem dziesięć nowych dziur - mówi Henryk Górak, pracownik firmy sąsiadującej z budynkiem. - Powiadomiłem już o tym straż miejską, ale złodzieje grasują nocą.
- Przerażające, żeby budynek o takich walorach, usytuowany w atrakcyjnym miejscu, w ten sposób niszczał - dodaje Henryk Severin, który powiadomił o sprawie "Gazetę".
Willa przy ul. Orzeszkowej jest pod ochroną miejskiego konserwatora zabytków. - Budynek jest w fatalnym stanie technicznym - przyznaje Marcin Tumialis z referatu ochrony zabytków urzędu miasta w Gdańsku. - Wysłaliśmy już pismo do nadzoru budowlanego z wnioskiem o postępowanie w tej sprawie.
Na temat willi w biurze powiatowego inspektora uzbierała się gruba teczka korespondencji i ekspertyz. Ostatnie pismo sprzed kilku dni to skarga sąsiadującej firmy na zły stan techniczny budynku przy ul. Orzeszkowej 2.
- W najbliższych tygodniach przeprowadzimy tam kontrolę - zapewnia Władysław Wróbel, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Gdańsku. - Jeśli faktycznie jest w złym stanie technicznym, nakażemy właścicielowi przeprowadzenie remontu.
Pilnego remontu willa wymaga od co najmniej 20 lat. Już w latach 80. konserwatorzy zalecali jej renowację. Nie wiadomo, kto zamieszkiwał dom przed wojną. . Od lat 60. na pierwszym piętrze budynku działała izba wytrzeźwień. Mieściło się tu również Przedsiębiorstwo Gastronomiczno-Handlowe Konsumy - firma zaopatrywała stołówki i sklepy dla służb mundurowych PRL i członków PZPR. Sześć lat temu, w trakcie reformy służby zdrowia, wyprowadził się z budynku Zakład Opieki Zdrowotnej nr 3. Budynek kupił od miasta prywatny inwestor. Od kilku lat willa otoczona jest płotem, na którym wiszą tabliczki "teren budowy, wstęp wzbroniony".
|
I trochę historii
Corzano - Pią Lut 16, 2007 4:15 pm
Cytat: | Nie wiadomo, kto zamieszkiwał dom przed wojną |
Przecież przedwojenne księgi adresowe są za darmo dostępne w internecie.
villaoliva - Pią Lut 16, 2007 5:16 pm
Ale nie można w nich znaleźć Orzeszkowej Strasse
Marcin - Sro Kwi 04, 2007 10:13 pm
Zabytek nie zostanie rozebrany
Cytat: | Właściciel stuletniej willi przy ulicy Orzeszkowej w Gdańsku, przedwojennej siedziby Polonii, chciał rozebrać budynek. Nie zgodził się na to miejski konserwator zabytków.
O willi, która w latach międzywojennych była wizytówką gdańskiej Polonii, pisaliśmy już w "Gazecie". Dawna rezydencja znajduje się przy ul. Orzeszkowej 2, jest w bardzo złym stanie. Brakuje fragmentów dachu, zniszczony jest balkon z kamienną balustradą, powybijane okna. Nie lepiej jest w środku budynku odgrodzonego od ulicy płotem, na którym zawisły tablice: "Teren budowy, wstęp wzbroniony". Willa jest pod ochroną miejskiego konserwatora zabytków.
- We wnętrzu brakuje części stropów i ścian - mówi Marcin Tumialis z referatu ochrony zabytków wydziału urbanistyki, architektury i ochrony zabytków Urzędu Miejskiego Gdańska. - Zniszczenia są ogromne, to dramatyczny widok.
O tym, że budynek niszczeje, poinformowali "Gazetę" Czytelnicy. Zgłosiła się do nas również gdańszczanka, która pamięta willę z czasów Wolnego Miasta Gdańska. Przy ul. Opitzstrasse (dzisiejsza Orzeszkowej) mieściła się ekspozytura polskiego Inspektoratu Ceł. Oprócz pomieszczeń biurowych były tam również mieszkania. Dom był pięknie urządzony, zwracał uwagę świetnie utrzymany ogród.
Po naszym tekście kontrolę zapowiedział nadzór budowlany.
- Wezwaliśmy właściciela do zabezpieczenia budynku - mówi Władysław Wróbel, powiatowy inspektor. - Otrzymaliśmy odpowiedź, że właśnie złożył wniosek o jego rozbiórkę. Musimy poczekać na decyzję wydziału urbanistyki.
Marcin Tumialis z urzędu miasta: - Decyzja w tej sprawie jest negatywna. Ten budynek ma wyjątkowe walory historyczne i architektoniczne. Właściciel proponował rozbiórkę, a następnie odtworzenie budynku. Nie da się jednak zrekonstruować detali, które się jeszcze zachowały. Po co tworzyć namiastkę, skoro można uratować oryginalny budynek.
Właściciel budynku może się od tej decyzji odwołać jedynie do ministra kultury.
Po otrzymaniu decyzji z wydziału urbanistyki powiatowy inspektor budowlany będzie ponownie interweniował w sprawie zabezpieczenia budynku.
Pilnego remontu willa wymaga od co najmniej 20 lat. Już w latach 80. konserwatorzy zalecali jej renowację. Od lat 60. na pierwszym piętrze budynku mieściła się izba wytrzeźwień, w latach 90. - zakład opieki zdrowotnej. Od kilku lat jest w prywatnych rękach. |
Budynek nie zostanie rozebrany... sam się rozsypie... :(
villaoliva - Sro Kwi 04, 2007 10:50 pm
Wiec powinni pozwolić rozebrać???
Piotr J. - Sro Kwi 04, 2007 10:55 pm
Jak wynika z Adressbuchu z 1942, budynek przy Opitzstrasse 2 był wówczas siedzibą dowódcy SS i policji na całą prowincję Gdańsk-Prusy Zachodnie. Rzecz jasna ten krótki epizod w niczym nie usprawiedliwia makabrycznej dewastacji obiektu, przeciwnie- wzbogaca burzliwą historię tego domu.
Marcin - Sro Kwi 04, 2007 11:20 pm
Cytat: | Wiec powinni pozwolić rozebrać??? |
To pytanie do mnie?
villaoliva - Sro Kwi 04, 2007 11:23 pm
Tak
Marcin - Sro Kwi 04, 2007 11:26 pm
To przeczytaj dokładnie to co napisałem i sam sobie odpowiedz.
villaoliva - Sro Kwi 04, 2007 11:32 pm
Oj Marcin, przecież to nie żadna wycieczka w twoją stronę, tylko pytanie co można (należałoby) zrobić.
Bo z jednej strony można się cieszyć, że nie będzie pozwolenia na rozbiórkę, a z drugiej strony zapewne dalej villa bedzie popadać w ruinę.
Wywłaszczać?
Kto wówczas powinien wziąć na siebie ciężar kosztów ratowania zabytku?
Marcin - Sro Kwi 04, 2007 11:43 pm
Sam chciałbym znać jakąś receptę na tą sytuację.
Niestety jestem najgorszych myśli...
Swoją drogą ciekawe kto jest tym właścicielem, jaka dokładnie jest to forma "własności" i czy w zawartej umowie nie było jakiś klauzul o remoncie/ratowaniu zabytku...
luanda - Czw Kwi 05, 2007 8:34 am
Prawo własności, niestety pomimo sporej ilości zalet ma też swoje wady ;)
Na dobrą sprawę, ciekawe, jaka jest przyczyna bezczynności właściciela?
Jeżeli złą wola, albo cel spekulacyjny - cóż, wiadomo, co sądzić.
Jednak może jednak człek po prostu nie ma kasy - szkoda, że nie sprzeda, z drugiej strony, kto by kupił?
Ostatnio znalazłem genialny dom na Żuławach, popadający w ruinę, ale ze zdrowymi murami. Już sobie pomyślałem - w tej wsi mój syn się wychowa, niestety rodzina byłych właścicieli drapie spadek - dramat. Ludzie wolą, aby się wszystko rozsypało do końca, niż się dogadać, ech...
dandola - Sro Lis 18, 2009 9:53 am
Takie tzw. zalepki listowe (Siegelmarke oder Verschlussmarke aus Papier) używała m.in. dyrekcja urzędu celnego z Gdańska (Königlich Preussischen Oberzolldirektion - Danzig) do pieczętowania (zamykania) korespondencji od ok. 1850 do 1945 roku.
Sabaoth - Sro Lis 18, 2009 4:15 pm
Takich zalepek na 100% nie używano do 1945 r.
dandola - Sro Lis 18, 2009 5:46 pm
Proszę bardzo:
Präsident der Königlich Preussischen Oberzolldirektion - Danzig
Original Verschlussmarke aus Papier welche von ca. 1850 bis 1945 von Behörden, Firmen und auch Einzelpersonen zum versiegeln der Briefe benutzt wurden. Man nennt diese Marke auch Siegelmarke. Durch das aufreißen von den Briefen sind diese Marken meistens kaputt gegangen und heute nur noch selten zu finden
http://veikkos.com/archiv...Danzig_W0213160
pumeks - Sro Lis 18, 2009 6:14 pm
Doldar, nie załamuj mnie, jesteś podobno historykiem, więc powinieneś chyba umieć zweryfikować informację, którą wyprodukował jakiś niemiecki laik? W jaki sposób w Gdańsku po 10 stycznia 1920 r. mogłaby funkcjonować królewsko-pruska naddyrekcja celna, skoro tego dnia Gdańsk został oficjalnie odłączony od państwa pruskiego? tym bardziej, że Prusy przestały być królestwem już w listopadzie 1918 r. A zatem zalepka, której zdjęcie zamieściłeś, mogła funkcjonować do 1918, w ostateczności do początku 1920 roku - na pewno ani dnia dłużej.
dandola - Sro Lis 18, 2009 7:01 pm
Trzeba zwrócić uwagę na sens informacji, która ma charakter ogólny (sic!) - takie zalepki (zaklejki) listowe były w powszechnym użyciu - prywatnym i urzędowym od circa 1850 do 1945 roku. Nie chodzi tu o to, że gdański urząd celny używał ich do zakończenia wojny. Napisałem przecież, że m.in...
Fasola_Gdańsk - Sro Lis 18, 2009 11:20 pm
A moze ktos by poprawil babola w tytule, strasznie sie w oczy rzuca.
Mikołaj - Czw Lis 19, 2009 8:59 am
racja, poprawione, w końcu nie chodzi o to, że ktoś coś przywiódł, tylko przywiózł
|
|