Wysłany: Pon Sty 21, 2013 11:23 am Tożsamość Gdańszczan
Witam,
Jak wynika z mojego nicku jestem mieszkanką Tczewa i nie znam za bardzo Waszego pięknego miasta:)
Mam prośbę-czy ktoś z użytkowników jest w stanie pomóc mi w temacie pracy:
"współczesne determinanty tożsamości Gdańszczan".
Byłabym bardzo wdzięczna za kilka wskazówek:)
To jest praca licencjacka/magisterska? Jako metodę badawczą wybrałaś pytanie na forum? I jako temat wybrałaś miasto, którego nie znasz?
Moje wskazówki są takie, żebyś napisała pracę o czymś, na czym się znasz i przy zastosowaniu metod naukowych odpowiednich dla kierunku, który studiujesz.
Ja niedawno odebrałem telefon. Podobny problem - dziewczyna pisze pracę magisterską na temat (...). I podobnie - niespecjalnie orientuję się w sytuacji, powiedz człowieku cokolwiek.
Plaga to jakaś albo jaja sobie z nas robią. Kiedyś w liceum wymagali od nas więcej...
Pewnie nie zawsze. Ale - za dwa, trzy, cztery, dziesięć lat ci ludzie będą wydawali decyzje. Może administracyjne. Teraz jest źle a wydawało się, że dno to już było. Pora umierać albo rewolucję knuć.
Czynnik wpływające na tożsamośc Gdańszczan w zasadniczy sposób znajdziesz w oficjalnych źródłach http://www.gdansk.pl/nasze-miasto. Natomiast cała reszta to ciężka praca poprzez przeprowadzanie bezimiennych ankiet i wywiadów z obecnymi i byłymi Gdańszczanami. Zaznaczam iż to by była moja droga na rozwiązanie tego zadania. Powodzenia.
Oj, co tak ostro... temat nawet ciekawy, w sumie sama się zastanawiałam, czy istnieją jakieś stereotypowe cechy Gdańszczan. Kiedyś pani, która przeprowadziła się do Gdańska z Warszawy powiedziała mi, że tu ludzie są spokojniejsi i żyją wolniej. A że północna Polska ma inną mentalność niż np wschodnia, wiadomo, skoro na wschodzie te programy rozwojowe, które działają na nas, na nich absolutnie nie...
Owszem, ale to nie cechy a chemia. Tutaj w powietrzu więcej jodu a skutek taki, że ludzie mniej nerwowi i zadziorni.
Podejrzewam, że przeniesienie relacji gdańskich na południe, skończyłoby się jakąś krwawą jatką.
Droga krajanko z Kociewia, a jakie hipotezy badawcze sobie stawiasz, lub chcesz stawiać?
Bo, zależnie od dziedziny nauki, w zakresie której owa praca powstaje, to można tutaj badać problemy od sasa do lasa. Chemia bowiem, czy bliskość morza jest jak najbardziej determinantą tożsamości. Podobnie jak historia, media, sport itp. itd.
No i gdańszczanie są różni. Dla jednych żółte tabliczki na rogatkach z napisem "stolica Kaszub", to kamień obrazy, dla innych prawda oczywista.
Więcej o regionalizmie gdańskim, tablicach "stolica Kaszub" etc. można przeczytać w grudniowej "Pomeranii" (oczywiście 2012). Wypowiadają się tam m.in. Aleksander Masłowski i Ewa Kowalska
Moim zdaniem mówiąc o gdańskiej/trójmiejskiej tożsamości (najczęściej od razu mowa o jakiejś odrębności, silnych związkach z regionem), bardziej opieramy się na chceniu i wrażeniach, a nie konkretach. Za czasów PRLu, kiedy rzeczywiście był tu większy dostęp do świata, może i coś było na rzeczy. Ale teraz? Ilu procent mieszkańców może to dotyczyć? Kilku? Już prędzej na Kaszubach.
Więcej o regionalizmie gdańskim, tablicach "stolica Kaszub" etc. można przeczytać w grudniowej "Pomeranii" (oczywiście 2012). Wypowiadają się tam m.in. Aleksander Masłowski i Ewa Kowalska
Może wyjdę na internetowego analfabetę, ale jakoś tego znaleźć nie potrafię...
Mikołaj napisał/a:
Moim zdaniem mówiąc o gdańskiej/trójmiejskiej tożsamości (najczęściej od razu mowa o jakiejś odrębności, silnych związkach z regionem), bardziej opieramy się na chceniu i wrażeniach, a nie konkretach. Za czasów PRLu, kiedy rzeczywiście był tu większy dostęp do świata, może i coś było na rzeczy. Ale teraz? Ilu procent mieszkańców może to dotyczyć? Kilku? Już prędzej na Kaszubach.
A to zależy co masz na myśli. Jeśli koncepcję "narodu gdańskiego" etc. a la Grün to masz rację, z tym że wg mnie jakiś procent (raczej nie można użyć tu liczby mnogiej) mieszkańców Gdańska tylko chce być Gdańszczanami, podczas gdy takich, co mają jakieś ku temu podstawy (czyli przodków "gdańskich przed 1945 r.", choćby w postaci jednej babci ) to można raczej liczyć w promilach.
Naromiast jeśli mówimy o tożsamości lokalnej w sensie "jestem gdańszczaninem", "jestem stąd", "jestem tutejszy", ale bez negowania polskiej tożsamości narodowej, to ona jest - mam wrażenie - bardzo wyraźna, a już na pewno bez porównania silniejsza niż w PRL.
I opiera się na konkretach właśnie - jesteśmy stąd, bo tu się urodziliśmy, wychowaliśmy, tu się urodzili nasi rodzice, czasem i dziadkowie. Oczywiście niektórzy fakt "bycia stąd" mają gdzieś i najchętniej wynieśliby się np. do Anglii, ale dla innych ma on jakieś znaczenie.
A ten rzekomy większy dostęp do świata na tle reszty kraju w czasach PRL, nawet jeśli istotnie występował, to mógł ewentualnie wpływać na jakieś poczucie odrębności od innych, z głebi kraju, ale nie mógł wpływać na poczucie przynależności lokalnej, na utozsamianie się z Miastem.
Pokolenie naszych dziadków w ogóle się przecież z miastem nie utożsamiało (no, z wyjątkami - vide A. Januszajtis) - oni byli z Wilna, Lwowa, czy Polski centralnej. (Uśredniam oczywiscie, bo zaraz mi tu ktoś z gdańską babcią wyjedzie, ale wiadomo że przedwojennych gdańszczan została w Mieście garstka). Pokolenie rodziców mam wrażenie też nie za bardzo - co uświadomiłem sobie całkiem niedawno zresztą - oni właściwie są znikąd. Niby już stąd, ale niezakorzenieni, są pierwszym, pionierskim pokoleniem w powojennym Gdańsku. Czasem nawet urodzili się jeszcze poza Miastem.
Dopiero my i młodsze roczniki czujemy się stąd "na pełnych prawach".
Natomiast Kaszubi to zupełnie inna bajka, nie wiem jak można mieć wątpliwości co do ich poczucia tożsamości czy odrębności - przecież to osobna grupa etniczna, z własnym językiem i kulturą. Można powiedzieć, że oni się uznają za Polaków tylko z grzeczności
Niby już stąd, ale niezakorzenieni, są pierwszym, pionierskim pokoleniem w powojennym Gdańsku. Czasem nawet urodzili się jeszcze poza Miastem.
Dopiero my i młodsze roczniki czujemy się stąd "na pełnych prawach".
W rzeczy samej. Tak jest ze mną.
_________________ Tanie nie może być dobre, drogie nie musi.
A ja myślę, że nasza "gdańskość" czy "kaszubskość" niekoniecznie związana jest bezpośrednio z korzeniami. To raczej uczucia do ludzi czy emocje związane z danym miejscem determinują naszą "przynależność ". To zupełnie coś innego niż pochodzenie etniczne.
Sama jestem z urodzenia kościerzanką (nigdy w życiu "kościerzynianką"!), mój ojciec pochodził z podkościerskiej wsi Łubiana, zaś mama pochodziła z pogranicza Mazur, Kurpiów i Mazowsza. Kim miałabym być według teorii korzeni?
Mieszkając na Kaszubach - Kaszubką. Niestety, w latach mojej edukacji nie wolno było używać języka regionalnego (który ma być mój?). Dla świętego spokoju w naszym domu używano wręcz podręcznikowej polszczyzny. Jednak kocham to swoje miejsce. Być może podobnie jak moja mama, która umierając bardziej była kaszubska niż kurpiowska.
Co do moich fascynacji Gdańskiem, zwłaszcza Głównym Miastem i okolicznościami, to są on e ściśle związane z dawnym moim tam zamieszkiwaniem (internat na Lastadii) oraz... uczuciem
Może ma to coś wspólnego z "wędrówką" genów. Czytałam kiedyś o tym w wywiadzie z profesorem Doboszem
Aha! Od długiego czasu noszę się z wypowiedzeniem słowa DZIĘKUJĘ dla twórców portalu i wszystkich, od których wciąż się uczę
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum