Nic nie powiem o rowerowych szaleńcach chodnikowych, bo to takie samo palanctwo jak wspomniani piraci szosowi. Też jako pieszy się z tym spotykam, tyle że trochę mi łatwiej zareagować, kopnąć, przywalić czy wsadzić parasol w szprychy. Z samochodem trudniej się kopać, tu przydałby się jakiś peem...
Nie widziałeś by jakiś cyklista zsiadał? Może nie patrzyłeś. Wierz mi, są tacy.
Facet panował jak najbardziej nad swoim autem, to był jednak dowcip, trzeba było widzieć uśmianą twarz tego gościa...
_________________ "A ja sobie jeżdżę na motorowerze i nocą na szosie łapię w worek jeże..." (Jan Krzysztof Kelus)
Nie widziałeś by jakiś cyklista zsiadał? Może nie patrzyłeś. Wierz mi, są tacy.
Ja też widuję, ale chyba trzeba być rowerzystą, by zacząć wyławiać takie szczegóły z otoczenia.
Najlepsi są jednak ci, którzy przeprowadzają rower nawet na drodze rowerowej przecinającej jezdnię.
Oj przestancie juz przerzucac sie przykladami kto gorszy. Po prostu duza grupa uzytkownikow drog (specjalnie uzylem takiego okreslenia) nie potrafi sie na drogach zachowac. Kto widzial zeby przy ograniczeniu do 30 km/h samochody jezdzily 30 km/h? Kto widzial zeby kierowca albo rowerzysta przepuscil pieszego na przejsciu? Kto widzial zeby rowerzysta przeprowadzal rower przez przejscie dla pieszych? Ja to widze na codzien i az mnie trzesie jak przyjezdzam do Polski. W czasie wakacji jadac Schuberta zatrzymalem sie przed przejsciem zeby przepuscic faceta z dwojka malych dzieci (troche mlodsze niz moje), z naprzeciwka jechala baba Toyota Yaris, nawet nie zwolnila, a ze dzieci byly juz na jej pasie wjechala na chodnik zeby je ominac, zatrzymala sie dopiero za pasami! Tam jest ograniczenie do 50, nie mialem radaru ale na oko jechala jakies 70! Rowerzysci jadacy slalomem po chodniku tez nie sa niczym nadzwyczajnym. A wszystko to sprowadza sie do jednego, staropolskiego przyslowia: "Przepisy sa po to, zeby je lamac". Ja natomiast, tak myslacym z checia polamalbym nogi!
Pewnie, ze nie ma przymusu. Ale jak przyjezdzam dla czystej przyjemnosci to:
Primo, trzesie mnie bo moj samochod nie ma terenowego zawieszenia (ale chyba i terenowe trzesie).
Secundo, trzesie mnie, bo liczba wariatow drogowych na 100 000 mieszkancow jest na tyle powazna, ze prowadzac samochod zaczynam sie bac o zycie moje i pasazerow.
Co do Wiśniewskiego to o ścieżkę się aż prosi. z obłuża nie da się inaczej dojechać do centrum rowerem. Co do estakady, to nie trzeba na nią wjeżdżać, można pojechać do bazy kontenerowej i tam juz jest przejazd.
Bo już od pewnego czasu powszechnie wiadomo, jak się naprawdę nazywał Janek Wiśniewski i wolno o tym głośno mówić.
Sama ulica nazywała się kiedyś Okrężna, potem Marchlewskiego, a następnie od grudnia 1986 Rokossowskiego i ponoć było tak, że to właśnie przy tej ostatniej zmianie tabliczki były nocami zrywane i podmieniane na Janka Wiśniewskiego - symbol Grudnia 1970.
Pozostaje pytanie, czy powinno się "wyróżniać" Godlewskiego, który jak wiadomo nie był jedyną ofiarą śmiertelną. To zapewne sprawa dyskusyjna, ale mimo, że nie przepadam za nazywaniem ulic w/g klucza "walczący za", "bohater czegoś" to zagłosowałbym za. Oczywiście nie chodzi mi o zamianię obecnej Wiśniewskiego na Godlewskiego.
No własnie. Nawet słyszałem, że nie był jedynym niesionym na drzwiach...
Hmmm, rodzice rozpoznali go na tych słynnych fotografiach. Gdzieś miałam link do artykułu-wywiadu z Jego rodzicami.
Poza tym - w Poznaniu jest ulica Romka Strzałkowskiego - 13-letniego chłopaczka, który zginął jako pierwszy, czy też jako jeden z pierwszych, w wypadkach Poznańskiego Czerwca '56, a też przecież wiadomo, że jedyną ofiarą nie był... (to do Mikołaja)
To chyba jest kwestia uznania obu za ludzi-symbole.
No własnie. Nawet słyszałem, że nie był jedynym niesionym na drzwiach...
Hmmm, rodzice rozpoznali go na tych słynnych fotografiach.
No rozpoznali, ale... w czym to przeczy mojej opinii?
syrenka napisał/a:
Poza tym - w Poznaniu jest ulica Romka Strzałkowskiego - 13-letniego chłopaczka, który zginął jako pierwszy, czy też jako jeden z pierwszych, w wypadkach Poznańskiego Czerwca '56, a też przecież wiadomo, że jedyną ofiarą nie był...
Romek Strzałkowski był dzieckiem. Bandyci z ramienia władz PRL zamordowali dziecko, które znalazło się tam dość przypadkowo. Na dodatek dziecko, które próbowało podnieść flagę upuszczoną przez osobe zastrzelona chwile wczesniej. Całe to wydarzenie urosło do rangi symbolu - z tym, ze Romkowi nie poswięcono żadnej piosenki z fikcyjnym nazwiskiem.
Rzeczywiście obaj sa symbolami: prawdziwy Romek i fikcyjny Janek. Ale skoro ta piosenka powstała, sama tez stała sie symbolem, to lepiej żeby Janek Wisniewski pozostał symbolem masakry z grudnia 1970.
syrenka napisał:
Cytat:
No własnie. Nawet słyszałem, że nie był jedynym niesionym na drzwiach...
Hmmm, rodzice rozpoznali go na tych słynnych fotografiach.
No rozpoznali, ale... w czym to przeczy mojej opinii?
Pardon. Za czytanie ze zrozumieniem należy mi siępała
Cytat:
Rzeczywiście obaj sa symbolami: prawdziwy Romek i fikcyjny Janek. Ale skoro ta piosenka powstała, sama tez stała sie symbolem, to lepiej żeby Janek Wisniewski pozostał symbolem masakry z grudnia 1970.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum