Aby nie było wątpliwości, jestem przeciwnikiem globalizacji, ale naprawdę nie robi mi pomocy podmiot mojej pomocy, o ile mogę, czy potrafię jej udzielić, i jeśli być mam szczery, rispetto gdybyś mi jej odmówił ponieważ nie jesteśmy sąsiadami, byłbym zaskoczony...
Nie bardzo przemawia do mnie gramatyka tej wypowiedzi, ale potwierdzę, że na pewno prędzej pomógłbym sąsiadowi Niemcowi (narodowość bez znaczenia), z ktorym mam bardzo dobre stosunki, niż wirtualnemu "rodakowi" z jakiegokolwiek miejsca w Polsce.
Ach! Pisząc, miałem kłopoty z cytowaniem, wrzucało mi jakieś kody i musiałem kilkukrotnie pisać, edytować, ciąć, wklejać, i się pomyliłem...
W miejscu pierwszej "pomocy", powinno być "różnicy". Niestety jestem twórcą zdań, chyba zbyt wielokrotnie złożonych, więc może jeszcze zmienię interpunkcję ;).
A zatem proszę odczytać rzeczony akapit z mojejpoprzedniej wypowiedzi tak:
Aby nie było wątpliwości, jestem przeciwnikiem globalizacji, ale naprawdę nie robi mi różnicy podmiot mojej pomocy, o ile mogę, czy potrafię jej udzielić (pomocy) .
Jeśli być mam szczery rispetto ,gdybyś mi jej odmówił ponieważ nie jesteśmy sąsiadami, byłbym zaskoczony...
A teraz, co do Twojej wypowiedzi. Oczywiste jest dla mnie, że łatwiej jej udzielić pomocy sąsiadowi (i pal licho jego narodowość), niż osobie zamieszkałej w odległości 700km, tylko dlaczego kwestia dystansu ma obalać ideę Ojczyzny?
Wydaj mi się, że Stanów Panowie byście nei zbudowali!
Aby uściślić dodam, że Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, oczywiście mam na myśli
to raczej kwestia braku dystansu albo inaczej - kwestia bliskości
Mikołaju!
Bliskość to też dystans ;-)
No i ja dalej nie rozumiem, relacji bliskość, dalekości, odległości z negacją Ojczyzny...
A przy okazji przypomiało mi się jak Laetitia Casta została Marianną, ale nie na długo, bo do pierwszego rozliczenia podatku dochodowego "off-shore" .
Nie ma co, Ojczyzna jest jednak wredna i zabiera krnąbrnym podatnikom ;P.
No i ja dalej nie rozumiem, relacji bliskość, dalekości, odległości z negacją Ojczyzny...
przeciez to oczywiste. Ludzie i miejsca, z którymi mamy stycznośc na codzień, stanowia niejako częśc życia człowieka. To jego otoczenie, które wybrał. To mozna traktowac jak "ojczyznę".
Traktowanie w ten sposób ludzi i miejsc odległych, to abstrakcja, myslenie zyczeniowe. Przemyśl czy Warszawa mają dla mnie takie samo znaczenie jak na przykład Paryż, Budapeszt, Berlin czy Praga. Dalekie miasta z pewnoscia interesujące, warte zobaczenia, ich mieszkańcy warci poznania, ale przeciez to nie sa moje miasta.
Traktowanie w ten sposób ludzi i miejsc odległych, to abstrakcja, myslenie zyczeniowe. Przemyśl czy Warszawa mają dla mnie takie samo znaczenie jak na przykład Paryż, Budapeszt, Berlin czy Praga. Dalekie miasta z pewnoscia interesujące, warte zobaczenia, ich mieszkańcy warci poznania, ale przeciez to nie sa moje miasta.
Traktowanie w ten sposób ludzi i miejsc odległych, to abstrakcja, myslenie zyczeniowe. Przemyśl czy Warszawa mają dla mnie takie samo znaczenie jak na przykład Paryż, Budapeszt, Berlin czy Praga. Dalekie miasta z pewnoscia interesujące, warte zobaczenia, ich mieszkańcy warci poznania, ale przeciez to nie sa moje miasta.
Brawo-zgadzam sie calkowicie z Toba!
A jednak wszystkie miasta w Polsce mają to do siebie, że ludzie w nich mieszkający posługują się tym samym językiem, mają wspólną kulturę i z grubsza te same zwyczaje, czego o miastach za granicą (no, może z wyjątkiem Wilna - ale w znacznie mniejszym stopniu) powiedzieć nie można.
Do tego oczywiście dochodzi cała otoczka państwowa - urzędy i instytucje, ale także ogólnokrajowe organizacje niepaństwowe.
Nie znam się wprawdzie na psychologii, ale wydaje mi się co najmniej dziwne jeśli ktoś nie czuje pewnej więzi, czy wspólnoty z innymi osobami z tego samego kręgu kulturowego i posługujących się tym samym językiem.
Tak nawiasem mówiąc - ileś razy w międzynarodowym towarzystwie okazywało się, że z ludźmi z Czech, Estonii czy Niemiec w przeciwieństwie do np. Azjatów łączy mnie sposób myślenia i postrzegania świata, pewien zasób wiedzy ogólnej itd.
Im bliższy krąg kulturowy, tym bardziej coś (ktoś) jest "moje". Dlatego bardziej "mój będzie Przemyśl, czy Rzeszów (choć nigdy tam nie byłem) niż Berlin, Paryż, Kapsztad czy Nowy Jork.
A jednak wszystkie miasta w Polsce mają to do siebie, że ludzie w nich mieszkający posługują się tym samym językiem, mają wspólną kulturę i z grubsza te same zwyczaje, czego o miastach za granicą (no, może z wyjątkiem Wilna - ale w znacznie mniejszym stopniu) powiedzieć nie można.
Ciśnie mi się na klawiaturę opinia na temat rodaków i ich chęci współpracy, pomagania, robienia czegoś razem, "pracy u podstaw", budowania itd, czyli tego, co łączy wiele narodów z lepszym skutkiem, ale lepiej to przemilczę, żeby nie wywoływać nowej burzy
Może jestem dziwny, ale
Cytat:
nie czuje pewnej więzi, czy wspólnoty z innymi osobami z tego samego kręgu kulturowego i posługujących się tym samym językiem
. Mi odpowiada "Europa małych Ojczyzn", a nie Europa narodowa. Mój sołtys nie poprowadzi mnie na wojnę, a prezio z Warszawy ...
_________________ ...........................................
Pomóż Hanusi jeśli możesz
http://dzieciom.pl/5002
...........................................
Może jestem dziwny, ale nie czuję pewnej więzi, czy wspólnoty z innymi osobami z tego samego kręgu kulturowego i posługujących się tym samym językiem. Mi odpowiada "Europa małych Ojczyzn", a nie Europa narodowa. Mój sołtys nie poprowadzi mnie na wojnę, a prezio z Warszawy ...
Europa jest przykładem najbardziej rozdrobnionych "Małych Ojczyzn" na świecie. Dużo Europejczyków z tego powodu bez przerwy się nienawidzi, albo nawet wojuje - vide Jugosławia, Kraj Basków.
Powiesz, że tam chodzi o narodowośc właśnie, a nie Małą Ojczyznę.
To gdzie się kończy Mała Ojczyzna, a zaczyna Naród? Bo w Jugosławii się ludziom to całkiem popiemieszało. Czym się niby różnią Serbowie od Czarnogórców? Tym samym, co My od Poznaniaków i Warszawiaków - mówimy odpowiednio: ziemniaki, pyry albo kartofle -ale to nie powód, żeby dzielic większą jakośc, jaką stanowili oni jako Jugosłowianie, czy my jako Polacy. O co więc chodziło w podziale Jugosławii?
Tam, gdzie nie wiadomo o co chodzi - chodzi o pieniądze. Wielkopolska pewnie by się chętnie oddzieliła od nas, bo sama miałaby więcej per capita niż ma teraz, będąc z nami. My z kolei chętnie byśmy wyparli się Słupska i Miastka, bo niby czemu mamy płacic na niezaradnych PeGeeRusów.
Na szczęście ogół Polaków myśli o Ojczyźnie ZAWSZE jako o jedności. W przeciwnym wypadku mielibyśmy tu kilka czy kilkadziesiąt małych i tym samym słabych państewek. Najmniejszym byłoby zapewne jednoosobowe (raczej jednorodzinne) państwo Zoppotera, w którym sam by sobie płacił podatki i niebyłby ofiarą żadnego reżimu.
No dobrze, ale czy z ww. punktu widzenia Monako może być ojczyzną?
Bo rozumiem, że Rosja już nie ;-).
Rozumiem sfrustrowanie wadliwym działaniem naszej Ojczyzny w pewnych zakresach, ale skoro dostrzega się wady, czy nie jest to pierwszy sygnał, aby zacząć je poprawiać? Ja po pierwszych wizytach w rajach odrobinę bardziej rozwiniętych zrobiłem pierwszy krok zaprzestając wyrzucania papierków po cukierkach na chodnik .
Można oczywiście sądzić, że imperatyw ideowy ojczyzny jest utopią, dla mnie to będzie po prostu jakaś mutacja egoizmu.
Może jestem zastraszony wyimaginowanymi zagrożeniami zewnętrznymi i wewnętrznymi, może wmówiono mi, że tylko państwo może zapewnić mi niektóre niezbędne do życia dobra, ale ciekaw jestem lepszej alternatywa? Oczywiście można przywołać zasadę, iż:
Kiedy przyjdą podpalić dom
Weź siekierę, młotek, łom
Oddaj wszystko to wrogowi
Niechaj sam „se” trumnę zrobi
Ale tak chyba nie ma w prawdziwym świecie?..
Sądzę, że przytoczony we wcześniejszych wpisach światopogląd odbija się na frekwencji wyborczej, co pozostawia już potem tylko satysfakcję narzekania przez kolejną kadencję... Cóż?.. urok demokracji...
Zresztą uważam, że dużą wadą Polski jest fakt głosowania "przeciw", a nie "za". Jakże łatwo potem zrzec się odpowiedzialności i jęczeć, że państwo głównie okrada.
Wydaje mi się hipokryzją chęć życia w Ojczyźnie "troskliwej" samemu mając ją w "czterech literach".
Rozumiem sfrustrowanie wadliwym działaniem naszej Ojczyzny w pewnych zakresach, ale skoro dostrzega się wady, czy nie jest to pierwszy sygnał, aby zacząć je poprawiać? Ja po pierwszych wizytach w rajach odrobinę bardziej rozwiniętych zrobiłem pierwszy krok zaprzestając wyrzucania papierków po cukierkach na chodnik .
To miło z twojej strony, ja nigdy nie rzucałam śmieci na chodnik, więc w tej kwestii nie muszę nad sobą pracować
Gdyby to wystarczyło żeby naprawić wadliwe działanie polskiego aparatu państwowego...
luanda napisał/a:
Sądzę, że przytoczony we wcześniejszych wpisach światopogląd odbija się na frekwencji wyborczej, co pozostawia już potem tylko satysfakcję narzekania przez kolejną kadencję... Cóż?.. urok demokracji...
I tu się mylisz, przynajmniej w moim przypadku. Jeśli widzę kandydata godnego mojego głosu, to idę głosować. Szkoda tylko, że system wyborczy powoduje, że "mój" przedstawiciel może zginąć w powodzi ważniejszych partyjnych kolegów :/
To miło z twojej strony, ja nigdy nie rzucałam śmieci na chodnik, więc w tej kwestii nie muszę nad sobą pracować
To był poczatek programu "Lepszy Luanda" (no i dość dawno...)
parker napisał/a:
I tu się mylisz, przynajmniej w moim przypadku. Jeśli widzę kandydata godnego mojego głosu, to idę głosować. Szkoda tylko, że system wyborczy powoduje, że "mój" przedstawiciel może zginąć w powodzi ważniejszych partyjnych kolegów :/
luanda napisał:
Rozumiem sfrustrowanie wadliwym działaniem naszej Ojczyzny w pewnych zakresach, ale skoro dostrzega się wady, czy nie jest to pierwszy sygnał, aby zacząć je poprawiać? Ja po pierwszych wizytach w rajach odrobinę bardziej rozwiniętych zrobiłem pierwszy krok zaprzestając wyrzucania papierków po cukierkach na chodnik .
To miło z twojej strony, ja nigdy nie rzucałam śmieci na chodnik, więc w tej kwestii nie muszę nad sobą pracować
Gdyby to wystarczyło żeby naprawić wadliwe działanie polskiego aparatu państwowego...
Szkoda tylko, że aby się tego nauczyć przeciętny obywatel naszej "ojczyzny" musi jechać za granicę. Takie rzeczy powinno wynosić się z domu I nie tylko te dotyczące rzucania papierków na jezdnię, ale i wielu innych rzeczy
_________________ ...........................................
Pomóż Hanusi jeśli możesz
http://dzieciom.pl/5002
...........................................
Szkoda tylko, że aby się tego nauczyć przeciętny obywatel naszej "ojczyzny" musi jechać za granicę. Takie rzeczy powinno wynosić się z domu I nie tylko te dotyczące rzucania papierków na jezdnię, ale i wielu innych rzeczy
Wiesz rispetto, rodzice dawali mi jednoznaczny przykład i wychowanie w sprawie "papierków" oraz "wielu innych rzeczy" tylko, że po rozejrzeniu się dookoła ciężko było mi zrozumieć dziecięcym umysłem, o co im chodzi?!
Ponadto pewnie zauważyłeś, że większość "przeciętnych" obywateli naszej Ojczyzny przeżywa okres "buntu" i w pewnym wieku przeciwstawia się a priori rodzicom w nieomal każdej sprawie. Chociaż z drugiej strony może nieprzeciętni obywatele dorastają inaczej?..
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum