Errata do mojego poprzedniego postu: zdjęcie, które podpisałem jako "Centrala wyborcza Partii Cantrum na Targu Drzewnym/róg Szerokiej" przedstawia w rzeczywistości siedzibę Partii Niemiecko-Narodowej (DNVP, Lista nr 5). Partia Centrum wystawiała w tych wyborach listę nr 4, co widać na ostatnim zdjęciu.
Ja zauważyłem natomiast na poniższym zdjęciu fakt, który "obił mi się o uszy" ale dopiero to zdjęcie unaoczniło mi kuriozalność ówczesnej sytuacji. Otóż (jeśi mnie oczy nie mylą) dwóch panów agituje na kandydatów polskich ale z dwóch osobnych list wyborczych- (nr 8 i 9). To był dramat! Przynajmniej w moim odczuciu.
No chyba, że mnie oczy mylą .....
A ja bym nie przesadzał z tym dramatem. Rzeczywiście większość literatury pisze, że to dramat Polaków, w dodatku w dawniejszej literaturze przypisuje się odpowiedzialność za to rozbicie głosów polityce rządzącego w Warszawie obozu sanacyjnego. Ale w gruncie rzeczy, co by to zmieniło, gdyby na 72 deputowanych do Volkstagu było nawet 5-6 Polaków, zamiast dwóch?
Mając na względzie dzisiejsze doświadczenia Polaków na Litwie konsolidacja w czasie wyborów to ważna rzecz. Gdyby nie ona to litewscy Polacy nie mieliby europosła a w wyborach prezydenckich polski kandydat miał procentowo więcej głosów niż procentowy udział Polaków w społeczeństwie Litwy.
W przypadku braku konsloidacja jest pewne, że się nic nie załatwi a przy niej jest choć ślad szansy na choćby częściowy sukces.
Gucio prawda - nic by konsolidacja Polakom nie dała. W najlepszym głosowaniu (jeszcze do Verfassunggebende Versammlung) lista polska zdobyła 6,08 % głosów, co dało 7 mandatów. W kolejnych wyborach było to odpowiednio:
1923: 4,38% i 5 mandatów,
1927: 3,15% i 3 mandaty,
1930: 2 listy polskie - jedna 2,41%, druga 0,82% (w sumie 3,23%), efekt: 2 mandaty,
1933: 2 listy polskie - jedna 2,04%, druga 1,11% (w sumie 3,15%), efekt: 2 mandaty,
1935: 1 lista - 3,53%, 2 mandaty.
% oddanych głosów w kolejnych wyborach i ich przełożenie na mandaty jasno pokazuje malejący odsetek głosów na listy polskie z wyborów na wybory. Owszem, rozbicie na kilka list miało - jak widać - przełożenie na ilość głosów, ale niewielkie. Po zjednoczeniu (w 1935 r.) ilość głosów na listę polską wzrosła ledwie o 0,12 pkt. procentowych.
Jakie były przyczyny malejącej ilości głosów na polskie listy to inna sprawa - być może właśnie to rozbicie ludzi do głosowania zniechęcało, ale imho to mocno naciągana teoria - w 1927 r., gdy była jeszcze jedna lista i w 1933 r gdy było ich dwie, zdobyły taki sam % głosów. W tzw. "międzyczasie", w 1930 r. liczba punktów procentowych mimo rozbicia polskich list nawet nieznacznie wzrosła.
A globalnie - w ciągu pierwszych 8 lat istnienia FSD, mimo istnienia wówczas jeszcze tylko jednej listy polskiej, ilość głosów na nią oddawanych (licząc procentowo) zmalała prawie o połowę...
W ramach "odgrzewania kotleta".
Przyglądając się dzisiejszym wysiłkom kandydatów na stołki w miastach, zastanawiam się nad specyfiką wybierania posłów do Volkstagu w latach 20-tych. Mój wuj (czy jak tam zwał - mąż siostry mojego dziadka), niejaki Teodor Grobelski przybył do WMG pod koniec 1920 roku z Inowrocławia. Zamieszkał w trochę dzikim miejscu bo na Westerplatte. Nie przeszkodziło mu to w zostaniu posłem do Volkstagu w kadencji 1920-23. Kompletnie nowy, sąsiadów Polaków miał garstkę i już ?? Praktycznie zero znajomości w środowisku itd.
Ot, ciekawostka.
Piotr
Myślę że było tak samo jak wtedy - większość ludzi głosowała na kandydata, którego jakaś "grupa 3mająca władzę" wpisała na listę. Pan Grobelski, choć nowy w Gdańsku, musiał widocznie coś sobą reprezentować, skoro lokalny komitet wyborczy Polaków (w 1920 była chyba tylko jedna polska lista?) wystawił jego kandydaturę.
Był na pewno "kształcony", był inżynierem elektrykiem. Prowadził firmę instalacji elektrycznych na Chlebnickiej.
Istnieje drugi trop powodzenia w wyborach. Tym razem, niestety układowo - znajomkowy. Grobelski przybył do Gdańska z resztą mojej rodziny ze strony Ojca, z Wielkopolski. Zamieszkali w willi na Westerplatte, która prawdopodobnie należała do banku rodem z Poznania. Bank Związku Spółek Zarobkowych wykupił kilka willi i obsadził je swoimi ludźmi. Może tu było drugie dno historii wyborczej, już takie bardziej nam znane.
Piotr
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum