Dawny Gdańsk Strona Główna Dawny Gdańsk


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  DownloadDownload

Poprzedni temat :: Następny temat
Pomnik Otto Bismarcka na Mazurach
Autor Wiadomość
seestrasse 
Zesztrasia z Szafy


Dołączyła: 13 Kwi 2004
Posty: 6586
Wysłany: Wto Cze 05, 2007 11:03 pm   

okej, wobec tego dziennikarz powinien napisać właśnie o tym - a nie puszczać nierzetelny niestety przekaz o cyklonie B, "bo to się mocno kojarzy". :II
 
Mikołaj 
Idi Admin


Dołączył: 13 Paź 2003
Posty: 8107
Wysłany: Wto Cze 05, 2007 11:13 pm   

Najsmutniejszy i obnażajacy rzeczywiste intencje autrów jest ten ostatni akapit zatytułowany "Na Wschodzie szanują swoją historię", który powinien się raczej nazywać "jak zakłamują swoją historię i ile w tym patriotyzmu oi!".
Pomijając już litewskiego poetę Mickieviciusa, przypomina mi się tablica informacyjna przy zamku w Kamieńcu Podolskim, gdzie opisuje się bohaterską obronę przez turkami, słowa tylko nie ma o tym, kto tę obronę prowadził...

Nie jestem na bieżąco - czy ten tekst to obecna linia polityczna Rzepy? :roll:
 
seestrasse 
Zesztrasia z Szafy


Dołączyła: 13 Kwi 2004
Posty: 6586
Wysłany: Wto Cze 05, 2007 11:31 pm   

najwyraźniej jest zapotrzebowanie na takie teksty. ale zdarzają się one wszędzie, choćby w niedawnej Wyborczej. artykuł traktował m.in. o grupie rekonstrukcyjnej "Pomerania '45" i przedstawiał jej członków nieledwie jako fascynatów faszyzmu :pukpuk:
oj, nie podoba mi się takie dziennikarstwo...
 
BillyBoy 
Rockabilly man


Dołączył: 24 Cze 2006
Posty: 462
Wysłany: Sro Cze 06, 2007 12:29 am   

Łukasz napisał/a:
Cytat:
któremu pewnie do głowy by nie przyszło, na co wpadną kilka lat po jego śmierci hitlerowcy


Hm, raczej przyszło, bo zdaje się, że przyczynił się on bardzo mocno do produkcji i zastosowania gazów bojowych podczas pierwszej wojny (m.in. osobiście nadzorował zastosowanie praktyczne na polu walki), i Hitlerowi potem też oferował swoje usługi - tylko że temu z kolei to nie pasowało, bo Haber był eksżydem...


A kto to jest "eksżyd"?

Zarówno Łukasz jak i Zesia trochę przeinaczają fakty dotyczące Habera. W rzeczywistości wyglądało to tak: Żyd Fritz Haber wynalazł broń chemiczną (iperyt czyli gaz musztardowy) na początku I wojny światowej. Uważał gaz za środek chemiczny, który przełamie impas wojny pozycyjnej i doprowadzi jego ojczyznę, czyli Niemcy, do szybkiego zwycięstwa i dlatego był pomysłodawcą wykorzystania chemikaliów do mordowania ludzi. Swoim wynalazkiem Haber zainteresował wojsko, ale generałowie niemieccy byli zrazu niechętni broni chemicznej uważając ją za niehonorową. Dopiero przeciągająca się wojna w okopach sprawiła, że wyzbyli się skrupułów i na początku 1915 r. wykorzystano wynalazek Habera po raz pierwszy w warunkach bojowych. W 1919 Haberowi wręczono Nagrodę Nobla za przedwojenne osiągnięcia naukowe. Tenże sam Fritz Haber wynalazł Cyklon B na początku lat 20tych. Jednak tym razem, środek ten był w zamyśle uczonego przewidziany wyłącznie jako skuteczny preparat owadobójczy i nawet przez myśl nie przeszło mu inne zastosowanie. W 1933 roku, gdy Hitler doszedł do władzy, Haber podał się do dymisji, po tym, gdy mu zakomunikowano, że on wprawdzie może zostać w instytucie i kontynuować pracę, ale jego asystent, również Żyd, musi odejść. Schorowany Haber wyemigrował do Szwajcarii, gdzie zmarł w 1934.

Co do Mickieviciusa i fałszowania historii przez naszych sąsiadów zza wschodniej granicy, o czym wspomniał Mikołaj: na wileńskim zamku Gedymina rozdawana jest turystom ulotka z krótkim kalendarium dziejów Litwy. Możemy w niej przeczytać, że książe Jagiełło przyłączył Polskę do Litwy, zaś okres 1918-1939 określony jest tam jako "Litwa pod polską okupacją". Ech...
_________________
BillyBoy na kłopoty ma zawsze środek złoty.
 
seestrasse 
Zesztrasia z Szafy


Dołączyła: 13 Kwi 2004
Posty: 6586
Wysłany: Sro Cze 06, 2007 12:51 am   

przepraszam Cię Billy, ale przeinaczenia występują głównie w cytowanym wyżej artykule. a zupełny absurd to decyzja władz Wrocławia, aby powiesić portret Habera do góry nogami - jeśli to oczywiście prawda - tylko dlatego, powtarzam, że wynalazł środek owadobójczy.
 
parker 


Dołączyła: 08 Wrz 2004
Posty: 4927
Wysłany: Sro Cze 06, 2007 5:40 am   

knovak napisał/a:

Fascynacja hitleryzmem przekracza w Polsce granice dobrego smaku i prawa. Ktoś miał pretensje do lotników alianckich za bombardowanie Szczecina - mówi antykwariusz dr Wojciech Lizak.


No, ja też mam pretensje do Rosjan za spalenie Gdańska.
Czy to znaczy że fascynuję sie hitleryzmem?
_________________
Czyż nie rozumie pan, że wszystko, co piękne w architekturze, osiągnięto już dawno temu? Zostało to autorytatywnie stwierdzone. (Ayn Rand "Źródło")
 
Łukasz 


Dołączył: 13 Mar 2007
Posty: 280
Wysłany: Sro Cze 06, 2007 8:02 am   

BillyBoy napisał/a:
A kto to jest "eksżyd"?


Żyd, który zmienił wyznanie na inne, więc przestał być żydem (nie mylić z Żydem). Dawniej powiedziano by "przechrzta".

Co do Habera, to ciężko mi coś twierdzić na pewno - tematem zainteresowałem się wczoraj i jedyne, co czytałem, to informacje w necie, w tym streszczenia i recenzje książek. W necie jest bardzo wiele życiorysów Habera, ale w zasadzie z każdego wynika, że jego zaangażowanie w stosowanie gazów bojowych nie skończyło się na samym pomyśle. Jego postawa moralna była co najmniej niejednoznaczna, więc chyba nie jest on jednak najlepszym kandydatem do jakiejś tam galerii wielkich czy innego honorowego obywatelstwa...

Oczywiście nie zmienia to faktu, że we Wrocławiu wg artykułu była mowa tylko o zyklonie.
 
 
Sabaoth 
Zachodni Prusak


Dołączył: 23 Kwi 2004
Posty: 11351
Wysłany: Sro Cze 06, 2007 9:56 am   

Mikołaj napisał/a:
Pomijając już litewskiego poetę Mickieviciusa

Mickievicius vel Mickiewicz był Białorusinem, wie to każde białoruskie dziecko :^^
_________________
www.danzig-online.pl
 
 
Corzano 
bi-cyklista
z Północy


Dołączył: 18 Lis 2004
Posty: 4571
Wysłany: Sro Cze 06, 2007 10:22 am   

Sabaoth napisał/a:
Mikołaj napisał/a:
Pomijając już litewskiego poetę Mickieviciusa

Mickievicius vel Mickiewicz był Białorusinem, wie to każde białoruskie dziecko :^^

Za to jego syfilis był internacjonalny. :hihi:
_________________
 
danziger 
Korytarzanin


Dołączył: 03 Gru 2004
Posty: 4638
Wysłany: Sro Cze 06, 2007 2:06 pm   

BillyBoy napisał/a:
"Litwa pod polską okupacją". Ech...

Chyba Wilno, a nie Litwa?
_________________
da, da, da...
 
 
Jarek z Wrzeszcza 

Dołączył: 14 Cze 2004
Posty: 839
Wysłany: Czw Cze 07, 2007 12:53 pm   

Zarówno 'Rzeczpospolita' jak i 'Wprost' serwują nam ostatnio bardzo tendencyjne artykuły - dla mnie są to pisma typowo reżimowe. Poziom dziennikarskiej rzetelności, obiektywizm, dostrzeganie niuansów itp. pozostawiają u nich wiele do życzenia. Dla takich ludzi my, sympatycy historii Gdańska, ubolewający nad jego zniszczeniem i zagłębiający się w niewygodną, bo niemiecką część jego historii, stajemy się automatycznie nazistami i jeżeli obecny kurs w polityce się utrzyma, obawiam się, że wkrótce zapukają do naszych domów odpowiednie służby... :II
_________________
Blog z Wrzeszcza - piszę o Wrzeszczu

...oraz o Żabiance :)
 
turecki 
Motorniczy
ech te....


Dołączył: 21 Wrz 2005
Posty: 826
Wysłany: Czw Cze 07, 2007 2:06 pm   

U nas przez lata też "dbało się"o historię.nie było Katynia,ale np w Międzylesiu przy czeskiej granicy postawiono "pomnik"upamiętniający powrót Międzylesia do "macierzy"-choć Czechom miasta nie zwrócono.Póki autorzy tekstów nie dorosną do pisania o historii bez wzbudzania chorych emocji to wielu spraw nie da się wyprostować ,ale za to prasa lepiej się będzie sprzedawać i "faszyzm"urośnie w siłę
_________________

 
knovak 
Wanoga


Dołączył: 21 Paź 2003
Posty: 1418
Wysłany: Czw Cze 07, 2007 8:16 pm   

Yarecque napisał/a:
Zarówno 'Rzeczpospolita' jak i 'Wprost' serwują nam ostatnio bardzo tendencyjne artykuły - dla mnie są to pisma typowo reżimowe. Poziom dziennikarskiej rzetelności, obiektywizm, dostrzeganie niuansów itp. pozostawiają u nich wiele do życzenia...

Ano właśnie. "Rzepa" dziś a "Rzepa" rok-dwa lata temu to dwie różne gazety. Stwierdzam to z przykrością, bo bardzo ją ceniłem. Nie tylko ona, inne pisma też "pojechały" w różne strony - także GW, którą nie bez racji chyba można nazwać "wybiórczą"...
Ale to temat na inną dyskusję...
_________________
"A ja sobie jeżdżę na motorowerze i nocą na szosie łapię w worek jeże..." (Jan Krzysztof Kelus)
 
 
nad stawem 
to ja


Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 359
Wysłany: Pią Cze 08, 2007 9:48 pm   

knovak napisał/a:
Yarecque napisał/a:
Zarówno 'Rzeczpospolita' jak i 'Wprost' serwują nam ostatnio bardzo tendencyjne artykuły - dla mnie są to pisma typowo reżimowe. Poziom dziennikarskiej rzetelności, obiektywizm, dostrzeganie niuansów itp. pozostawiają u nich wiele do życzenia...

Ano właśnie. "Rzepa" dziś a "Rzepa" rok-dwa lata temu to dwie różne gazety. Stwierdzam to z przykrością, bo bardzo ją ceniłem. Nie tylko ona, inne pisma też "pojechały" w różne strony - także GW, którą nie bez racji chyba można nazwać "wybiórczą"...
Ale to temat na inną dyskusję...


dzisiaj dziennikarstwo to po prostu zwykły kapitalistyczny zakład pracy .
szef każe to niuniek pisze artykuł , szef patrzy aby gazeta sie sprzedawała bo to biznes , a niuniek pisze co ślina na język przyniesie bo słyszał dzwon a nie wie gdzie on , byle kasa sie zgadzała . nawet " Stern " ma już to za sobą .
kiedyś mieliśmy tylko jeden " brukowiec " z Kajtkiem i Kokiem , a teraz dla mnie wszystkie gazety są brukowcami i dlatego ich nie czytam .
a co do internetu jak ktoś wspomniał o życiorysach - to wiedomo , że tam każdy może pisać i co chce pisać , a resztę wiadomo . :haha:
_________________
http://www.mierzeja1945.prv.pl/
 
knovak 
Wanoga


Dołączył: 21 Paź 2003
Posty: 1418
Wysłany: Sob Cze 09, 2007 11:28 am   

Ja jeszcze czytuję, choć coraz bardziej selektywnie...

No właśnie, z dzisiejszej "Rzepy" lektur dalszy:

Cytat:
Wywoływanie pruskich duchów

Awersja do jakiejkolwiek formy polityki historycznej przy jednoczesnej obojętności wobec powrotu do pruskiej symboliki to dzisiejszy kanon politycznej poprawności. I to on niepokoi bardziej niż naiwne często rachuby mieszkańców mazurskiej wioski na przyciągnięcie niemieckich turystów odnowionym pomnikiem Bismarcka

Kontrowersje wokół powrotu do przedwojennej nazwy Hala Stulecia we Wrocławiu przypomniały istotne pytania. Czy granicą tego, co wolno wskrzeszać z niemieckiej symboliki na polskich ziemiach zachodnich, powinien być już tylko rok 1933 i ikonografia III Rzeszy? A może sprzeciw powinno budzić nazewnictwo z epoki Bismarcka i Wilhelma II? Wiele wskazuje, że niepo strzeżenie odbywa się swoista amnestia pamięci dla symboliki prusackiej.

5 czerwca Koichiro Matsuura, dyrektor generalny UNESCO, wręczył prezydentowi Wrocławia certyfikat wpisania Hali Stulecia - w oryginale Centennial Hall - do rejestru światowego dziedzictwa ludzkości. Halę uhonorowano w ten sposób jako przykład pionierskiego osiągnięcia inżynierii i architektury XX wieku.

Nazwa Hala Stulecia, używana do 1945 roku, mogła zaskoczyć ludzi przywykłych do tego, że obiekt ten zwano po wojnie Halą Ludową. Co to za stulecie? - musi nasuwać się pytanie. Zazwyczaj we wrocławskich mediach, gdzie nazwa ta krąży od paru lat, wskazuje się, że ów czesne pruskie władze Wrocławia zbudowały halę dla uczczenia stulecia bitwy pod Lipskiem w 1813 roku.

Dlaczego jednak, wpisując halę do rejestru UNESCO, w ogóle zmieniono nazwę? Wyjaśnia to tekst wrocławskiego dodatku do "Gazety Wyborczej" z listopada 2005 roku.

W tekście "Hala Ludowa czy Stulecia?" wskazano, że sprawę ujednolicenia nazewnictwa trzeba rozstrzygnąć pilnie, bo do 15 grudnia minister kultury polskiego rządu musiał w biurze UNESCO złożyć odpowiedni wniosek.

Skoro nazwa ta istnieje w międzynarodowej literaturze architektonicznej, to "dwie nazwy tego samego obiektu powodują niepotrzebny zamęt".

Niezwykle interesująca jest zacytowana w tekście argumentacja na rzecz zmiany nazwy. Dr Jerzy Il kosz, dyrektor Muzeum Architektury i badacz historii hali, wskazy wał: - Powinniśmy wrócić do historycznej nazwy, choć zdaję sobie sprawę, że będą protesty. Jak w tytule swojej książki użyłem nazwy Hala Stulecia, to usłyszałem, że się wysługuję Niemcom. Ta nazwa została przyjęta decyzją ówczesnej rady miejskiej dla uczczenia stulecia zwycięskiej wojny wyzwoleńczej przeciwko Napoleonowi oraz odezwy "Do mojego narodu", wydanej we Wrocławiu przez króla pruskie go Fryderyka Wilhelma III. To część przeszłości naszego miasta, powinniśmy ją uszanować. Poza tym ja jestem pragmatykiem. Po 60 latach używania nazwy Hala Ludowa wciąż na świecie pozostaje ona nie znana.

Najważniejszym głosem w tekście była wypowiedź prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza, który deklaruje, że publicznie będzie używał nazwy Hala Stulecia, choć na razie nie chciałby oficjalnie jej zmieniać: - Wrocławianie muszą się najpierw z nią oswoić. Jeśli Hala Stulecia się przyjmie, dopełnimy wszelkich formalności.

Wątpliwości miała wówczas je dynie prof. Teresa Kulak, autorka książek o niemieckiej przeszłości Wrocławia: "Trzeba się zastanowić, czym dla Polaków jest to "stulecie" Walczyliśmy po stronie Napoleona, a nie przeciwko niemu. Dla nas to nie była wojna wyzwoleńcza. Poza tym, odrzucając obecną nazwę, tracimy coś z naszej powojennej historii. Wystawa Ziem Odzyskanych była przecież w Hali Ludowej, a nie Stulecia". Ale pani profesor Kulak nie była wyraźnie pewna swoich wątpliwości, bo tekst zakończyła wyrażeniem rozterki: "Pisząc o historii miasta, używam zwykle określenia Hala Stulecia (dziś Hala Ludowa). Może my, ludzie żyjący na pograniczu, jesteśmy skazani na tę podwójność?".

Z kolei dr Adolf Juzwenko, historyk, dyrektor Ossolineum nie miał już żadnych wątpliwości: - Hala Stulecia to przeszłość niemieckiegoWrocławia, a nie nacjonalistyczna przeszłość Niemiec.

Duch sprzed stu lat

Zatrzymajmy się przy tym ostatnim zdaniu. Czy Hala Stulecia i okoliczności jej powstania nie miały nic wspólnego z nacjonalistycznym rauszem?

Podawana przez dr Jerzego Ilkosza data otwarcia hali - 20 maja 1913 - jest jedynie datą dużej uroczystości politycznej, w której wziął udział następca tronu. Nie była to jednak uroczystość inauguracji hali.

Niemiecka Wikipedia podaje, że Halę uroczyście otwarto 10 marca 1913 roku uroczystą premierą sztuki Gerharta Hauptmanna o wojnie prusko-napoleońskiej "Fest in den deutschen Reimen". Skąd jednak data 10 marca?

Data ta nie pasuje ani do bitwy pod Lipskiem, bo ta trwała od 16 do 19 października, ani do wspomnianego przez dr. Ilkosza wydania edyktu króla Prus "Do mojego narodu", bo ten ogłoszono 17 marca 1813 roku. 10 marca 1813 roku we Wrocławiu miało miejsce jedno jedyne ważne dla pruskiej mitologii wydarzenie - w celu podniesienia antyfrancuskiego entuzjazmu król Fryderyk Wilhelm ustanowił nowy order Żelaznego Krzyża. To tłumaczy, dlaczego na zdjęciach z rocznicowych uroczystości w hali w 1913 roku w centrum dekoracji zawsze znajdował się wizerunek orderu będącego symbolem pruskiego militaryzmu. Eisernes Kreuz był fetyszem w czasie kolejnych wrocławskich świąt pruskiej glorii we Wrocławiu. Manierę te przejęli naziści. W 1938 roku dla uczczenia 125. rocznicy powstania orderu i jednocześnie rocznicy wojny przeciw Napoleonowi wprowadzili nowy herb Wrocławia właśnie z żelaznym krzyżem i pruskim orłem.

Rzecznicy powrotu do dawnej nazwy oburzają się na utożsamienie hali z mającym w Polsce złą sławę orderem, powtarzając tezę, że można mówić jedynie o związku z rocznicą wojny wyzwoleńczej Prus przeciw Napoleonowi. Rzecz w tym że między jednym a drugim nie ma żadnej sprzeczności - kult Żelaznego Krzyża nierozerwalnie związany był i jest w niemieckiej mitologii narodowej z wojną 1813 roku oraz Wrocławiem.

Okoliczności powstania hali nie są więc dla polskiego obserwatora takie znów niewinne.

Pruskie obchody stulecia wojny wyzwoleńczej były wówczas w Europie przyjmowane z dużym niepokojem jako kolejna demonstracja siły Wilhelma II. Przypomnijmy, że rok potem wybuchła I wojna światowa. Nieprzypadkowo gdy w październiku 1913 roku odsłaniano w Lipsku pomnik Bitwy Narodów, Rosja, czując w tej fecie mobilizację szowinizmu, który w jasny sposób zyskiwał nie tylko antyfrancuski, ale i antysłowiański charakter, przysłała na uroczystości tylko członków rodziny carskiej niskiej rangi.

Ale niezależnie od szowinistycznego charakteru obchodów stulecia nasuwa się kolejne pytanie. Dlaczego w polskim Wrocławiu mamy wskrzeszać nazwę przypominającą datę, która dla Polski oznaczała zdradę Napoleona przez Prusy? Datę, która była zapowiedzią klęski Księstwa Warszawskiego, zagładyarmii księcia Józefa Poniatowskiego? Datę ponownego sojuszu Rosji i Prus, dwóch najagresywniejszych mocarstw zaborczych? Wybuch nastrojów narodowych w Prusach, których centrum był wtedy Wrocław, także nie kojarzy się polskim historykom najlepiej. Ducha 1813 roku wykorzystywano z nacjonalistycznym zadęciem w czasie wojny francusko-pruskiej w 1870 roku i w 1914 roku. Ostatni raz, gdy w 1943 roku Joseph Goebbels, proklamując wojnę totalną, nawiązywał do zrywu antynapoleońskiego, a Volkssturm budowano na mitologii ochotników Ludwiga von Lutzowa. Tradycję najwierniejszego z wiernych miast króla Prus wskrzeszono ostatni raz w czasie obrony Festung Breslau w 1945 roku.

Czy aby na pewno może nas wcale nie obchodzić, czego stulecie sławi wrocławska hala? Skoro tak, to odbudujmy w Kaliszu pomnik sojuszu Prus i Rosji, jaki zawiązali władcy obu krajów w lutym 1813 roku, usunięty po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.

Jest super, więc o wam chodzi?

Jak zwykle w takich sytuacjach padają pytania o to, czy sprawa jest warta dyskusji. Na wrocławskich forach internetowych, kiedy "Rzeczpospolita" nagłośniła wprowadzenie hali do rejestru UNESCO pod przedwojenną nazwą, przeczytać można było tradycyjne jużwezwania, by z igły nie robić wideł. Wskazywano, że akurat Wrocław ma silną polską tożsamość i nie musi się obawiać przywracania części przedwojennej symboliki. Wskazywano, że w stolicy Dolnego Śląska powstaje właśnie pomnik Bolesława Chrobrego i ma powstać pomnik Wojciecha Korfantego. Dodawano też, że Hala Ludowa ma socjalistyczny sznyt i nic dziwnego, że się z nią pożegnano na rzecz historycznej nazwy.

Przeciwnicy zmiany nazwy wskazywali na niejawny tryb jej przywracania i zadawali proste pytanie - dlaczego mamy czcić choćby w pozornie obojętnej nazwie triumf pruskiej glorii?

Zatrzymajmy się chwilę nad tym problemem. Czy nie mamy do czynienia z jakimś przekroczeniem dawnych granic w polskim sięganiu do poniemieckiej symboliki? Od 1989 roku wydawała się w tej mierze obowiązywać dosyć czytelna i uczciwa zasada. Nikt nie kwestionował upamiętniania żyjących na ziemiach zachodnich niemieckich pisarzy, naukowców i ludzi sztuki. Na tej zasadzie w Gdańsku uhonorowano Artura Schopenhauera czy Güntera Grassa, Gołdap szczyci się bytnością w tym mieście Kanta, a Wrocław przypomina światowej sławy architekta Ericha Mendelsohna. Drugą grupą, której oddawano honor, byli bojownicy antynazistowscy: w Gierłoży Claus von Stauffenbberg, w Gdańsku socjalista Erich Brot, w Szczecinie pastor Dietrich Boenhoffer, a w Oławie i we Wrocławiu błogosławiony ks. Bernard Lichtenberg. Sfera nauki i sztuki w zgodnej opinii mieściła się poza obszarem złych skojarzeń. Kwaśne uwagi były udziałem jedynie ludzi o głębokim antyniemieckim urazie.

Nowe problemy zaczęły się wraz z sięganiem do postaci z historii Prus kojarzących się z germanizacją lub z militaryzmem. Właśnie z powodu złamania takiego rozsądnego podziału - naukowcy i artyści tak, pruscy generałowie nie - wybuchł spór o kamień Bismarcka w Nakomiadach. Takie same pytania budzi chęć promowania Świdnicy z wykorzystaniem postaci asa Luftwaffe czasów I wojny "Czerwonego Barona" Manfreda von Richthofena.

Co zastanawiające, zwolennicy odkrywania niemieckiej przeszłości polskich ziem zachodnich i północnych nie wykazali w przeważającej mierze wrażliwości na uczucia osób, które raziła postać Bismarcka. Bardzo szybko padły nonszalanckie zarzuty ulegania starej PRL-owskiej doktrynie nieufności wobec wszystkiego co niemieckie, i wezwania do przyjęcia nowej europejskiej otwartości. Dobrym przykładem tego stylu myślenia jest wypowiedź na ten temat prof. Włodzimierza Borodzieja ze środowej "Rzeczpospolitej":

"Jest mi zupełnie obojętne, czy gdzieś w Kętrzynie stoi pomnik grenadierów króla Prus Fryderyka Wielkiego. Może właśnie dzięki temu miasto będzie odwiedzało więcej turystów? W ogóle, jeśli chlubne wątki niektórych polskich miast wiążą się z Niemcami i jeśli władze miasta chcą to upamiętniać, to dla mnie nie stanowi to problemu".

Zauważmy, że wypowiedź profesora Borodzieja miesza różne płaszczyzny sporu.

Najpierw mówi o grenadierach króla Prus, a potem o chlubnychwątkach związanych z Niemcami. Dla kogo chlubnych?

Schopenhauer jest powodem do dumy zarówno dla Niemców, jak i dla Polaków. Ale grenadierzy wielkiego Fryca, którzy zajmowali polskie Pomorze po I rozbiorze, to chlubny wątek? A Bismarck?

Profesor Borodziej pośrednio odpowiada na pytanie o granice wskrzeszania poniemieckiej pamięci: "Oczywiście nie twierdzę, że można postawić pomnik każdemu. Przykładowo, nie wyobrażam sobie stawiania w Polsce pomników niemieckim bohaterom narodowego socjalizmu. (...) Nie widzę natomiast żadnego powodu, by usuwać już stojące pomniki, jak choćby te upamiętniające Bismarcka".

Powaga i szyderstwa

Jak widać, zwolennicy liberalnego podejścia do niemieckiego dziedzictwa ograniczają swój sprzeciw już jedynie do symboliki z czasów III Rzeszy. Symbolika pruska przestaje budzić ich obawy. Jednocześnie postulaty sięgania na ziemiach zachodnich do polskiej symboliki wywołują instynktowną niechęć. Komentatorka "Gazety we Wrocławiu" i promotor nazwy Hala Stulecia Beata Maciejewska ma duże wątpliwości co do pomysłu pomnika słupów Chrobrego i szyderczo proponuje, by dodatkowo ogłosić Chrobrego królem Wrocławia.

Ta różnica w rozkładaniu akcentów jest dość typowa. Zaangażowany, pełen powagi ton zachęt do przywrócenia nazwy Hala Stulecia i kpiny z inicjatywy wojewody, by stworzyć we Wrocławiu miejsce dla apeli patriotycznych.

Ten styl awersji i podejrzliwości w stosunku do jakiejkolwiek formy tworzenia polityki historycznej przy jednoczesnej obojętności wobec powrotu do pruskiej symboliki to dzisiejszy kanon politycznej poprawności. I to on niepokoi bardziej niż naiwne często rachuby mieszkańców tej czy innej mazurskiej wioski na przyciągnięcie niemieckich turystów odnowionym pomnikiem pruskiego marszałka czy kanclerza.

Casus Hali Stulecia budzi pytania o dalsze sięganie do dawnego nazewnictwa.

Imponujący wrocławski most Grunwaldzki nazywał się do 1945 roku mostem Cesarskim na cześć Wilhelma II. W Górach Sowich już powróciła w sposób nieformalny nazwa widokowej wieży Bismarcka. Z kolei portal www.mazury.info zalicza do mazurskich atrakcji wieżę Bismarcka na Diablej Górze koło Srokowa. W Szczecinie odbudowę zrujnowanej tamtejszej wieży Bismarcka postuluje tamtejszy dodatek do "Gazety Wyborczej". Tak wyczuleni na różne niepokojące symboliki redaktorzy tego dziennika akurat w tej kwestii wskazują, że nazwy takie zaakceptowali turyści i by przyjąć to po prostu do wiadomości.

Czy można uznać to za normalne? A może punktem odniesienia powinna być Alzacja i Lotaryngia, gdzie po 1871 roku także wzniesiono w trzech różnych miejscach wieże Bismarcka. Rzecz w tym, że dwie z nich w Morhange i Laon po powrocie tych ziem do Francji zburzono, a jedyna pozostała w Metzu bynajmniej nie nosi bismarckowskiej nazwy. Ciekawe skąd u Francuzów taki brak europejskości?

Piotr Semka

Źródło: Rzeczpospolita
_________________
"A ja sobie jeżdżę na motorowerze i nocą na szosie łapię w worek jeże..." (Jan Krzysztof Kelus)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Dawny Gdańsk Strona Główna

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template subTrail v 0.4 modified by Nasedo. adv Dawny Gdansk