Wysłany: Sro Kwi 18, 2012 9:10 pm Piękna latarnia morska z 1843 r. zaginęła.
Dziś w Wybiórczej:
"...O sprawie poinformowała nas czytelniczka z Łodzi.
- Co, na litość Boską, się stało z latarnią morską u wejścia do Nowego Portu? Ta czerwona latarnia, która witała wszystkich wpływających do portu, zwyczajnie znikła! - napisała w e-mailu do redakcji pani Barbara. - Pamiętam ją od dzieciństwa, bo od dzieciństwa spędzam wakacje i urlopy w Brzeźnie. Mam pokaźny zbiór pocztówek przedwojennych z tej okolicy i na wielu widać skromną, acz piękną latarnię. Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, kto i dlaczego rozebrał ten historyczny obiekt? Dlaczego konserwator zabytków wyraził na to zgodę? Co się teraz dzieje z latarnią? Czy jest planowana jej odbudowa, jeśli tak, to gdzie? Dlaczego na stronach Urzędu Miasta Gdańska nie można niczego się w tej sprawie dowiedzieć? Przez dość silną lunetę obserwuję nowy falochron, czytam w internecie, że został wybudowany w ramach Programu Operacyjnego. Rozumiem zatem, że pieniądze unijne zostały wydane na poprawę bezpieczeństwa jednostek wpływających do portu. Rozumiem to, ale co z latarnią? Czy można ot, tak, bez wyjaśnienia, bezpowrotnie zmienić historyczny krajobraz?
Rozpaczliwy list dotyczy XIX-wiecznej, żeliwnej konstrukcji, wyglądem przypominającej mniejszą wersję latarni morskiej (miała ok. 2-2,5 metra wysokości). To tzw. główka wejściowa, która wskazywała wejście do portu. Umieszczona została na wschodnim molo, dokładnie 1 kwietnia 1843 r. Zabytek zmodernizowano w latach 30. XX w. Tydzień temu znikła bez śladu.
Marcin Tymiński, rzecznik wojewódzkiego konserwatora zabytków, jest zaskoczony.
- Sprawdzę to - obiecuje nam.
Oddzwania: - Faktycznie jej nie ma.
Obiekt nie był wpisany do rejestru zabytków. Jeszcze, bo od kilku lat w urzędzie czekała już gotowa biała karta. Latarnia co roku miała trafić na listę chronionych obiektów, ale nie zdążyła.
Urząd Morski w Gdyni, który prowadzi prace w gdańskim porcie, tłumaczy, że latarnię usunięto właśnie z powodu remontu. Andrzej Królikowski, dyrektor UM, zapewnia: - Prowadzimy tutaj naprawy, remonty, dlatego usunęliśmy główkę. Była w złym stanie technicznym. Ale spokojnie, latarnia na miejsce wróci.
Nie dodaje jednak, że już nie ta zabytkowa, tylko nowa. Tłumaczy natomiast, że zgodę na usunięcie starej latarni i zastąpienie jej nową otrzymał od urzędu konserwatora. W decyzji podobno nie sprecyzowano jednak, jak należy potraktować zabytek.
Marcin Tymiński, rzecznik konserwatora: - Musimy się najpierw zapoznać z dokumentacją. Wówczas będziemy mogli zająć oficjalne stanowisko.
Jaki w takim razie los spotkał latarnię? Marny. Trafiła do utylizacji. Urzędnicy konserwatora zabytków szukają zakładu, do którego trafiła żelazna konstrukcja, i liczą na to, że obiekt jeszcze uda się ocalić. Jeśli nie został już pocięty na kawałki i przetopiony.
- Dzisiaj będziemy wiedzieli, gdzie jest latarnia. Jeśli uda się ją uratować, zaopiekuje się nią Towarzystwo Przyjaciół Gdańska - obiecuje Tymiński.
Brak latarni, niejednokrotnie opisywanej i fotografowanej przez miłośników zabytków, zdenerwował przewodnika po Gdańsku Aleksandra Masłowskiego.
- To skandal i absolutna zbrodnia. Ktoś powinien za to odpowiedzieć. To najstarsza z istniejących latarni w Gdańsku, najstarsza na południowym Bałtyku, prawdziwy zabytek techniki. Jej oświetlenie było niejednokrotnie modernizowane, ale żeliwny trzon pozostał w stu procentach oryginalny. Kilka lat temu była mowa o wpisaniu jej do rejestru zabytków. Nie wiem, na co czekał konserwator, ale wygląda na to, że u nas - jak zawsze - reaguje się dopiero, jak zabytek zostanie zniszczony.
Niestety, nie ma już szans na ocalenie zabytkowej latarni morskiej, która od 1843 r. stała u wejścia do portu w Gdańsku. Okazuje się, że dwa tygodnie temu została pocięta przez robotników na kawałki i wywieziona do huty.
Mnie tylko zastanawia ile osób w tym uczestniczyło i jak to możliwe, że nikomu się długopis albo palnik nie zatrzymał w ręce.
- Pozostaje jedynie żal, że nie udało się uratować tej latarni. Niewątpliwie zabrakło komuś wrażliwości. To była przecież bardzo fajna pamiątka, tego typu obiektów jest już przecież na świecie bardzo mało - mówi Marcin Tymiński, rzecznik wojewódzkiego konserwatora zabytków w Gdańsku.
Czytajac cos takiego mozna tylko .... . Rozumiem znikanie zabytkow w czasie wojny, ale nie umiem zrozumiec ze ludzie, ktorzy zyja w miare w spokojnym kraju, robia rzeczy ktore nie snily sie w czasie wojny. Dla mnie to wandalizm i brak szacunku dla calej generacji mieszknacow ktorzy tu zyli i budowali to miasto. Jesli tak dalej bedzie to rzeczywiscie zniknie wszytsko co tworzy kulture i tradycje. Nie dosc ze Gdansk zostal w czasie wojny ogolocony i wszytsko co wiaze sie z miastem jest cenne to ktos poprostu to zniszczyl.
Komentarz rzecznika wbił mnie w fotel i odebrał mowę. Oblanie smołą, obsypanie pierzem i wygnanie kijami poza miasto byłoby chyba odpowiednią karą dla jego szefa, ale czasy się zmieniły...
Coraz lepiej rozumiem, dlaczego szybko zgasiliście pomysł wpisania kolejki żuławskiej do rejestru...
XIX-wieczna, czerwona latarnia, którą dwa tygodnie temu usunięto z falochronu w Gdańsku i przetopiono w hucie, nie jest jedyną, która zniknęła w ostatnim czasie z główek portu. Podobny los spotkał jej bliźniaczą, zieloną latarnię, która stała na zachodnim falochronie.
Dwa tygodnie temu Urząd Morski w Gdyni usunął pochodzącą z 1843 roku czerwoną latarnię z główki portu w Gdańsku. Stało się to podczas remontu instalacji portowych. Dlaczego? Zdaniem pracowników Urzędu Morskiego latarnia była w złym stanie technicznym. Po remoncie główek portu zastąpi ją nowoczesna konstrukcja.
O zabezpieczenie latarni trojmiasto.pl apelowało już dwa lata temu, gdy pojawiły się pierwsze informacje o planowanym remoncie wejścia do portu.
O planach usunięcia latarni wiedział wojewódzki konserwator zabytków, który oficjalnie zgodził się na jej usunięcie. Niestety, w swojej decyzji nie zastrzegł, że po usunięciu latarni, jej konstrukcja ma zostać zachowana i ustawiona np. w innym miejscu.
- Wydaje się, że z formalnego punktu widzenia wszystkie prace przeprowadzono zgodnie z projektem. Tym niemniej urząd jeszcze raz sprawdzi i przeanalizuje całość sprawy - zapowiada Marcin Tymiński, rzecznik wojewódzkiego konserwatora zabytków.
Jego zdaniem wszystkie strony biorące udział w remoncie - a więc także reprezentowany przez niego urząd - wykazały się brakiem wrażliwości.
- Mieszkańcy Nowego Portu, Gdańska, wszyscy miłośnicy historii, niezależnie od podjętych decyzji, z pewnością chętnie widzieliby starą latarenkę jako atrakcję turystyczną w innym miejscu miasta. Przykro, że tak się nie stało - przyznaje.
Historyczna latarnia była właściwie główką nawigacyjna, która jedynie kształtem przypomina latarnię o wysokości ok. 2,5 m. Jako taka miała swoją bliźniaczą wersję. Podobna główka, tyle że zielona, stała po zachodniej stronie wejścia do portu.
Gdy tylko okazało się, że bezpowrotnie utraciliśmy latarnię czerwoną, pracownicy urzędu konserwatora zainteresowali się tą właśnie latarnią. Okazało się, że także za późno.
- Zdemontowano ją pięć lat temu i od tego czasu leżała w bazie nawigacyjnej Urzędu Morskiego. Pojechaliśmy sprawdzić w jakim jest stanie, z nadzieją że uda się ją uratować. Niestety to zupełny destrukt, konstrukcja rozpada się w rękach - wyjaśnia Marcin Tymiński.
Sprawa zniszczonej XIX-wiecznej latarni zbulwersowała mieszkańców oraz gdańskich radnych. Interpelację do prezydenta Gdańska, z prośbą m.in. o "wyjaśnienie sprawy oraz o podęcie kroków zmierzających do ukarania winnych tego skandalicznego aktu wandalizmu" - napisała Beata Dunajewska-Daszczyńska, radna PO.
W liście do prezydenta w słowach nie przebiera też Łukasz Hamadyk z rady osiedla Nowy Port: "Liczymy na wstawiennictwo w dążeniu do usunięcia ze stanowiska konserwatora - recydywisty, który latami pozwolił czekać latarni na wpisanie jej na listę chronionych obiektów" - czytamy w jego liście
Okropne... Orientujecie się może, czy nowa główka portu będzie rekonstrukcją tej starej czy też postawią standardowy "kij"? Nie wynika to jednoznacznie ze słów przedstawiciela UM.
- Wydaje się, że z formalnego punktu widzenia wszystkie prace przeprowadzono zgodnie z projektem. Tym niemniej urząd jeszcze raz sprawdzi i przeanalizuje całość sprawy
I znowu jest oki, zgodnie z prawem.
_________________ „Chamstwu w życiu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom”.
A kto skontroluje urząd? Bo to raczej tam dopuszczono się niedopełnienia obowiązków.
Eh, szkoda słów. Żona stwierdziła, że czuje się jakby jej ktoś umarł.
A winni są wszyscy, którzy uczestniczyli w tym, lub byli tego świadkami.
Nie formalnie winni, ale moralnie.
Tak zwany tumiwisizm, a czasem jadowite czekanie, aż się komuś odpowiedzialnemu z urzędu dobiorą do pupy.
Przecież, u licha, w Urzędzie Morskim, w porcie i wszędzie wokół są ludzie, którzy wiedzą co to znaczy zabytek techniki.
W przypadkach, kiedy widać, że coś jest nie tak, że ulegnie zniszczeniu coś wartościowego historycznie, robi się raban, alarmuje, nie żyjemy na pustyni przecież.
Ręce opadają po prostu...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum