Z pewnoscia jest to nasyp kolei, mam watpliwosci co do miejsca. Albo wykonano ze z wawozu od strony Niedzwiednika (wowczas powinien byc widoczny stary kosciol w Bretowie), albo troche blizej Slowackiego (wowczas powinny byc widoczne dachy domow na Weglisku). Po powiekszeniu zdjecia wydaje mi sie, ze widac dach i kominy. Stawiam, ze to blizej Slowackiego i widac dachy Wegliska.
Ponury2 ! rzuc okiem na zdjecie http://skucz.jalbum.net/F...ides/119-Q.html To teren, gdzie obecnie stoi SP70, zas barak po prawej stronie istnial jeszcze calkiem niedawno.
Witam, mam pytanie czy zna ktoś historię baraków na Jaśkowej Dolinie - pomiędzy akpolem a kamienicami np PANu. Nie mogę nigdzie znaleść żadnej informacji. Moja Ciocia która pracowała tam kiedyś twierdzi że był to obóz jeniecki. Jedyny ocalały barak jest bardzo podobny do ocalałego budynku na Chrobrego.
Moja Ciocia która pracowała tam kiedyś twierdzi że był to obóz jeniecki.
Możliwe, ale bardziej podejrzewam, że byli tam zakwaterowani robotnicy przymusowi. Od 48 r. mieszkałem w domu na przeciwko o którym już pisałem tu: http://www.forum.dawnygda...opic.php?t=4341
Cytat:
Dom był częściowo podpiwniczony (w 1/3). Piwnica składała się z trzech pomieszczeń w amfiladzie. Trzecia część to mała piwniczka na węgiel. Druga to prawie wyłącznie korytarzyk do tej trzeciej, ale tu było prawdopodobnie miejsce straceń. Na drzwiach pomiędzy pierwszą i drugą piwnicą starannie wyrysowana była czaszka nad skrzyżowanymi piszczelami, a drugi taki symbol narysowany był na tynku ściany kończącej środkową piwniczkę. Tam też na tynku, na wysokości głowy było kilka dziur po kulach (?).
Wydaje mi się, że jest bardzo prawdopodobne, że w tym domu mieszkał - urzędował komendant tego obozu.
Swje przekonanie, o tym, że nie był to obuz jeniecki opieram na tym, że nie były wtedy (koniec lat 40-tych) zauważalne, żadne ślady solidnego ogrodzenia i pomieszczeń dla wartowników.
Ale sam chętnie bym się dowidział, co tam wtedy było i co działo się w "mjej" piwnicy.
Mniemam, że pomocny Ci będzie poniższy materiał, który ponownie oparłem o pracę Marka Orskiego „Filie obozu koncentracyjnego Stutthof w latach 1939-1945”.
Filia zaczęła funkcjonować już z dniem 7 lipca 1944 r.. Był to pierwszy obóz z więźniami żydowskimi powołany w rozkazie specjalnym komendanta obozu Stutthof cztery dni wcześniej (Sonderbefehl über die Einrichtung des Aussenarbeitslagers Praust). Wybrano do niego Żydówki węgierskie przybyłe do KL Stutthof z KL Auschwitz 29 czerwca 1944 r. Na teren lotniska wojskowego (Flugplatz der Luftwaffe) znajdującego się przy drodze do wsi Kochstedt w pobliżu Praust (obecnie wieś Roszkowo pod Pruszczem Gdańskim), skierowano 500 kobiet żydowskich. Do ich zadań należały prace budowlane i porządkowe. Stan obozu podwyższono 6 sierpnia 1944 r. o kolejne 300 osób przebywające wcześniej w Terezinie (Czechy) i obozie familijnym w Auschwitz. [...].
Stanowisko komendanta obozu pełnił SS-Hauptsturmführer Otto Berger. Oddział wartowniczy składał się z 7 esesmanów z SS-Wachbataillon oraz 7 z Wehrmachts-Ausbildung-Bataillon rekrutujących się z niezdolnych do służby frontowej żołnierzy Wehrmachtu (od 6 lipca 1944r. zostali włączeni do nowo utworzonego II SS-Wachbataillon KL Stutthof, a od 6 września 1944 r. po rozwiązaniu batalionu przeniesiono ich do kompanii wartowniczych 1-3). Po powiększeniu stanu osobowego więźniów skierowano dodatkowo do załogi obozu 6 kolejnych esesmanów i kilka nadzorczyń SS. Niektóre z nich przybyły z transportami więźniów z innych obozów koncentracyjnych, pozostałe rekrutowały się z naboru przeprowadzonego przez gdański urząd pracy. Po specjalnym przeszkoleniu przeprowadzonym na terenie obozu Stutthof, zostały skierowane do służby wartowniczej na terenie obozu macierzystego i i filii. W jednym z nich zorganizowanym pod koniec października 1944 r. wzięło udział 60 kobiet, siedem z nich skierowano później do Aussenarbeitslager Praust.
Już po trzech tygodniach po utworzeniu filii, 25 lipca 1944 r., do obozu głównego odesłano 40 najsłabszych więźniarek. W ich miejsce skierowano tego samego dnia do Pruszcza taką samą grupę. Razem z nią przybyły do obozu dwie nadzorczynie SS, Emilie Macha i Anni Schabert przeniesione z KL Kauen.
Więźniarki zakwaterowano na terenie lotniska w trzech drewnianych barakach (Lager Kochstedt). Pobudka rozpoczynała się o 5 rano. Każdy dzień rozpoczynano apelem trwającym czasami 15, a nieraz nawet 60 minut. Po krótkim śniadaniu rozpoczynał się wymarsz do pracy w kierunku pagórkowatego terenu w pobliżu lotniska, który więźniarki miały za zadanie wyrównać. Prace nadzorowało kilka firm budowlanych (Kieferling, Metzger u. Co.).Stosunek esesmanów do więźniarek różnił się w zależności od przydzielonych im wartowników. Niektórzy esesmani pozostawiali im dużo swobody w ciągu dnia (tolerowali na przykład wyrywanie z pola rzepy0, inni nie pozwalali nawet na najmniejszą chwilę odpoczynku, a jeszcze inni szukali okazji do szykanowania więźniów. Ulubioną szykaną stosowaną wobec kobiet na terenie obozu było spędzanie je do rowu z wycelowanymi w ich stronę karabinami gotowymi do oddania strzałów.
Aprowizacją załogi i więźniów zajmowała się kuchnia zorganizowana przez kierownictwo filii przy pomocy odpowiedzialnego za stan wyżywienia podoficera ze sztabu komendantury KL Stutthof. Racje żywnościowe były głodowe, na śniadanie i kolacją wydawano im gorącą kawę o konsystencji wody, kawałek chleba rano i wieczorem, na obiad niskokaloryczną zupę. [...].
W dniu 24 stycznia filia liczyła 800 więźniarek, a więc osiągnęła stan z początku sierpnia 1944 r.. Brak danych o śmiertelności nie pozwala określić, jak duże były wymiany więźniarek między obozem głównym a filią. Przypuszczalnie więc o śmiertelność nie była zbyt wysoka, natomiast znacznie więcej było osób chorych, które nie będąc w stanie sprostać trudom marszu ewakuacyjnego umierały z osłabienia lub były rozstrzeliwane w trakcie marszu przez eskortę.
Ewakuacja obozu łącznie z filią w Rusocinie (Russoschin) rozpoczęła się około 11 lutego 1945 r.. Po dotarciu w okolice Lęborka (Lauenburg), zgodnie z ogólnym planem ewakuacji KL Stutthof, umieszczono je w dwóch obozach RAD (Reichsarbeitsdienst) w Gniewinie (Gnewin) i Toliszczku (Burgsdorf) oraz w nowo zorganizowanym obozie w Kolkowie (Kolkau). Po wyzwoleniu obozu w Kolkowie przez Rosjan zastano na terenie obozu 600 skrajnie wyczerpanych kobiet. Według relacji więźniów norweskich wyzwolonych 11 marca 1945 r. w pobliskim majątku w Jęczewie (Jenzow), właściciel majątku w Kolkowie został po wkroczeniu Rosjan rozstrzelany. Na terenie obozu natrafiono w 1945 r. na zbiorową mogiłę 143 osób zmarłych na skutek strzału w tył głowy. Szczątki pomordowanych przeniesiono na cmentarz w Rybnie.
W opuszczonym obozie na terenie lotniska w Pruszczu Gdańskim zamienionym na tymczasowy obóz ewakuacyjny umieszczono między końcem lutego i początkiem marca 1945 r. transporty więźniarek ewakuowanych z OT Elbing. Przebywało tutaj kilkaset zagłodzonych i chorych kobiet. Wiele z nich miało silne odmrożenia. Co jakiś czas najciężej chorych wywożono poza obóz, przypuszczalnie w celu ich uśmiercenia. Obóz został wyzwolony w dniu 23 marca 1945 r..
Zaledwie jedna nadzorczyni z obozu w Praust stanęła po wojnie przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Emilie Macha, z d. Wawoczny, pochodząca ze Śląska, została wyrokiem Sądu Karnego w Krakowie z dnia 16 listopada 1948 r. skazana na 12 lat więzienia (zmarła 4 lutego 1949 r. w więzieniu). Zanim trafiła do KL Stutthof pełniła identyczn a funkcję w obozach koncentracyjnych w Auschwitz, Lublin, Kauen, Ravensbrück.
_________________ "Ci, którzy się boją, umierają codziennie. Ci, którzy się nie boją, umierają tylko raz."
Giovanni Falcone (1939-1992), włoski sędzia śledczy, poległy w walce z mafią.
Pamiętam w połowie lat 70tych, na górze obok byłego obozu w Matzkau znajdowało się kilka wraków autobusów, przypominały mi ówczesne trolejbusy z Gdyni. Super była tam zbawa. Gdy byłem tam kilka lat temu widziałem, że "złomiarze" ukradli nawet część zbrojenia ze słupów ogrodzeniowych...
Ostatnie tygodnie spędzam nad zbieraniem materiałów źródłowych i opracowań (w tym celu wyjeżdżam też do Berlina niebawem) nt. działalności gdańskiej SS i policji w latach II wojny światowej (wybrane zagadnienia). Wśród nich znajduje się także obóz SS w Maćkowych (karny był on dopiero od 1941, wcześniej, tj. od 1939, był to obóz szkoleniowy). W tym wątku przytoczyłeś kilka interesujących mnie danych, opierając się (jak zrozumiałem) na wspomnieniach Wernera Herza.
Czy byłbyś w stanie podpowiedzieć mi, skąd zaczerpnąłeś powyższe dane? (o ilości więźniów, datach itp.). Część z nich pokrywa się wstępnie m.in. z dokumentami archiwalnymi SS z Berlina, ale nie wszystkie. Chciałbym mieć możliwość ich skonfrontowania.
...a może ktoś inny wyręczy Tomiego w odpowiedzi na moje pytanie? Już za kilka tygodni powinienem sfinalizować prace nad tym tematem i wynik opublikuję.
możesz czytać artykuł po niemiecku? Czy znasz ten artykuł:
Franz W. Seidler: Das Lager Danzig-Matzkau: Strafvollzug in der Waffen-SS. In: Damals, Heft 4, 24. Jg. Gießen 1992. S. 355 - 363.
Wielkie dzięki! Tego namiaru jeszcze nie znałem - na razie zbieram materiały archiwalne: w Bundesarchiv-Lichterfelde znajduje się kilka obiecujących zbiorów, ponadto zebrałem dotąd parę ciekawych artykułów prasowych z lat 40. (Danziger Vorposten i Danziger Neuste Nachrichten), trochę relacji...
Tak jak wspomniałem - jak tylko sfinalizuję artykuł, to wyniki pracy opublikuję.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum